J

852 46 4
                                    

Lisa nie widziała się z Quebo od czasu tamtego wyjazdu nad jezioro, ponieważ przerwę w koncertach wykorzystał na wyjazd, aby nakręcić nowy klip. Wysyłał jej tylko od czasu do czasu jakieś Instastories. Z błogiego snu wyrwał ją dźwięk telefonu. Jęknęła cicho i po omacku dłonią znalazła to diabelskie urządzenie i wyciszyła połączenie. Zmrużyła oczy patrząc na radio-budzik, aby zorientować się która godzina. 5:30. - Idź spać. - burknęła do psa, który pomyślał, że już pora wstawać i siedział wesoło machając ogonem. Narzuciła kołdrę na niego, ale nie zdążyła nawet przewrócić się na drugi bok, gdy telefon ponownie zadzwonił. - Halo. - warknęła gdy tylko go odebrała. Nie spojrzała nawet kto dzwonił. - Dzień dobry Pani! Jak się Pani miewa w ten czwartkowy poranek? - usłyszała wesoły głos Kuby. - Zabiję cię. - mruknęła. Włączyła tryb głośnomówiący i położyła się na boku. - Obudziłem cię? - zapytał głupio, co jeszcze bardziej ją poirytowało. Westchnęła głośno, nie mając nawet siły, by go ochrzanić. - Słuchaj, za kwadrans mam wylot, pomyślałem sobie, że możemy się spotkać na śniadanie przed twoją pracą. Później mogę nie mieć czasu przez najbliższe dwa tygodnie. - powiedział, a Lisa dosłyszała w tle jakieś śmiechy. - Chwalisz się czy żalisz, bo już nie wiem? - mruknęła przyciągając psa do siebie. - Myślę, że spokojnie możemy się spotkać około 7:30 w centrum, co ty na to? - ciągnął absolutnie niezrażony tym, że dziewczyna najchętniej by go zamordowała przez telefon. - Chyba żeś udaru dostał. - skwitowała jego pomysł. - Słuchaj, i tak już cię obudziłem, a pozwolę ci wybrać knajpę i potem odwiozę cię do pracy. - zaproponował. Odtrącił rękę kumpla, gdy ten usiłował zabrać mu telefon. Uśmiechnął się do stewardessy, gdy wchodził na pokład i rozejrzał się za swoim miejscem. - Jakiś ty Panie miłosierny. - usiadła i rozejrzała się za papierosami. - To jak? Do zobaczenia? - zapytał chowając torbę do schowka nad głową. - Nienawidzę cię. - burknęła i rozłączyła się. Zrezygnowała z fajka, ustawiła budzik tak, aby zrobić sobie jeszcze półgodzinną drzemkę i zawinęła się w kołdrę.

Po dwóch kawach i spacerze z psem była już na tyle rozbudzona, że radość, że zobaczy Kubę wzięła górę nad planowanym zabójstwem za wczesną pobudkę. Miała przeczucie, że Que jak zwykle się spóźni, więc dopiero po 7:00 wsiadła w tramwaj do centrum. Wysłała mu jeszcze smsa z nazwą lokalu i przymknęła oczy. Weszła do lokalu witając się z obsługą i poprosiła o stolik dla dwóch osób. "Będę za kwadrans" wiadomość od chłopaka pojawiła się na zablokowanym ekranie telefonu. Westchnęła niezadowolona i złożyła zamówienie także za niego. Poprzeglądała najnowsze posty w aplikacji i postanowiła wyjść jeszcze przed lokal zapalić. Ledwo schowała zapalniczkę do kieszeni, gdy zauważyła, że Kuba podjeżdża pod lokal. Za nim zatrzymał się jeszcze jeden samochód. Chyba sobie ze mnie żartujesz.... Kuba pomachał jej i razem z kumplami ruszył w jej stronę. - Bry. - pochylił się, aby pocałować ją w policzek, ale tylko bardziej odwróciła głowę i trafił wargami na jej ucho. - Uuu, Kuba, chyba sobie przeskrobałeś. - usłyszała śmiech chłopaka, którego kojarzyła jako Krzyśka. - Hej, Lisa. - powiedziała i wyciągnęła do niego rękę. Przywitała się z każdym z chłopaków, tym samym poznając całą wesołą ekipę. - Nie wiedziałam, że będzie nas więcej i wzięłam dwuosobowy stolik. Na górze, na krześle wisi zielona kurtka. Zaraz przyjdę. - przesunęła się, aby mogli wejść do lokalu. Que złapał ją za łokieć i odciągnął na bok. Wyrwał jej papierosa z ust i rzucił na chodnik. - Już zaczynasz? - spojrzała na niego uważnie. - Puść mnie, to boli. - jęknęła, gdy mocniej zacisnął palce na jej ręku. - Będziesz grzeczna i się przywitasz? Ja się za tobą stęskniłem. - powiedział cicho i nachylił się do niej. Z cichym westchnięciem dłużej oddała mu pocałunek, bo mimo poirytowania pozytywne emocje wzięły górę. - Myślałam, że będziemy sami. - szepnęła w jego usta. - I to cię tak złości? - uśmiechnął się patrząc jej w oczy, a jego dłoń powędrowała na jej kark. Kiwnęła głową robiąc smutną minę. - Nie wiem jak mi to wynagrodzisz. - dodała, gdy delikatnie zacisnął palce na jej włosach. Odchyliła głowę z cichym mruknięciem i przymknęła oczy. Kuba wykorzystał okazję jeszcze mocno, aczkolwiek krótko ją całując i odsunął się od niej otwierając drzwi do lokalu. - Ej, to moje i Kuby! - zawołała, gdy weszła na piętro lokalu i zobaczyła, że Krzysiek oraz Wojtek dorwali się do zamówionych przez nią pizzo-burgerów. - Wyglądało tak zajebiście, że nie mogłem się oprzeć. - Krzychu mlasnął z zadowoleniem i wziął potężny kęs. - Wychowanych masz tych koleżków. - zaśmiała się i przystawiła sobie krzesło do stolika. Kiedy kelnerka się pojawiła, wszyscy pozostali zgodnie zamówili te same burgery. - Mam nadzieję, że masz coś dla mnie. - spojrzała na Kubę, który rozsiadł się na krześle obok niej. - Pytona. - parsknął śmiechem Moyes, a frytka którą podkradł Wojtkowi wypadła z jego ust. Reszta męskiego składu zawtórowała mu głośnym śmiechem. - Mam tylko nadzieję, że nie zrzucił skóry. - odpowiedziała wywołując u nich jeszcze większą salwę śmiechu. - Możesz się przekonać w każdej chwili. - niezrażony Kuba rzucił znaczące spojrzenie w kierunku toalet. - Lisa, Lisa! - zaczęli skandować pozostali. Jeszcze kilka miesięcy temu w takiej sytuacji chyba spaliłaby się ze wstydu. Nachyliła się do Kuby i szepnęła mu coś na ucho. Chłopak robił coraz większe oczy, słuchając jej uważnie. - Więc? - uniosła brwi z triumfalnym uśmiechem. - Dobra panowie, koniec żartów. - powiedział nagle i przysunął do siebie koszyczek z frytkami. - Co mu powiedziałaś? - zainteresował się Wojtek. - Nie twoja sprawa. - odparła i  nabrała na łyżeczkę nieco piany ze swojej latte i oblizała ją niby niewinnie patrząc Kubie w oczy. Ten dźgał te niewinne frytki widelcem, jakby co najmniej wybiły mu pół rodziny. W końcu ich zamówienie wjechało na stół i zajęli się jedzeniem, a w międzyczasie jeden przez drugiego opowiadali co ciekawsze anegdotki z wyjazdu. - Fuck, jestem już spóźniona. - zorientowała się, gdy dostała wiadomość od przyjaciela pytającego czy idzie na fajka, bo on będzie w pracy za 5 minut. Wytarła usta serwetką. - Chodź. - wbiła Kubie palec między żebra, żeby się już zbierał. - Panowie, było miło, ale kobieta goni. - rzucił wstając i podał jej kurtkę. Lisa palnęła go otwartą dłonią w potylicę  zarzuciła worek na ramię. - Miło było was poznać, do zobaczenia. - machnęła ręką do chłopaków i skierowała się do schodów. Kuba wyciągnął jeszcze banknoty z portfela dorzucając się do rachunku i wyszedł za nią. - Żałujesz, że cię obudziłem? - zapytał odpalając silnik, gdy wsiedli do auta. Dziewczyna pokręciła głową z uśmiechem. - Nie żałuję nawet, że spóźniłam się do pracy. - dodała i włączyła radio. Kuba umiejętnie zawrócił na wąskiej uliczce i wyjechał spod lokalu. - Ciekawa z was ekipka. - stwierdziła patrząc na jego profil. - Jest wesoło, fakt. - zgodził się wyprzedzając inne auto. Sprawnie wydostał się z centrum nad Wisłę i mknął prawie pustą w tę stronę ulicą. - Wiesz, dzisiaj mnie poniosło, bo dawno cię nie widziałam, ale na przyszłość, to nie chciałabym wylądować na jakimś pudelku czy coś. - zagadnęła go, gdy wjeżdżał na most. Zerknął na nią kątem oka. - Chyba nam obojgu nie jest to potrzebne. - ciągnęła, mając na myśli zainteresowanie, gdy ktoś przyuważy ich razem, a w dobie smartphone'ów i Internetu zdjęcie obiegłoby wszystkie portale w ciągu kilku minut. - Mam się z tobą kitrać po hotelach? - zacisnął palce mocniej na kierownicy. - Nie denerwuj się. - dotknęła jego uda. - Nie miałam nic złego na myśli, ale po prostu miałabym przekichane w pracy. - wyjaśniła i pochyliła się całując go w policzek. - Masz dla mnie te pocztówki? - zmieniła temat, widząc, że chłopak nie jest skory do rozmowy. Kiwnął tylko głową i wyciągnął rękę otwierając schowek. - Kolejne do kolekcji. Dziękuję. - schowała je w kalendarz, aby się nie pogięły. Spojrzała w okno, ciągle trzymając dłoń na udzie Que. Po kilku minutach zajechał pod boczne wejście. - Możesz zatrzymać się tam za rogiem? - poprosiła go, widząc, że drzwi uchylają się i na zewnątrz wychodzi ochroniarz. - Nie. Wysiadasz tutaj lub jedziesz ze mną. - powiedział poważnie. Złapał jej dłoń i przyciągnął dziewczynę do siebie. - I jeszcze mnie pocałujesz. - dodał kładąc dłoń na jej karku, aby mu się nie wywinęła. Lisa oblizała lekko usta i odsunęła się od niego. - Mówiłam już jak bardzo cię nienawidzę? - rzuciła, ale zamiast wysiąść jeszcze musnęła ustami jego policzek. - Dam znać jak będę w Warszawie. - dorzucił i przygazował. - Musisz? - rzuciła do niego z pretensją i wysiadła z auta. - Woooo, kto to, taki Uber? - usłyszała za plecami głos przyjaciela, który stał przed wejściem z ochroniarzem i jeszcze jednym kolegą z pracy. - Tak się trafiło. - skwitowała, w duchu wiedząc, że takie wytłumaczenie ich nie zadowoli. Minęła ich i szybko weszła do środka. 


PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz