Był koniec września, a wyjazd Kuby w dalszym ciągu się przedłużał. Co prawda pisał lub dzwonił do niej codziennie, ale dziewczyna nie czuła tej bliskości i otwarcia. Stał się szczególnie wycofany, kiedy świat obiegła wiadomość o śmierci Mac Millera, który był jego mentorem, autorytetem i bardzo dużo znaczył dla Que. Lisa bardzo dobrze rozumiała co to znaczy, bo sama bardzo przeżyła śmiertelny wypadek Pala Walkera, który znaczył dla niej tyle samo, jednak miała wrażenie, że mimo wszystko Kuba czuje się nierozumiany. Byłoby jej dużo łatwiej, gdyby był na miejscu, a nie tysiące kilometrów od Warszawy Nie miała za dużo czasu na rozmyślanie, bo sezon rozpoczął się pełną parą i miała bardzo dużo pracy. Jakby tego wszystkiego było mało, to dopadło ją ostre przeziębienie, z którym walczyła od kilku dni. Jechała do pracy planując w kalendarzu rzeczy do zrobienia, kiedy muzykę rozbrzmiewającą w słuchawkach przerwał dźwięk przychodzącego połączenia. - Dzień dobry. - odebrała witając się z Kubą. - Co tam? - zapytała chowając kalendarz, bo zbliżał się jej przystanek. - Mam nadzieję, że nie masz planów na weekend, bo jak wszystko dobrze pójdzie to w sobotę rano będę w domu. - oznajmił, co spowodowało przyjemny przewrót w jej żołądku. - Naprawdę? Kuba, w końcu. - odetchnęła z ulgą i wysiadła z tramwaju. - Też się cieszę. Mam dla ciebie dużo pocztówek, może w końcu udekorujesz drzwi do końca. - zaśmiał się ciepło, nawiązując do drzwi wejściowych do jej mieszkania, które od strony klatki schodowej były częściowo wyklejone kartkami. - Co chciałbyś zjeść jutro na śniadanie? Przygotuję coś dobrego. - zagadnęła go odpalając papierosa. - Zrób to na co ty masz ochotę. Dam znać przed wylotem. Kocham cię. - powiedział i rozłączył się. Ja ciebie też. Wiadomość od chłopaka wywołała na jej twarzy szeroki uśmiech, który nie schodził z jej twarzy cały dzień. Myślami już była przy weekendzie i tym co będą robić po tak długiej rozłące. - Ej, mordo. Jutrzejszy koncert aktualny? - Robert rzucił w nią zwiniętą kartką papieru, kiedy zostali sami w biurze. - Co? Nie. Chyba nie. Kuba wraca. - odwróciła się do niego. - Chociaż w sumie możemy iść. Dam ci znać. - głośno kichnęła i zamknęła laptopa. - Wyzdrowiej w końcu, a nie zarazki przez cały tydzień rozsiewasz. - przewrócił oczami i wstał od biurka. - Wierz mi, większość weekendu spędzę w łóżku. - zażartowała, na co chłopak udał, że wymiotuje. - Przynajmniej na ci oszczędzam szczegółów, którymi ty mnie raczyłeś. - wypomniała mu i spakowała laptop do torby. - Dobra, dobra. Jak cie w końcu zerżnie, to aż będziesz kipieć, aby o tym opowiedzieć. - zaśmiał się i zamknął za nimi drzwi biura.
Pod wieczór czuła, że przeziębienie rozkłada ją jeszcze bardziej, dlatego cieszyła się, że ogarnęła mieszkanie tuż po powrocie z pracy. Przed północą wyszła na ostatni spacer z psem, wzięła końską dawkę tabletek, którą popiła Fervexem i ułożyła się do snu na kanapie w salonie. Miała nadzieję, że tym razem szybko wpadnie w ramiona Morfeusza, jednak bezsenność znowu postanowiła jej dokopać. Tak jak, robiła to od prawie dwóch tygodni. Co prawda dostała leki nasenne od psychiatry, ale brała je rzadko, bo rano nie była w stanie się dobudzić. Dobijała druga w nocy, kiedy dziewczyna w dalszym ciągu przewracała się z boku na bok. Rozdrażniona odrzuciła kołdrę na bok i usiadła prosto. Spojrzała na psa, który zwinięty w kłębek spał w najlepsze. Włączyła telewizor wybierając jeden z seriali na Netflixie i zarzuciła na ramiona koc. Wykończę się, a nie zasnę. Wyszła na balkon i głęboko zaciągnęła się odpalonym papierosem patrząc na centrum miasta rozświetlone od wielu neonów. Zmarszczyła brwi, gdy usłyszała dźwięk domofonu i spojrzała na zegarek w telefonie. Stanęła przy drzwiach i zerknęła przez judasza, kiedy usłyszała hałas na korytarzu. - Kuba! - przekręciła zamek i otworzyła drzwi, kiedy zobaczyła go przez wizjer jak szukał kluczy. - Jezu, nie strasz mnie! Dlaczego nie śpisz? - odskoczył, ale za chwilę na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Jakoś nie mogłam. Miałeś być rano! - przepuściła go do środka i zapaliła światło w przedpokoju. Odstawił walizkę i przyciągnął dziewczynę do siebie mocno ją przytulając. - W końcu jesteś. - szepnęła tuląc się do niego. - Tęskniłam. - odsunęła się trochę patrząc mu w oczy. - Żałuję, że nie mogłam być przy tobie. - wspięła się na palce i pocałowała go, wyraźnie dając mu odczuć, że stęskniła się za jego dotykiem. Mruknął cicho wplatając palce w jej potargane włosy i przyparł ją do ściany. W pewnym momencie Lisa przerwała pocałunek i odwróciła głowę kaszląc, aż wydała świszczący dźwięk. - Dalej jesteś chora? - dotknął dłonią jej policzka, a dziewczyna tylko skinęła głową. - Nie daje mi pokoju to cholerstwo. - chrząknęła i przeszła do kuchni. Nalała kubek mleka i wstawiła go do mikrofalówki. Do ciepłego mleka dodała dwie łyżki miodu i zerknęła na Kubę, który jej się przyglądał. - Co jest? - zapytała i wzięła pierwszego łyka.- Chcesz mi powiedzieć, że spałaś prawie miesiąc w salonie? - zmarszczył brwi, a dziewczyna skinęła głową. - W sypialni nie ma telewizora, a bez niego tylko z tobą potrafię zasnąć. - uśmiechnęła się i dopiła resztę wstawiając kubek do zlewu. - Jest środek nocy, pakuj się do łóżka. - objął ją i lekko popchnął w kierunku sypialni. Zasalutowała mu z lekkim uśmiechem i posłusznie weszła do łóżka naciągając na siebie pościel, którą zmieniła po południu. - Wezmę tylko prysznic i zaraz do ciebie wracam. - przygasił światło zostawiając jej małą lampkę, a zanim poszedł do łazienki to poświęcił jeszcze chwilę psu, który domagał się jego uwagi.
- Brakowało mi tego widoku. - skomentowała głośno, gdy w końcu pojawił się w sypialni w samych czarnych bokserkach. - Tak? Tylko tego ci brakowało? - roześmiał się i dołączył do niej. - Całego ciebie. - mruknęła i ułożyła głowę na jego klatce piersiowej. - Do końca roku już chyba się chyba nigdzie daleko nie wybieram. - zgasił ostatnie źródło światła i zaczął bawić się jej włosami. - Spróbowałbyś. - mruknęła leniwie i opuszkami palców zaczęła błądzić po siódemkach na jego skórze. - Widzę, że go nosisz. - dotknął jej pierścionka zaręczynowego, a dziewczyna uniosła głowę, aby spojrzeć na Kubę. - Brzmisz, jakby cię to dziwiło. - przyjrzała mu się uważnie. - Czasem miałem wrażenie, że nie traktujesz tego na serio. - zażartował. - Faktycznie miałeś wrażenie. Ogarnij się Grabowski, naprawdę. - podsunęła się wyżej i krótko go pocałowała. - Nie masz pojęcia jak dobrze mieć cię w łóżku. - szepnęła w jego usta i przejechała czubkiem języka po jego wargach. Wciągnął ją bardziej na siebie i wsunął dłoń za jej majtki. - Chyba mam pojęcie. - zaśmiał się cicho, gdy jego palce dosięgnęły jej krocza. Lisa rozsunęła nogi wygodnie układając się na chłopaku i poruszyła biodrami. - Uff, nie sądziłam, że po takiej długiej rozłące jestem jeszcze w stanie tak zareagować. Odzwyczaiłam się. - zaczęła się z nim droczyć. - Te, Grabowska. Uważaj na słowa. - pogroził jej palcem, ale tylko objęła go mocno wargami i oplotła językiem. Patrząc mu w oczy poruszyła głową, tak jakby to jego członek był w jej ustach. W odpowiedzi mocniej potarł jej krocze i wsunął w nią palce. Jęknęła cicho i przejechała wargami na jego policzek, a następnie zostawiając mokre pocałunki wtuliła twarz w jego szyję. Zepchnął dziewczynę z siebie i po chwili znalazł się nad nią kontynuując pieszczoty, które były mocne i zdecydowane. - Dokładnie tak... - cicho jęknęła poddając się mu całkowicie, zgrywając ruchy bioder z jego palcami. Wbiła paznokcie w jego plecy, kiedy czuła już przyjemne skurcze w podbrzuszu. Dziewczyna miała przymknięte oczy i ciężej oddychała przez rozchylone wargi. Niedługo później orgazm przeszył jej ciało, powodując głośny, prawie żałosny jęk, a po jej policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Kiedy trochę ochłonęła znowu go mocniej objęła. - Czemu płaczesz? - zebrał wargami łzy i delikatnie ją pocałował. - Teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam. - powiedziała zduszonym głosem i pociągnęła nosem. - Już jestem. Nigdzie się nie wybieram. - szepnął w jej usta i przetoczył się na bok, na co dziewczyna wtuliła głowę pod jego szyję i splotła nogi z jego. - Dobranoc mała. - z troską pocałował ją we włosy i czuwał, dopóki jej oddech się nie uspokoił, gdy w końcu zasnęła.
________________________
Przepraszam za długą przerwę, ale nadmiar pracy i chwilowy brak komputera zrobił swoje.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...