Y

857 48 2
                                    

- Słowo daję, nie robię przerw na fajka, a jak spróbujesz zapalić w aucie, to będziesz za nim biegła. - powiedział Kuba, wyraźnie niezadowolony, bo Lisa paliła już trzeciego papierosa z kolei. Stali w uliczce za Alexa Center i czekali, aż dołączy do nich reszt wycieczki, która kilka minut temu wjechała do miasta. - Po prostu się denerwuję. - spojrzała na chłopaka opierającego się o Porsche. - Czym? Daj spokój. - przewrócił oczami i założył ręce na piersi. - Jak zareagują na ciebie. Czy nie wpadnie im do głowy głupi pomysł. Wszystkim. - wyjaśniła zaciągając się. Jeszcze jej takiej nie widział. Krążyła w kółko po chodniku, patrząc pod stopy. - Są. - oznajmiła, gdy zauważyła srebrnego Tuscona na polskich blachach. - Jak się jechało? - zapytała, gdy brat wysiadł z auta. - Spoko, puste drogi w nocy. - odparł i skierował wzrok na Kubę. - Kuba, to mój brat Grzesiek, Adrian, a ten mały śpioch to Kacper. - przedstawiła ich sobie. Widziała, że jej brat był nieco zmieszany, nie wiedząc czy to jakiś żart czy co, więc gromiła go spojrzeniem, aby nie palnął nic głupiego. Kuba uścisnął im dłonie. - To co, jedziemy? Nie będziemy tracić czasu.- objął Lisę w pasie przyciągając ją do siebie, bo widział, że już chciała się odsunąć. Chłopaki kiwnęli głową i zamienili się za kierownicą. Gdy tylko odpalili silnik dziewczyna widziała jak zaczęli żwawo rozmawiać zerkając w ich stronę. - Tak źle było? - Kuba zaśmiał się i pocałował ją w skroń. - Wsiadaj, - otworzył jej drzwi od strony pasażera. - Wsiadaj do cholery, cuchniesz już jak popielniczka. - pogonił ją, gdy sięgała do kieszeni po paczkę papierosów. Wsiadła do auta, a obrażoną miną ostentacyjnie demonstrowała jak bardzo jest niezadowolona. Chłopak zatrzasnął drzwi i wsiadł za kierownicę. - Przestań już. - upomniał ją i dotknął jej uda. Splotła palce z jego i zsunęła się niżej w fotelu, ale nie odezwała się słowem. 

Zajechali do Billund grubo przed południem. Niestety nie mogli jeszcze się zameldować, bo apartament był nieposprzątany po poprzednich gościach, więc zahaczyli o safari zoo i zajechali pod miejsce zamieszkania chwilę po 16-ej. Lisa przywitała się z właścicielem, załatwiła wszelkie formalności i zawołała resztę do środka. Położyła swoje rzeczy na pojedynczym łóżku pod oknem w sypialni, a Kuba zaraz zajął to obok niej. Chrześniak wylądował na górnej części piętrowego łóżka, a jej brat na dolnej. - Zostaje ci kanapa w salonie. - uśmiechnęła się do Adriana. - Spoko, będę mógł grać do późna. - wzruszył ramionami, a Lisa dopiero teraz zorientowała się, że zabrali ze sobą plejaka. - Żeście zgłupieli? - popukała się w głowę patrząc na nich. - Ej, dobra opcja. - Kuba ucieszył się i zaczął z resztą przeglądać gry. - To chyba mam was z głowy... - stwierdziła, ale nikt nie zareagował, bo byli pochłonięci ustalaniem kto z kim pierwszy będzie grał. - Rozpakujcie się chociaż! - krzyknęła i wyszła na taras. Podstawiła sobie pod nogi drugie krzesło i wygodnie usiadła wybierając numer do matki. - Dojechaliście już? Jak droga? - usłyszała na powitanie. - Już dawno. Chłopaki chyba się nie ruszą sprzed telewizora. - westchnęła i położyła na stole książkę. - Kto tam z wami pojechał? Grzesiek mówi, że go zna. - Lisa jęknęła w duchu słysząc pytanie matki. - Znajomy. Coś na zasadzie Bastiana, więc dlatego go kojarzy. - wyjaśniła i dzięki Bogu rodzicielka nie drążyła już tematu, bo nigdy się nie wtrącała w jej sprawy sercowe. - O, tu jesteś. - Kuba wyszedł na zewnątrz. - Pozdrów mamę! - krzyknął, gdy zorientował się z kim dziewczyna rozmawia. Przewróciła oczami i rozłączyła się. - I co się drzesz? - skarciła go spojrzeniem. - Co taka niezadowolona jesteś? - zapytał zdejmując jej nogi z krzesła. - Nie wierzę, że pleja wzięli. I jeszcze ty się w to wkręciłeś. - zsunęła buty i położyła stopy na jego udach. - A daj spokój, przynajmniej jakoś się ze mną oswoili. - zażartował. - Chociaż jestem dla nich Que i ciągle się poprawiają. - zaśmiał się i zdjął jej skarpetki. - Głodny jestem, robimy jakiś obiad? - zaczął masować jej stopy, co Lisa przyjęła z zadowoleniem. - Możemy coś zrobić, chociaż ciotka coś im przygotowała i wystarczy odgrzać. - przeciągnęła się i trąciła go nogą w brzuch. - Nie mogłaś wybrać tej podwójnej kanapy? - wrócił do tematu łóżek. - Będą siedzieć do późnej nocy, więc sypialnia będzie dla nas. - wyjaśniła mu swój chytry plan. - Ty jednak czasem myślisz... - rzucił z uśmiechem i złapał ją za kostkę, gdy wierzgnęła, aby go kopnąć. Przekomarzali się jeszcze chwilę, aż w końcu i Lisa poczuła głód, więc wzięli się za przygotowywanie późnego obiadu. 

Wieczorem stało się tak jak przewidziała Lisa. Młodzież skupiła się na grze w FIFĘ, a para miała sypialnie dla siebie. - Jutro punkt 10 wychodzimy, więc będzie trzeba ich zagonić do spania. - oznajmiła, gdy Kuba wrócił z łazienki. - Daj spokój, masz tutaj tylko jednego dzieciaka, który i tak będzie naśladował resztę. - zaśmiał się i zaczął przesuwać szafkę nocną dzielącą ich łóżka. - A to co, kolonie? - zaśmiała się, gdy po chwili złączył ich łóżka. - Jezu, wiedziałem, że ci się skądś to wzięło. Sypiałaś już z chłopakami na koloniach? Ile ty miałaś lat? - udał oburzenie i usiadł opierając się o ścianę. - 12. Na złączonych łóżkach mieściło się więcej osób. Rekord to około 11 na dwóch tapczanach. - wyjaśniła, a Kuba udał, że się przeżegnał. - Jeszcze orgie, matko boska. - położył dłonie na policzkach robiąc zszokowaną minę. - Jeżeli ktoś tu jest zwyrolem to ty. - dźgnęła go palcem w bok, ale zaraz tego pożałowała, gdy złapał ją mocno za nadgarstek. - Zechcesz wyjaśnić młoda damo? - uniósł zabawnie brwi, co spowodowało u niech wybuch śmiechu. - Właśnie to. Podnieca cię władza. - pokazała mu język i próbowała się od niego odsunąć. - Masz na myśli to? - zapytał poważnym głosem i drugą dłoń położył na jej szyi od razu zaciskając palce. Lisa kiwnęła głową. - To też? - wplótł palce w jej włosy i mocno szarpnął. Przytaknęła obserwując go. - A ty to lubisz. Kto tu jest gorszy? Co byś pozwoliła mi ze sobą zrobić, co? - nachylił się do niej ściszając głos. Patrzył jej w oczy. - Nie wiem czy to kwestia tego na co bym pozwoliła czy raczej tego co miałbyś ochotę ze mną zrobić. - zagryzła wargę i odetchnęła głębiej, gdy wzmocnił ucisk na jej szyi. - Nie masz pojęcia jak czekam na taki dzień. - powiedział chrapliwie i wpił się w jej usta. - Znajomy tak? - usłyszała szyderczy głos swojego brata i oderwała się od Kuby. - Pukać nie umiesz?! - upomniała go podniesionym głosem. - Nie byliście przypadkiem zajęci? - wstała z łóżka patrząc na brata. - Siadaj do kurwy nędzy. - warknął Kuba i ku jej zaskoczeniu pociągnął ją z powrotem na łóżko. Grzesiek przyglądał się im opierając się o framugę. - Wezmę tylko rzeczy. - stwierdził w końcu, wyjął z walizki swojego laptopa i wyszedł zamykając za sobą drzwi. - Co to miało być, co? - naskoczyła na chłopaka i wstała z łóżka biorąc papierosy. Machnęła ręką, żeby nie zawracał sobie głowy tłumaczeniem i opuściła pokój. 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz