Rozdział 2

5.6K 179 54
                                    

Ocknęłam się gdy usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach. Nieznany wszedł bez słowa pociągnął mnie za włosy zmuszając do tego abym wstała... Nie było to takie łatwe. Sznur którym byłam związana zaczynał się pod biustem a kończył nad kolanami. Do tego potęgujący, narastający ból. Cały makijaż miałam rozmazany.

-Spałaś? -zapytał

-Co cie to obchodzi -byłam arogancka, choć często tego żałowałam, nie umiałam przyznać się do porażki że ktoś jest silniejszy niż ja. Nie potrafiłam ugryźć się w język

-Dobra kurewko... chciałem cię odwiązać ale siedź sobie tu dalej i zdychaj, bez jedzenia i picia -uśmiechnął się i odwrócił plecami

Najbardziej to chciało mi się sikać... pić też... jeść prawie w cale, gdy byłam zła lub nerwowa nie umiałam jeść... nie czułam głodu i już

-przepraszam... -z trudem mi to przyszło, odwrócił się

-Co? Chcesz żebym cię odwiązał?

-Albo chociaż poluźnił sznur -byłam prawie naga... całe ciało miałam zapewne okaleczone, aż bałam się patrzeć... W końcu do mnie podszedł i zaczął odwiązywać... poczułam ulgę. Łatwiej mi się oddychało

-Masz minutę na skorzystanie toalety -gdy mnie odwiązał całą wyprowadził mnie z pokoju i pokazał drzwi na przeciwko -będę odliczał, pozostało ci 58 sekund

Szybko weszłam do łazienki aby załatwić to co miałam, ale ulga. Gdy myłam ręce usłyszałam zza drzwi, że zostało mi 15 sekund. Przemyłam ranę na ręce która powstało gdy Daniel rzucił mnie na beton... zaschnięta krew... gdy skończyłam wyszłam... jak się okazało sekundę przed czasem

-Właź tu -otworzył mi drzwi pokoiku w którym mnie przetrzymywał -posiedź tu... nie będę wiązał. I tak nie uciekniesz, mam sprawę do załatwienia a gdy wrócę zajmę się tobą -nie zdążyłam nawet odpowiedzieć bo wyszedł, zostawił jednak światło... mogłam pooglądać swoje rany. Miałam pełno otarć na brzuchu, udach i rękach... niektóre krwawiły... niektóre nie. Przede wszystkim bolało mnie ciało. Niby trochę ulga ale dalej zastanawiałam się co dalej... Nie wiem ile czasu upłynęło... która godzina. W końcu wrócił

-Masz tutaj -podał mi siatkę

-Co to?

-Nie zdawaj durnych pytań! -uderzył mnie w twarz ręką w której trzymał klucz... rozciął mi wargę. Poczułam smak krwi.

-Przepraszam -zaczęłam się bać... co ten furiat mi jeszcze zrobi, niech mnie zabije już... ileż mogę to znosić. Nachylił się nade mną i chwycił moją głowę za podbródek... patrzył mi w oczy, ja jemu też. Dopiero w tej chwili zobaczyłam jaki jest przystojny... ciemne włosy, szare głębokie oczy, delikatny zarost, postawny, wysoki... dobrze ubrany... ewidentnie lubił być władczy... wyglądał już tak... to było w jego naturze. Niespodziewanie mocno mnie pocałował po czym zaczął ssać dolną wargę. Bolało... wyrywałam się. On jednak ani nie drgnął... Mocno mnie trzymał... Kątem oka zobaczyłam jak napinał swoje mięśnie. Gdy mnie puścił zaczęłam krzyczeć

-Oszalałeś?!

-Zamknij się i ciesz się że już nie krwawisz... nie widziałaś chyba jak bardzo zmasakrowany masz ryj... -na jego ustach pojawił się uśmiech-Ubierz się i chodź na dół puki mam dobry humor

Gdy wyszedł ja otworzyłam siatkę... 2 podkoszulki, 2 pary spodni, 2 pary skarpetek i jedna bluza. Nawet ma gust chłopak... ubrałam czarne spodnie z niewielkimi pojedynczymi dziurami... takie były modne... czyżby się na tym znał? założyłam białe skarpetki i biały zwykł t-shirt, wyszłam z pokoju. Pierwszy raz sama. Stał na dole... obok schodów. Zeszłam...

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz