AAE

700 36 0
                                    


- Rany boskie... - Lisa zepchnęła z siebie Kubę i usiadła ciężko oddychając. Jej ciało błyszczało od potu, a w głowie kręciło się od braku powietrza. Pociągnęła na siebie kołdrę i przeczesała palcami wilgotne włosy. Chłopak leżał obok niej, a na jego twarzy malował się blogi uśmiech.- Żyjesz? - zaśmiał się i podparł na łokciu, obserwując ją. - Żyję. Jesteś taki nienasycony, zwierzę po prostu. - podkręciła głową i pochyliła się całując go delikatnie. - Może kolejna runda? - mruknął w jej usta i przyciągnął ją do siebie. - Nie ma opcji, nie mam siły. - próbowała go odepchnąć, ale złapał ją za nadgarstki i przetoczył się na nią. - Kuba, już nie... - protestowała, ale nic sobie z tego nie robił, pocałunkami obsypując jej szyje, a następnie dekolt. - Muszę zbierać się do pracy. Naprawdę. - zachichotała, gdy jego zarost ją połaskotał. - Wydaje ci się. - nie dawał za wygraną, zsuwając się niżej, aż dotarł wargami na jej podbrzusze. - Zlituj się. Proszę. - jęknęła, unosząc biodra. - Kuba... - wyswobodziła jedną rękę i pociągnęła go za włosy, żeby spojrzał na nią. - Jesteś fantastyczny, naprawdę. Ale miej litość. Nie mam takiej kondycji jak ty. - zaśmiała się, gdy w moment zawisł nad nią, opierając się na rękach po obu stronach jej głowy. - Nie martw się, popracujemy nad twoją kondycją. - zażartował, ponownie ją całując. - W to nie wątpię, tylko mnie nie przetrenuj. - straciła go z siebie i usiadła rozglądając się za koszulką. - Tego szukasz? - Kuba uniósł w górę zwinięty materiał i rzucił w nią. - Chodź pod prysznic. Ale to będzie tylko prysznic! - podkreśliła, widząc jego błysk w oku. 

Zbliżała się 17.00, kiedy Lisa była w końcu gotowa do wyjścia. - Cholernie gniecie się ta koszula. - skrzywiła się i podwinęła rękawy. - Wyglądasz super. - podał jej kolczyki, które sobie przygotowała. - Spakowałaś się? Będę po ciebie około północy, kopciuszku. - pocałował ją w czoło i opadł na kanapę, biorąc do ręki pada. - Wrzuć mi do torby te trzy koszulki z suszarki, coś do spania, bieliznę... Kosmetyczkę zabieram ze sobą, Weź mi tylko krem do twarzy i coś do demakijażu. - poprosiła go, ale zorientowała się, że chłopak nie do końca jej słucha, bo wciągnął się w wybieranie swojej drużyny. - Mówię do ciebie! - rzuciła w niego klapkiem, którego złapał w ostatnim momencie, aby nie dostać w twarz. - A ja cię słucham! Wyłącz ten capslock! - odkrzyknął jej. - Pracuj i baw się dobrze. - pomachał jej i skupił swoją uwagę na ekranie. Lisa przewróciła oczami i już w kurtce, przeszła się jeszcze po mieszkaniu rzucając rzeczy na walizkę, aby Kuba nie zapomniał nic spakować. Usłyszała jak głośno beknął w salonie. - Świnia z ciebie. - stwierdziła i wzięła klucze do ręki. - O, jeszcze tu jesteś? - zdziwił się i posłał jej jeden ze swoich zawiadackich uśmiechów. 

Po dojechaniu na miejsce zajęła się przygotowaniem pełnej listy gości oraz kilku innych drobnostek. Tym razem na szczęście  je miała na głowie całej imprezy, wiec nawet nie czuła się zdenerwowana. Wyciągnęła telefon, bo dostała powiadomienie o nowej wiadomości. Rozejrzała się, szukając znajomego, który właśnie zapytał ją czy zmieniła kolor włosów. Po chwili odnalazła go wzrokiem i przecisnęła się do niego przez fotoreporterów. - Bry. - pocałowała go w policzek. - Z daleka wyglądały dużo ciemnej. - dotknął jej włosów i uśmiechnął się. - Będę miała jeszcze jednego chętnego na trening przed turniejem. O wilku mowa. - odebrała telefon i oddaliła się do wejścia. - Ścianka później. - Bartosz ominął czerwony dywan szerokim łukiem i odwrócił się do niej. Oczy mu błysnęły, gdy zobaczył przygotowany na stoliku alkohol. - Baw się dobrze, będę do Was zaglądać. - przedstawiła chłopaków sobie i wróciła do ścianki, bo zaczęły pojawiać się kolejne gwiazdy, a chciała zrobić relacje na Insta. Kiedy zaczął się główny koncert gwiazdy wieczoru, dała się namówić na dwa drinki. Opierała się o barierkę na antresoli i przyglądała się dobrze bawiącymi się tłumowi, kiedy zauważyła poruszenie przy pustej jus od jakiegoś czasu ściance. Zmrużyła oczy i gdy była pewna kogo widzi, sprawnie przedarła się przez tłum i złapała Que za rękę. - Miałeś być o północy! - przysłoniła oczy dłonią, gdy dostała fleszem po oczach. - Nudziłem się. - wzruszył ramionami i zignorował okrzyki w swoim kierunku, aby stanął na ściance. - Brawo ty. - westchnęła i z wdzięcznością uśmiechnęła się do szefa ochrony, który oddzielił ich od fotoreporterów. Ochroniarze odprowadzili ich na na antresolę, gdzie była strefa VIP. - Wyszłabym do samochodu. - powiedziała, prowadząc go do swoich znajomych. - Oj, już nie rób dramy. Chciałem zobaczyć co się dzieje, kolejkę jeszcze przed wejściem macie. - podszedł do  art i zamówił sobie Red Bulla, a dla Lisy wziął wodę  bo szybko się zorientował, że jest wstawiona. Kilka innych gwiazd podeszło do Que, aby pogadać, poprosić o zdjęcia, więc dziewczyna odsunęła się na bok, sącząc zimną wodę przez słomkę. - Gwiazdę w domu chowasz, na turniej nawet nie zaprosiłaś? - Bartosz zażartował z niej. - Masz rację, powinnam go trzymać w złotej klatce, bo nigdy nie wiadomo co takiemu strzeli do głowy. - parsknęła śmiechem. Obserwowała jeszcze kilka minut ten cyrk, aż w końcu podeszła do Kuby. - Idę po rzeczy, jedźmy już. - pocałowała go w policzek. Chłopak objął ją ramieniem i rozmawiał jeszcze chwilę, aż w końcu skupił uwagę na niej. - Mogę cię prosić? - zagadało ochroniarza przy schodach, aby poszedł za nimi. Pożegnała się ze współpracownikami, zabrała swoje rzeczy i pociągnęła Kubę do bocznego wyjścia. - Gdzie zaparkowałeś? - zapytała, kiedy wziął od niej torbę i wyciągnęła papierosy. - I jak tam? Wszystko dobrze poszło? - uśmiechnął się do niej, gdy doszli do auta. - Mogłem zabrać się z tobą wcześniej, bo gra mi jakoś nie szła. - stwierdził. - Wszystko super. Oczywiście musiałeś mieć wielkie wejście. - przewróciła oczami. - Chciałem ci zrobić niespodziankę, ale niestety przy tym wejściu był jakiś nowy ochroniarz i musiałem pójść od głównego, bo nie chciał mnie wpuścić. - wyjął jej papierosa z ust i rzucił na chodnik. - Wsiadaj już. - pocałował ją w czoło, bo stała w cienkiej koszuli i zaczynała się już trząść z zimna. - Głodna jestem. - oznajmiła nagle, jak tylko wyjechali z parkingu. - Hot dog i kawa ci wystarczy? - zapytał, pamiętając, że kawałek dalej jest stacja benzynowa. - Starczy. - mruknęła i przymknęła oczy, kładąc jeszcze dłoń na jego udzie. Minął stację, bo dziewczyna przysnęła zanim chociaż pomyślał, żeby zmienić pas.

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz