AN

724 43 1
                                    

Rano obudził ją intensywny zapach kawy. Dawno tak dobrze nie spała, więc przeciągnęła się z cichym jękiem i jeszcze zwinęła się w kłębek. - Bry. - otworzyła oczy zerkając na Kubę siedzącego w łóżku i robiącego coś na komputerze. - Właśnie wjechało śniadanie, głodna? - pochylił się całując ją na dzień dobry i odłożył laptopa na szafkę nocną. Przeniósł tacę z jedzeniem na jej kolana. - Chciało ci się wstać, żeby zrobić mi śniadanie? Dziękuję. - wzięła łyka kawy i mruknęła z zadowoleniem. - Właściwie to mamy do dyspozycji konsjerża, a na parterze mają małą kuchnię, aby sprostać wymaganiom mieszkańców.  - wyjaśnił i poczęstował się jednym z croissantów. - Wow, jeszcze czegoś nie wiem o tym miejscu? - zapytała wyraźnie zaskoczona. - W piwnicy jest siłownia oraz sauna. - dodał opierając się plecami o zagłówek. - Wypas. Przespałam się z twoim pomysłem i w sumie fajny pomysł z tym mieszkaniem. Mogę zrobić fanpage, wrzucić na booking i inne serwisy. Publikować śliczne zdjęcia... - rozmarzyła się już, a Kuba roześmiał się słysząc jej plany. - Zrobisz co tylko zechcesz. Możesz się tym zajmować. - dał jej wolną rękę, co jeszcze bardziej ucieszyło dziewczynę. - Jakie mamy dzisiaj plany? - zapytała wyjadając łyżeczką resztkę owocowej konfitury. - Rejs po Sekwanie i wieża Eiffla? - zaproponował, ale słysząc drugą opcję dziewczyna skrzywiła się. - Możemy zamienić ten żelazny koszmar na Pompidou? Proooooszę! - jęknęła żałośnie, bo cały ten zachwyt wokół wieży kompletnie ją drażnił. Chłopak pokręcił głową i zabrał tacę z łóżka. - Marudo, nie denerwuj mnie z rana. - pchnął ją na plecy i oparł się nad nią. - Nie denerwuję. Po prostu mówię, że nie podoba mi się twój plan... - położyła dłoń na jego policzku gładząc kciukiem jego wargi. - Albo możemy zostać tutaj. - pociągnęła go na siebie i objęła nogami. - Nie kombinuj, na to będzie czas wieczorem. - roześmiał się, ale wtulił twarz w jej biust jak małe dziecko i ułożył się przymykając oczy. - Tak mi z tobą dobrze. - szepnęła błądząc opuszkami palców po jego ciele. - Mam nadzieję, że będzie to trwało jak najdłużej. - kontynuowała leniwie, zapadając jeszcze w drzemkę po śniadaniu. 

Byli na szczycie wieży, a Lisa zachwycała się widokiem na całe miasto. - Dzięki, że mnie jednak namówiłeś. Widoki są super, ale zachwytu samą wieżą nigdy nie zrozumiem. - przytuliła się do niego od tyłu i pocałowała go w odsłoniętą łopatkę, bo miał na sobie jeden z tych bardzo wyciętych podkoszulków. - Serio....? - jęknęła zdegustowana, kiedy kawałek dalej jakiś młody chłopak klęknął przed swoją dziewczyną. - Tylko ty mi tego nigdy nie rób. - powiedziała kiedy Kuba się do niej odwrócił. - Ale czego? - zapytał i dopiero teraz zauważył parę, kiedy wszyscy turyści zaczęli klaskać, gdy dziewczyna przyjęła zaręczyny i popłakała się ze szczęścia. - Nie chcesz się zaręczyć? - objął Lisę ramieniem i pocałował w policzek. - Jeżeli oznacza to ślub to nie bardzo. Szczególnie kościelny. - skrzywiła się. - Chyba nie zamierzasz się oświadczyć? - uniosła brwi, kiedy chłopak nie odpowiedział na jej wybrzydzanie. - Chyba cię pojebało! - krzyknęła, gdy Kuba kucnął. - Buta nie można zawiązać? - ryknął śmiechem, a widząc minę Lisy aż popłakał się ze śmiechu. - Nienawidzę cię. Słowo daję. - burknęła niezadowolona i uderzyła go w ramię. Obrażona odwróciła się na pięcie i przeszła na drugi koniec tarasu. - Oj, dzieciaku... - poszedł za nią i przyciągnął ją do siebie. - Jesteś zła, że to jednak nie były oświadczyny czy co? - zażartował i cicho jęknął, gdy mocno przydepnęła mu stopę. - Byłabym wściekła, gdybyś zrobił to w tym przereklamowanym miejscu. - warknęła, ale mocniej przytuliła się do niego i wyciągnęła telefon, żeby zrobić selfie. - Byś nie przedstawiała mnie jako: mój chłopak, facet, partner.... tylko narzeczony. Brzmi to tak dumnie. - ciągnął temat w dalszym ciągu strojąc sobie z niej żarty. - Przedstawiam cię jako Kubę, głąbie. - wypomniała mu, czym tylko jeszcze bardziej rozbawiła chłopaka. - Ale cię to bawi, haha. - przewróciła oczami i skierowała się do wyjścia z tarasu. 
- Skończyłeś już? - zapytała, gdy szli wzdłuż Pola Marsowego, a Kuba ciągle jej dokuczał. - Nie. Będziesz moją narzeczoną? - uklęknął na jedno kolano i wygrzebał z kieszeni kapsel od jakiegoś soku. - Pojebało cię. Nie chcę brać ślubu. Wstawaj. - syknęła i rozejrzała się niespokojnie, bo nie chciała przykuwać dodatkowej uwagi turystów. - Nie pytam czy chcesz ślubu, tylko czy będziesz moją narzeczoną. - przewrócił oczami i dotknął jej dłoni. - Kuba, do cholery. Chodź. - złapała go za rękę i usiłowała zmusić do wstania, jednak chłopak mocno się zaparł. - Jezu. Zadowolony? - wyciągnęła dłoń, żeby wsunął jej na palec ten cholerny kapsel. - Bardzo. - roześmiał się i wstał obejmując ją ramieniem. - Wariat. - stwierdziła, ale wspięła się na palce i delikatnie go pocałowała, jednak Kubie było zdecydowanie za mało i przedłużył pocałunek wplatając palce w jej włosy. - Mhm, przystopuj, bo zaraz weźmiesz mnie tutaj. - odwróciła głowę i roześmiała się, bo Que za bardzo się wczuł i przylgnął do niej biodrami, błądząc dłońmi pod jej bluzką. - Nie pogardziłbym. - szepnął jej na ucho i zjechał dłonią na jej pośladek mocno zaciskając palce. - Ale Panu humorek dopisuje, ojej. - zadrwiła i obróciła kapsel na palcu. - Wymienię go na pierścionek, nie martw się. - skomentował, a Lisa stanęła jak wryta. - Czyli, że to było na serio? - uniosła brwi i spojrzała zszokowana na Kubę. Była święcie przekonana, że w dalszym ciągu robił sobie z niej żarty. - A dlaczego nie? Nie chcesz ślubu, więc chyba nie muszę prosić twojego ojca o twoją rękę? Myślałem, że jesteśmy niekonwencjonalną parą. - pociągnął ją na pustą ławkę obok i wziął ją na kolana. Lisa dotknęła dłonią jego czoła, jakby sprawdzała czy nie ma gorączki. - Pojebaną parą. - dorzuciła od siebie, bo zabrakło jej słów. - Ale ja nie noszę biżuterii. - dodała w dalszym ciągu bawiąc się 'pierścionkiem' zaręczynowym. - Niemożliwa jesteś. Ja o dupie, ty o zupie. - skomentował wywołując cichy chichot u Lisy. - O czyjej dupie? - roześmiała się i zacisnęła uda, gdy zjechał dłonią do jej krocza. - Mojej. - przewrócił oczami i odgarnął jej włosy z karku, składając na nim mokry pocałunek. - Zawsze mnie w coś wrobisz. Jak nie wspólne mieszkanie, to dogadanie się z prezesem, a teraz to. - wydęła usta udając niezadowoloną. - Nie widzę, żeby ci to przeszkadzało. - skomentował, a Lisa w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec, za który ją od razu złapał. - Wiesz, gdzie możesz go sobie wsadzić? - zapytał wykręcając jej rękę. - Tam, gdzie sobie pan zażyczy. - zażartowała wiercąc się na jego kolanach. - I to ja jestem nienormalny. - przewrócił oczami i roześmiał się, gdy dziewczyna postukała się palcem wskazującym w usta domagając się pocałunku. - Boże, ale mam na ciebie ochotę. - skomentowała głośno i wtuliła twarz w jego szyję. Przymknęła oczy zaciągając się jego zapachem i mruknęła z zadowoleniem. - Pójdziemy do Pompidou? Później możemy robić tylko to co sobie zażyczysz. - potarła dłonią jego policzek patrząc mu w oczy. - Wszystko czego sobie zażyczę? - zapytał upewniając się, że zdaje sobie sprawę z tego co powiedziała. - A dlaczego nie? - wstała z jego kolan i wygrzebała z kieszeni gumkę do włosów, związując je w niechlujny kok, bo było jej za gorąco od sierpniowego słońca. - To wezmę cię od tyłu. - szepnął jej na ucho, za co dostał od razu po tyłku. 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz