-Nic nie mów... po prostu za mną chodź -postawiłam go na ziemi i szybkim krokiem udałam się przed siebie w głąb lasu
-Bojem sie chce do domku -malec rozpłakał się a ja nie wiedziałam co zrobić, przytuliłam go i obiecałam że nic mu się nie stanie
Szliśmy długo przez las aż w końcu zobaczyłam prześwit
-Wyszliśmy na drogę! Tomuś! zaraz ktoś nam pomoże -przytuliłam go
-A ja chciem do domku! -powtórzył po raz setny
-Będziesz miał nowy dom -uśmiechnęłam się
Nie chciałam się nim zajmować, ale skoro uciekłam z nim to muszę go wychować, nie pozostawię go na pastwę losu. Czułam wolność i lekki strach... wiedziałam że Marcin już wrócił i że wie że nas nie ma... ale mam nadzieje że nas nie znajdzie, długo szliśmy drogą. Musiałam nieść Tomka bo nie dawał rady iść, ja sama byłam już wyczerpana, gdy zobaczyłam w oddali dom postanowiłam się tam udać, nie mając pojęcia gdzie w ogóle idę i kto tam mieszka. Zadzwoniliśmy na dzwonek bo bramka była zamknięta, przed domkiem była maleńki ogródek taki trochę babciny... i też nie pomyliłam się. Drzwi otworzyła jakaś staruszka
-Kim jesteście? -zawołała stojąc w drzwiach
-Pomoże nam pani? -wręcz o to błagałam
-Wejdźcie -otworzyła nam bramkę i zaprosiła do środka, domek był malutki i skromnie urządzony w starym stylu. Opowiedziałam całą historię... staruszka obiecała nam pomoc
-Pewnie jesteście głodni -powiedziała gdy wypiliśmy herbatę
-Ja chce spać -powiedział Tomuś
-Oh no to chodź, pościelę ci i się położysz -nieznajoma wzięła go za rękę i poprowadziła do pokoju, po chwili wróciła
-Zrobimy naleśniki? Jesteś głodna? Źle wyglądasz
-Pomogę pani -wstałam i zabrałam się do roboty
-Przeżyłaś piekło?
-Tak -przełknęłam ślinę -nie chcę tam wracać
-Rozumiem cię, ale ten chłopiec nie jest twój -doskonale o tym wiedziałam... mimo wszystko nie wiedziałam jak go oddać nie spotykając się z Marcinem
-Ale boję się.. nie wiem co robić, muszę wrócić do domu -po policzku spłynęła mi łza. Starsza pani już się nie odezwała. Dała nam nocleg, nakarmiła nas, pozwoliła wziąć kąpiel... byłam jej bardzo wdzięczna, poszłam spać koło 21. Wykończona, położyłam się obok Tomka i zasnęłam.
Rano obudziło mnie zamieszanie i głośne rozmowy... -dobrze zabiorę ją, przepraszam, to histeryczka, jest chora -znałam ten głos, Marcin... nie to zły sen nie! Otworzyłam oczy i zobaczyłam że stoi nademną.
-Chodź kochanie -nie pozwolił mi się nawet ubrać ani odezwać tylko szybko zaprowadził mnie do samochodu i odjechał z piskiem opon
Podczas jazdy nie odzywał się do mnie tylko ze względu na Tomka... Długo jechaliśmy aż w końcu znowu to samo...
-Wysiadaj -warknął
Jakaś kobieta zabrała Tomka i odjechali czarnym mercedesem
-Co się patrzysz?! do domu kurwo! -Marcin był mega wściekły
Od razu po wejściu zamknął drzwi na 4 zamki i klucze schował do kieszeni
Przeszliśmy do salonu
-Jak się z tym czujesz szmato?! -złapał mnie za włosy i rzucił na podłogę -moi ludzie cię wszędzie znajdą! i zginiesz w cierpieniach następnym razem -oczy miał zimne jak lód -gdyby nie ta twoja piękna buźka to bym cię od razu zajebał!
-A co zakochałeś się w niej?! -krzyknęłam na niego... nie bałam się, było mi wszystko jedno, byłam za silna na strach. Uderzył mnie z pieści w twarz i rzucił na ziemie. Po czym poszedł do swojej sypialni, ja też postanowiłam iść do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i straciłam nadzieję że kiedykolwiek będę jeszcze wolna.
CZYTASZ
Porwana
Teen Fiction-I jak się z tym czujesz szmato? -złapał mnie za włosy i rzucił na podłogę -Moi ludzie cię znajdą i zginiesz w cierpieniach... Obiecuję -nie bałam się go, byłam zbyt silna by się bać. -Gdy by nie ta twoja śliczna buźka, dawno byś nie żyła! -Oczy m...