BF

674 37 15
                                    


- Lisa? - przejęty chłopak kucnął przy niej i zacisnął palce na jej kolanie. - Co się stało? Wszystko z nią w porządku? - zapytał sanitariusza, kiedy dziewczyna nie odpowiadała. Przymknęła oczy i przytrzymując maskę tlenową przy twarzy odchyliła głowę w tył. - Atak paniki w dosyć mocnym wydaniu, ale już się wszystko normuje. - powiedział, jednak zawahał się, widząc szaleńcze tętno dziewczyny. - Hej, dzieciaku. - pogładził ją po udzie, chcąc zwrócić jej uwagę. - Mogę ją stąd zabrać? - zapytał mężczyznę i ścisnął dłoń dziewczyny. - Proszę dać jej jeszcze chwilę. Gdyby sytuacja się powtórzyła proszę pomoc jej unormować oddech, a w przypadku silnego ataku najlepiej zabrać ją na ostry dyżur. Oczywiście powinna też porozmawiać o tym ze swoim lekarzem prowadzącym. Przy dawce fluoksetyny jaką przyjmuje ataki nie powinny być tak silne. - wyjaśnił Kubie, który kucał wpatrzony w dziewczynę. Bolało go, kiedy parrzył na dziewczynę, która była kompletnie wykończona tymi kilkunastoma minutami. - Zaraz wracam. - pocałował ją w czoło i opuścił pojazd. Zachodził w głowę co wywołało u niej ten atak, a także jak echem odbijały mu się ostatnie słowa sanitariusza. Nie mógł sobie przypomnieć czy dziewczyna ostatnio przyjmowała swoje leki, bo miała tak dobry nastrój, że kompletnie wypadło mu to z głowy. - Maciek? - odnalazł swojego brata i pociągnął go za ramię, aby zwrócić jego uwagę. - Potrzebuję twojej pomocy. Pomożesz mi odprowadzić Lisę? - zapytał, jednak chłopak był już w nienajlepszym stanie. - Upiła się? No patrz, a ze mną nie chciała. - zbulwersował się i wyrzucił papierowy kubek. - Wytłumaczę ci później. Czekaj tu na mnie. - poprosił i odnalazł kobietę z plakietką organizatora. Krótko wytłumaczył sytuację i poprosił o asystę ochrony, żeby spokojnie mogli pokonać te kilkadziesiąt metrów, które dzieliły ich od kamienicy. - Jasne, ale łatwiej będzie jak po prostu kierowca was odwiezie. Zrobi małe kółko, ale przedostaniecie się bez problemów. - zaproponowała i poprosiła o podstawienie auta, kiedy Kuba wyraził zgodę. Nie mógł odnaleźć brata, który oddalił się gdzieś z resztą ekipy, wiec wrócił tylko po Lisę i zaprowadził ją do samochodu. Minęło kilkanaście minut zanim kierowca przedostał się przez tłum bawiących się ludzi, ale w końcu się udało. Dziewczyna cały czas milczała. Nie protestowała, gdy wziął ją na ręce i wniósł po schodach do ich apartamentu. Okazało się, że impreza przeniosła się już do mieszkania. - Tak, tak, spiła się. - przytaknął na zaczepki, bo nie chciał nikomu się tłumaczyć. Posadził Lisę na łóżku i ostrożnie zdjął jej okrycie wierzchnie. - Chcesz iść do łazienki? - zapytał rozpinając jej buty. - Tylko wody. - poprosiła przecierając twarz dłońmi. - Masz może przy sobie xanax? - zapytała, bojąc się, że sytuacja się powtórzy, co chyba napełniało ją jeszcze większym strachem. - Zaraz sprawdzę. Połóż się. - pocałował ją w czoło i opuścił pokój. Lisa zapatrzyła się przed siebie, pozwalając by łzy pociekły po jej policzkach. - Gorzej się czujesz? - zapytał, widząc jak dziewczyna mocno zaciska palce na skraju łóżka. Podał jej butelkę wody i sprawnie przejrzał torbę, na szczęście odnajdując blister z tabletkami. Wycisnął jedną i wsunął do jej ust. - Jak mogłeś? - wykrzytusila z siebie w końcu, gdy popili tabletkę. - Jak mogłeś to zrobić? - zapytała patrząc na  jego ze łzami w oczach. - Ale co? - zapytał zdezorientowany. Klęknął przy jej stopach, uważnie ją obserwując. Dziewczyna machnęła dłonią, na której palcu znajdował się pierścionek zaręczynowy. - To miało być dla nas, dla najbliższych. - załkała cicho, z trudem przełykając ślinę. - To wszystko przez to co powiedziałem? - jego głos był przepełniony ogromnym zdziwieniem. Przez moment poruszał ustami jak ryba pozbawiona wody, bo po prostu nie mógł znaleźć słów. Pokój wypełniały głuche dźwięki muzyki i śmiechy dochodzące zza drzwi. - Lisa, ja... - urwał, bo nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Był w szoku, że jego słowa wywołały u niej tak silną reakcję. Atmosfera panująca na koncercie wprawiła go wręcz w euforię, dlatego nie zastanawiał się nad tym co mówi, a nazwanie jej swoją narzeczoną było dla niego po prostu naturalne. - Wymsknęło mi się. Nie wiem jak się wytłumaczyć. - powiedział w końcu. Chciał dotknąć jej dłoni, ale dziewczyna zabrała rękę. - Ej, chodźcie do nas! - drzwi otworzyły się i stanął w nich Krzychu. - Zostaw nas. - Kuba wstał z podłogi i zdecydowanie zbył przyjaciela, przekręcając zamek w drzwiach. - Przepraszam. W życiu świadomie nie doprowadziłbym cię do takiego stanu. Powiedz coś. Rozmawiaj ze mną. - błagał ją o jakąkolwiek reakcje. Wolałby, żeby nawet zrobiła mu awanturę, a nie apatycznie siedziała bez słowa z pustym wzrokiem wpatrzonym w przestrzeń. - Sprawiasz, że czuję się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Wypełniłaś moje życie, wnosząc do niego wiele dobrego. Jesteś kobietą wartą wszystkiego co najlepsze. - mówił do niej licząc na jakąś reakcję, ale wywołał u niej tylko kolejne łzy. - Nie płacz, proszę. Lisa. - znowu kucnął przed nią. Wierzchem dłoni otarł jej mokre policzki. - Jestem szczęściarzem, że to właśnie ze mną jesteś. Słyszysz? - odgarnal jej włosy za ucho. Jego głos był spokojny i ciepły, chociaż w środku był na siebie wściekły, że doprowadził ją do takiej skrajności. - Chcę do domu. - odetchnęła głęboko i sięgnęła po chusteczkę, aby wydmuchać nos. - Pojedziemy najbliższym pociągiem jak tylko wstaniesz. Powinnaś teraz odpocząć. Połóż się proszę. - głaskał ją po udzie, próbując ją uspokoić, bo widział, że znowu szybciej oddycha. Dziewczyna słyszała go jak z oddali, zastanawiała się dlaczego tak mocno zareagowała. Nie była nawet w stanie nazwać uczuć, które się w niej kumulowały. Była wykończona całą tą sytuacją, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Podniosła się i mijając Kubę podeszła do swojej walizki, z której wyciągnęła czystą bieliznę. - Pójdę pod prysznic. - oznajmiła, mając nadzieję, że gorąca woda pomoże jej zebrać myśli. - Poradzisz sobie? - upewnił się, bo bał się spuścić ją z oka. Kiwnęła głową, biorąc jeszcze jego bluzę i ręcznik. Kuba wyprostował się i odprowadził ją wzrokiem. - Cholera jasna! - wyrzucił z siebie, uderzając pięścią w ceglaną ścianę. Nie zwrócił nawet uwagi na krew sączącą się z otartych knykci. Czekając na powrót dziewczyny krążył zdenerwowany po pokoju. Niecierpliwie zerkał na zegarek, śledząc upływające minuty. Odetchnął z ulgą, kiedy w końcu wróciła do pokoju. - Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? - podszedł do niej. - Nie wiem, nic. - zagryzła wargę, uciekając wzrokiem. Odcisnęła mokre włosy w ręczniku i odwiesiła go na oparcie krzesła. Poprawiła poduszkę i wsunęła się pod kołdrę, kładąc sięga boku. Skuliła się podkurczając kolana do klatki piersiowej i zamknęła oczy. Kuba zasłonił okno, tłumiąc światła dochodzące z zewnątrz i zgasił górne oświetlenie, zostawiając jedynie małą lampkę po swojej stronie łóżka. Przebrał się w lużne dresy i ułożył się za dziewczyną, obejmując ją ramieniem. Odetchnął z ulgą, gdy nie odtrąciła go. - Chyba rzeczywistość mnie po prostu uderzyła. - szepnęła po dłuższej chwili. Kuba uniósł głowę, czekając na kolejne słowa. Bal się odezwać, bo nie chciał, aby dziewczyna znowu zamknęła się w sobie. - Żyłam w szczęśliwej bańce, naszej bańce. Wszystko było nasze. - kontynuowała, skupiając wzrok na rogu poduszki, który skubała. - Nagle nie jest już tylko nasze. Dotarło do mnie, że to nie bajka, tylko rzeczywistość.  Że to wszystko jest realne, że naprawdę jestem twoją narzeczoną. - mówiła powoli, próbując znaleźć odpowiednie słowa, ale i tak miała wrażenie, że bredzi bez sensu. Kuba ważył w myślach to co właśnie powiedziała. - Ale... to chyba nie znaczy, że myślisz, że popełniłaś jakiś błąd? Że czegoś żałujesz? - te słowa wypowiedziane na głos zabrzmiały jeszcze gorzej niż sobie wyobrażał. - Lisa? - ścisnął jej ramię, gdy milczała. 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz