Rozdział 62

1.3K 70 10
                                    

Całą resztę dnia siedziałam przed telewizorem i zastanawiałam się jak mu powiedzieć. Widziałam że próbuje wrócić do normalnego życia... zaczął nawet trochę pracować. O 23 poszłam spać. Gdy się kładłam on pracował i gdy się zbudziłam też go nie było... miejsce obok nawet nie było ruszane. Nie przyszedł do mnie? Wygramoliłam się z łóżka i ujrzałam go siedzącego w salonie. Pił kawę i jadł jajecznicę.

-Ej nie kładłeś się spać? -zapytałam

-Kładłem... ale ogarnąłem łóżko... zdziwiona? -położyłam mu głowę na ramieniu i ziewnęłam

-Daj mi się napić -zwinnie odebrałam mu kubek gorącej kawy i się napiłam -proszę, oddaję -uśmiechnął się i odebrał kubek

-jesteś głodna?

-Nie

-Musisz jeść -jego reakcja była gwałtowna

-Marcin... nie zachowuj się jak dzikus -wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąć. Nawilżyłam twarz, przebrałam się w szare spodnie dresowe ze ściągaczami na dole i czarną bluzę z napisem "Adidas" do tego białe skarpetki i spięłam włosy w wysoki kucyk

-Co jemy na obiad? -zawołałam zza kuchennej wyspy

-Zamówimy coś -odburkną nie podnosząc na mnie wzroku. Był wpatrzony w przeglądanie stron samochodowych

-Nie

-Co nie? -zapytał, czułam w jego głosie rozdrażnienie

-Nie zamówimy -nie dostałam odpowiedzi i się zdenerwowałam -Kurwa Marcin! Wyłącz tego jebanego laptopa... od wczorajszego południa nom stop na nim siedzisz!

-Uspokój się -odstawił go na stolik i ze spokojem patrzył na mnie -Czemu jesteś taka nerwowa?

-Bo zamiast odpocząć to ty siedzisz w tym gównie

-Jak nie siedzę w tym gównie to myślę o Tomku! -warknął

-To może pomyśl o... -zawahałam się bo nie wiedziałam czy to dobry pomysł -pomyśl o naszym dziecku -podkreśliłam słowo naszym ale Marcin jakby nie zrozumiał

-Nasze -popatrzył na mnie i też podkreślił to słowo -nasze dziecko też nie żyje -widziałam ból na jego twarzy

-Marcin... -głos mi zadrżał -jestem ponownie w ciąży -wyszeptałam i rozpłakałam się. On sam wstał i podszedł do mnie. Oczy miał rozszerzone, widziałam że nie dowierzał

-Jak ponownie... niedawno poroniłaś...

-To cud... ale się udało... Marcin ja 3 tygodnie temu poroniłam a od 2 tygodni jestem w ciąży...

-Kochanie -rozpłakał się i przytulił mnie do siebie

-Poradzimy sobie? -wyszeptałam przez łzy

-Jasne że tak... nie wiem jak... ale jakoś -uśmiechnął się smutno

-Ale dziecko urodzi się już w Holandii? -zapytał mnie

-Dziecko narodzi się jakoś w listopadzie... -westchnęłam -a my w maju się pobieramy... w sierpniu opuścimy Polskę... okej?

-Okej

Przez całą resztę dnia siedzieliśmy wtuleni w siebie, przerwy stanowiły tylko wyjścia do toalety czy po jedzenie. Wieczorem Przemek zabrał Marcina oglądać jakiś samochód. Gdy wrócił ja już czekałam z kolacją. Zapiekanka z serem i szynką. Zjedliśmy w zupełnej ciszy, później wzięliśmy wspólny prysznic i pierwszy raz od tamtych strasznych wydarzeń się kochaliśmy.

W środę o 9 odebrałam wyniki badań krwi. Tak byłam w ciąży, ginekolog ustaliła mój termin na 16 listopada... Widziałam że Marcin naprawdę był zmieszany i ledwo co rozumiał z tego co obecnie dzieje się w jego życiu


*******************************************************

Kochani! Jak zauważyliście ostatnio mało piszę a jest to przez to że w swoim prywatnym życiu mam problemy. Nasuwajcie mi pomysły na tą książkę bo niestety przez to wszystko tracę wenę.


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz