Rozdział 93

1.1K 56 6
                                    

-Co ze mną? Gdzie pójdę na te dwa lata? Do domu dziecka? -siedziałam sama w kuchni i piłam herbatę na uspokojenie kiedy usłyszałam załamany głos mojej siostry. Dom bez rodziców wydawał się całkowicie pusty, wielki i cichy... atmosfera była bardzo przygnębiająca a ja nie potrafiłam pozbierać myśli

-Nie pozwolę na to... -odpowiedziałam przytulając ją mocno

-Mamy już tylko siebie.. -westchnęła

-Jest jeszcze babcia i dziadek.. oni też zawsze nam pomogą, babcia pojechała z Marcinem do księdza załatwić pogrzeb a jutro zajmiemy się całą resztą

-Ciocia Maja dzwoniła, pytała się czy ma przyjechać.. mówiłam że nie

-I dobrze.. musimy radzić sobie same

Płakałyśmy jeszcze bardzo długo aż w końcu położyłyśmy się spać

We wtorek z samego rana pojechałyśmy do zakładu pogrzebowego i na cmentarz, wybrałyśmy im trumnę z jasnego dębu z wielkim złotym krzyżem, a na cmentarzu wybrałyśmy ustronne miejsce pomiędzy drzewami. Kiedy zapłaciłyśmy grabarzowi za wykopanie dziury mogłyśmy jechać załatwiać stypę, babcia obdzwaniała całą rodzinę a Marcin załatwiał sprawy z Justyną... Sama go o to poprosiłam. Kiedy wszystko było załatwione i opłacone wróciłyśmy do domu

-Nie było was cały dzień -babcia przyszła nam na powitanie, chwilę temu miała przestać płakać bo miała całe czerwone i zaszklone oczy

-Dużo załatwień -odpowiedziała jej Angelika

-Ale się udało -dodałam -nie obraź się babciu ale nie mam ochoty nic za bardzo jeść

-Jeśli ty nie masz to chociaż nakarm mojego prawnuka albo prawnuczkę -popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem jak by chciała mi uświadomić że nie jestem sama

-Dobrze, proszę cię idź do Angeliki na górę.. Wszyscy źle to znoszą ale ona najgorzej.. ja w tym czasie umyję ręce i coś zjem

-Oczywiście.. kupiłam w aptece lekarstwa na uspokojenie takie które nie zaszkodzą dziecku

-Dziękuję -uśmiechnęłam się i po moim policzku popłynęła łza.. chciałam teraz zadzwonić do mamy albo taty.. zapytać jak się mają... opowiedzieć że pomogę dziewczynie którą Fredo skrzywdził.. Tęskniłam za nimi niewyobrażalnie. W kuchni zobaczyłam że babcia zrobiła pomidorową.. nałożyłam sobie ale zjadłam dosłownie 5 łyżek i czułam się najedzona

-Kochanie -Marcin zapłakany wbiegł do kuchni i przytulił mnie mocno -przepraszam... za wszystko cię tak strasznie przepraszam.. nigdy więcej cię nie uderzę, i tak bardzo chcę żebyś wybaczyła mi że cię więziłem... skrzywdziłem... okaleczyłem

-Cii.. -uspakajałam go

-Zabrałem ci kurwa cenny czas z nimi

-Przestań! -podniosłam na niego głos automatycznie wpadając w płacz -nie wiedziałeś.. jesteś dobrym człowiekiem...

-Wybacz mi -prosił dalej

-Wybaczyłam już dawno, chodź do sypialni

To tam właśnie się położyliśmy i mocno się w siebie wtuliliśmy. Nie wiem jak długo to trwało nim zaczął się odzywać

-Udało mi się namierzyć tego araba yyy.. -za jąkał się -Abdusa

-Samada..? -zapytałam dla pewności

-Tak.. trudne to było ale Tarek ustalił gdzie mieszka i się z nim skontaktował, to stary 89 letni facet.. który ma 15 burdelów o których wciąż nie wie policja.. powodzi mu się bardzo dobrze... i to prawdopodobnie tam właśnie jest Justyna.. ma teraz zmienione imię na Latifa.. Latifa Maluf.. i nie było by to takie pewne że jest w burdelu gdyby nie to że od razu na wstępnie Samad poinformował go że pracuje w jego miejscu, nie mówił też dokładnie jakim ale poinformował że godzina z Latifą jest cenna bo kosztuje aż 1014 riali... na polskie to jakieś tysiąc

-To bardzo dobre wieści -uśmiechnęłam się na moment

-Dla czego nie odbierasz telefonów od Malwiny?

-Nie mam nastroju... jeśli chce to może tu przyjść.. -pocałowałam Marcina w policzek i zażyłam leki na uspokojenie. Zasnęłam

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz