Rozdział 9

3.4K 146 0
                                    

Leżałam jakiś czas na łóżku zwijając się z bólu, w końcu zasnęłam. A kiedy się obudziłam to nie wiem nawet która była godzina... Czułam parcie na pęcherz, muszę iść siku... Gdy wstałam nie byłam pewna czy mogę w sumie wyjść z pokoju. Zawahałam się ale w końcu nacisnęłam klamkę. Na korytarzu było cicho. A w całym domu było ciemno, nie ma go? Zastanawiałam się nad tym. Gdy w końcu skorzystałam z toalety postanowiłam go poszukać. Niepewnie zeszłam na dół. Bałam się w ogóle włączać światło... gdy mnie złapał mogła być maksymalnie 11... więc zasnęłam najpóźniej koło 14.... a jest już ciemno, no to która godzina? Zauważyłam że w całym domu zostały zdjęte zegary... i nawet nie było mojej rozpiski. Czyżbym była skazana na śmierć? W co ja się wpakowałam.. usiadłam na krześle kuchennym a po moich policzkach popłynęły łzy. Ciekawe gdzie Tomek... Zastanawiałam się nad tym... może Marcin jest teraz u niego i tej kobiety która go zabrała? Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam pojemnik z sałatką grecką. Nałożyłam dwie łyżki na talerz i zjadłam w zupełnej ciszy... Posprzątałam za sobą i zastanawiałam się co dalej.. Postanowiłam zajrzeć do jego sypialni... zabije mnie za to jeżeli tam jest. A jeśli go nie ma to nic mi nie grozi... jedyna opcja że tam jest. Poszłam szybko na górę i otworzyłam jego drzwi... Otwarte! Szok! Ale po włączeniu światła dostrzegłam że go nie ma... przecież to nie możliwe, on nigdy nie zostawiał otwartych drzwi jak go nie było w domu. No to musi gdzieś być... jeszcze raz przeszukałam każdy zakątek i nie było go... coś pokusiło mnie aby zajrzeć do jego szafy. W tedy przeżyłam jeszcze większy szok bo nie było nawet jego ubrań... Rzeczywiście ze szafek zniknęły jego rzeczy, zdjęcia synka... nie wiedziałam o co chodzi. Nie mogłam uciec bo drzwi były zamknięte na wszystkie możliwe zamki... siedziałam i czekałam... i nie wiem ile czasu upłynęło... na pewno nie jeden dzień... ani nie dwa... Każdy dzień wyglądał tak samo... budziłam się, poranna toaletka, jedzenie, leżenie, toaleta, jedzenie, spanie... Czekałam i czekałam... w jakimś momencie spostrzegłam że jedzenie się kończy... a ja nie mogę zrobić zapasów bo nie mam jak wyjść... Miałam wrażenie jak bym została zaklinowana w łodzi na środku oceanu i skazana na pewną śmierć. Zaczęłam też mieć schizy... wydawało mi się że ktoś chodzi po domu, że słyszę głosy. Był to efekt że od bardzo długiego czasu z nikim nie rozmawiałam. Straciłam poczucie czasu.. bo wszędzie były spuszczone rolety antywłamaniowe.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz