AK

757 46 3
                                    

Następny tydzień zleciał Lisie tak szybko, że nawet nie miała czasu zatęsknić za Kubą, który momentami był zazdrosny o jej pracę. Za dnia nie mogła znaleźć nawet kilku minut na swobodną rozmowę, a gdy dzwonił wieczorem, to była nie do życia i praktycznie zasypiała podczas wymiany smsów. Całą sobotę nie mógł złapać z nią kontaktu, a kiedy w końcu do tego doszło to posprzeczali się o jej pracę podczas krótkiej wymiany zdań na messengerze. Lisa już nawet specjalnie wyciszyła okno czatu z nim, bo myślała, że po prostu wybuchnie. Ku jej radości pierwsza niedziela sierpnia była handlowa, więc kiedy odespała wybrała się na zakupy i posprzątała mieszkanie. "Możesz w końcu łaskawie do mnie zadzwonić?" przeczytała jedną z kolejnych wiadomości od Kuby, które zostawiała bez odpowiedzi. Ułożyła się na leżaku na balkonie i wybrała jego numer. - Dzwonię. - oznajmiła, gdy odebrał. - Co się z tobą do cholery dzieje? - zapytał od razu ostrym tonem. - Ze mną?! Czy ja ci dupę zawracam podczas koncertu? - siliła się na spokojny głos, ale nie do końca jej to wyszło. - Tak samo jak ja ci w pracy nie przeszkadzam, to ty uszanuj mój czas pracy. - dodała skubiąc skórki przy paznokciach. - To co innego. - westchnął, ale jego słowa tylko jeszcze bardziej rozjuszyły dziewczynę. - Nie, nie co innego. Uszanuj to do cholery, a nie będzie żadnej spiny. - warknęła i rozłączyła się. Sama już nie wiedziała o co mu chodzi. Z początku myślała, że to ona będzie miała problem z przyzwyczajeniem się do jego trybu pracy, ale to Kuba nie mógł się dostosować do jej pracy od poniedziałku do piątku i czasem kilku godzin podczas któregoś weekendu. - Nie będę z tobą w tej chwili rozmawiać. Ochłoń. - odebrała połączenie przychodzące i ponownie się rozłączyła nie dając mu dojść do słowa. Wyciszyła telefon i odłożyła go na parapet. Oparła nogi wyżej o ścianę i przymknęła oczy wsłuchując się w dźwięki miasta.

W poniedziałek chwilę po 17:00 wyszła z pracy w towarzystwie Roberta. Oboje mieli świetny humor, mimo początku nowego tygodnia, a Lisę już bolał brzuch od kupy śmiechu, jaką sobie dzisiaj zapewnili w ciągu dnia. - Ej, koniec. - jęknęła ocierając łzy z policzków. Robert w dalszym ciągu naśladował głos jednego z ich djów rezydentów, co wywołało u niej kolejną salwę śmiechu. - O, przeskrobał coś? - chłopak wrócił do swojego normalnego tonu i zerknął na Kubę, który wysiadł z auta z pokaźnym bukietem czerwonych róż i zaczął iść w ich kierunku. Lisa obróciła się na pięcie i zaniemówiła, mogąc ledwo dojrzeć Que zza kwiatów. - Żebyś wiedział jak bardzo. - prychnęła do Roberta i pożegnała się z nim całując go w policzek. - Co ty wyprawiasz? - podeszła do Kuby i rozejrzała się. - Odbieram cię z pracy. - wręczył zaskoczonej dziewczynie bukiet i pocałował ją w policzek. - Po co to? - zapytała głupio, tak tylko jak ona to potrafi. - Bo zasłużyłaś. Bo przepraszam. Bo tęskniłem. - podał te kilka powodów bez przerwy patrząc jej w oczy. Nie lubiła dostawać kwiatów, bo dosyć szybko więdły i tylko zostawiały po sobie bałagan, kiedy opadały z nich suche listki i płatki. Dużo bardziej wolałaby dostać nawet ananasa przewiązanego wstążką czy doniczkę z miętą, ale tym razem to przemilczała, bo bukiet był naprawdę imponujący i był to miły gest ze strony chłopaka. - Dziękuję. - uśmiechnęła się do niego i wsiadła na miejsce pasażera, gdy otworzył jej drzwi. Ułożyła kwiaty na kolanach i ostrożnie zapięła pas. - Prosto z trasy? - zapytała, wiedząc, że chłopak w nocy z niedzieli na poniedziałek miał koncert. - Nie, jeszcze prawie zrobiłem obiad. - posłał jej uśmiech, a to co powiedział wyraźnie ją zaskoczyło. - Ty, obiad? To będzie zjadliwe? - zażartowała, ale na wspomnienie o jedzeniu zaburczało jej w brzuchu. - Zaskoczyłem cię? - uniósł brwi zerkając na nią. - No trochę. - przyznała szczerze i wbiła wzrok w róże. 

- Pies był już na spacerze, skończyły mu się tabletki, więc zajrzałem też do weterynarza. - oznajmił, gdy wchodzili do mieszkania. - Co się z nim stało, co? Ktoś mi faceta podmienił. - szepnęła do psa witając się z nim. Kuba od razu przeszedł do kuchni i rozgrzał piekarnik oraz zaczął przygotowywać domowej roboty pizzę, bo ciasto akurat wyrosło podczas jego nieobecność. Lisa była zdumiona jego zachowaniem, więc żeby mu nie przeszkadzać wzięła tylko z szafki jedyny wazon jaki miała na stanie i ustawiła bukiet w rogu sypialni. Przymknęła drzwi za sobą, aby pies tam nie zaglądał i poszła ogarnąć się do łazienki, bo zimny prysznic to było to o czym marzyła podczas tego upalnego dnia. 

- Super pachnie. - stwierdziła wchodząc do kuchni i wycierając ręcznikiem mokre włosy. - Tak samo smakuje, zaufaj mi. -podszedł do niej i objął ją w pasie. Zarzuciła sobie ręcznik na ramię i przyjrzała się chłopakowi. - Mam nadzieję, że nie chcesz mi na siłę czegoś udowodnić. - powiedziała przejeżdżając dłońmi po jego klatce piersiowej. - Nie, po prostu uświadomiłem sobie kilka rzeczy. - czule pocałował ją w czoło i zamknął w objęciach mocno przytulając do siebie. 

- Okay, zwracam honor. To było zajebiste. - powiedziała Lisa po zjedzeniu swoich kawałków pizzy. - Chorizo, kozi ser, totalnie moje smaki. - oblizała usta wyraźnie zadowolona i szeroko się uśmiechnęła. - Patrz, nakarmiłem cię i od razu masz lepszy humor. Głodowałaś przez weekend? - zapytał, na co dziewczyna tylko trąciła go w ramię i zaniosła brudne naczynia do kuchni. - Ej, skąd to? - usłyszała jego podniesiony głos z sypialni. Oparła się o framugę w drzwiach i obserwowała Kubę oglądającego nowe dodatki w pomieszczeniu. W niedzielę ją poniosło i poza sprzątaniem zrobiła małe przemeblowanie, w rogu sypialni postawiła fotel w kolorze butelkowej zieleni oraz mały stolik z szarymi świecami. Na łóżku było wiele poduszek o różnych teksturach, na podłodze pojawił się biały dywanik ze sztucznego futra, parapet przyozdobiła cotton balls a na głównej ścianie nad łóżkiem zawiesiła kilka ramek z czarno-białymi zdjęciami. - Daga mi wysłała, nawet nie wiem kiedy je zrobiła. - wyjaśniła Lisa, kiedy Kuba przyglądał się fotografiom, przedstawiających ich dwójkę podczas koncertu w Olsztynie.  Sypialnia stała się jeszcze bardziej przytulna, ale nabrała także charakteru. - Aż się nie chce stąd wychodzić. - usiadł na łóżku i przejechał dłonią po grubej, plecionej narzucie. - Taki był zamiar. - posłała mu uśmiech siadając mu okrakiem na kolanach przodem do niego. - Nie lubię jak się kłócimy. - splotła palce na jego karku. - Na szczęście nie dzieje się to często. - pocałował ją w czubek nosa, wywołując u niej kolejny uśmiech. - A powiedz mi, jak z tym zabiegiem, na kiedy cię zapisali? - wrócił jeszcze do tematu. - Pod koniec roku. I tak matce udało się załatwić coś szybciej, bo terminy były dopiero na połowę 2019. - drapała go delikatnie po karku, ale widząc jego minę zacisnęła palce na jego ramionach. - Nie możesz zrobić tego prywatnie? Miałabyś już tę historię całkiem z głowy. - Nie stać mnie na to, żeby wybulić nagle półtorej wypłaty. - stwierdziła i przesiadła się na łóżko za jego plecami w dalszym ciągu masując mu ramiona. - Ale mnie stać. Jesteśmy razem i chyba możemy sobie pomagać, prawda? - zapytał odwracając głowę w jej stronę. - Nie chce brać od ciebie pieniędzy. - powiedziała stanowczo. - O pieniądzach też musimy porozmawiać, skoro masz takie podejście, a już razem mieszkamy. Ile w ogóle płacisz miesięcznie za czynsz? - zapytał prostując się, gdy zdjęła mu koszulkę. - Opłacisz zabieg, żeby móc mnie szybciej pieprzyć. Wiesz jak to brzmi? - zapytała i przejechała wargami po jego karku. - Biorąc pod uwagę twoją pojebaną logikę, to pewnie brzmi to koszmarnie. Myśląc jak dorośli ludzie w związku, to brzmi jak wspieranie się. - wyjaśnił jak krowie na rowie, a dziewczyna objęła go w pasie i mocno przylgnęła do jego pleców. - Nie mam ochoty dzisiaj o tym rozmawiać. Wrócimy do tematu, dobrze? - zapytała go na ucho i pocałowała w nagie ramię. Kuba zrezygnowany kiwnął tylko głową, bo nie chciał psuć dobrego nastroju, szczególnie, że ich weekendowa sprzeczka chyba poszła w niepamięć. 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz