Rozdział 55

1.6K 80 4
                                    

-Dziewczyny mogłybyście wziąć Matteo na spacer po okolicy, nie wiem czy wiecie że on zostaje i będzie studiował biznes? -mama przyjaźnie się uśmiechała 

-Muszę wyskoczyć na siłownię ale jak najbardziej koło 18 możemy iść -powiedziałam 

-Proszę nie robić sobie kłopotu -Matteo odpowiedział po polsku co jednak bardzo mnie zaskoczyło 

-Jednak potrafisz język Polski -wystrzeliła Angelika a modelka siedząca obok i jego matka w jednym od razu zmiażdżyła ją wzrokiem 

-Mój syn potrafi wiele języków, hiszpański, francuski, angielski, polski i.. -zastanowiła się 

-I Niemiecki -dokończył za nią 

-Łał jestem pod wrażeniem. Znajomość języków to przydatna rzecz -tata się do mnie uśmiechnął współczująco a matka paraliżowała nas wzrokiem. Nie rozumiałam dlaczego mknie skoro  to Angelika wypaliła z tymi językami

-Myślę że co do tego spaceru to idźcie już... puki jasno -mama wygoniła nas od stołu co uznałam za niestosowne ale by nie robić szopek poszłam

Gdy wyszliśmy na świeże powietrze okazało się że Angelika chce zostać w domu i posprzątać ze stołu by to schludnie wyglądało. Czyli muszę iść sama... świetnie.

Spacerowaliśmy alejkami i rozmawialiśmy o nim. O jego planach. Chciał otworzyć sieć hoteli, miał 22 lata. Duże plany, od tygodnia mieszkał w jednym z Warszawskich apartamentów i bardzo się bał... wolałam go słuchać niż opowiadać o sobie ale w końcu mnie zapytał

-No a ty? Czym ty się zajmujesz? -Westchnęłam

-Jestem analitykiem medycyny... jednak moja zajawka to kosmetyki, wizaż 

-To dlaczego tam, nie poszłaś? 

-Bo byłam całe życie w stanach... tutaj wróciłam tylko na 3 lata technikum... W stanach nie było takiego czegoś. Koniecznie chciałam być w szkole z wysokim poziomem... bo w stanach szło mi dobrze. Jednak szybko okazało się że szkoła Polska jest beznadziejna... tutaj nie ma takiej bliskości z nauczycielem co tam 

-Byłaś w stanach... a dokładnie? -uśmiechnął się i widziałam że go zaciekawiło 

-A dokładnie przez pierwsze 2 lata w Teksasie, potem na pół roku sama w Georgi i bardzo mi się tam podobało ale to tylko jak mówiłam pół roku bo awansowałam do lepszej szkoły... jednak nie dostałam tam kolejnego roku nauki i musiałam wrócić do rodziców a że oni w tym czasie się przeprowadzili to ja od razu zaczęłam nową szkołę w New Jersey -uśmiechnęłam się

-Można by powiedzieć że zwiedziłaś dużo Ameryki -zaśmiał się -a gdzie było najlepiej?

-Hmm... -popatrzyłam na swoje buty po czym po długim namyśle stwierdziłam -Floryda -wybuchnęliśmy śmiechem

-tam też mieszkałaś?

-Nie, ale byliśmy tam 7 razy na wakacjach u znajomych od rodziców... czasem błam tam z siostrą nawet na 6 tygodni, i potem rodzice po nas wracali tak daleko... chodziliśmy całymi dniami po plaży w Miami... oni mieli dwie córki w moim wieku więc miałyśmy rewelacyjny kontakt. A jeśli pytasz o mieszkanie to wybieram New Jersey.... było nam tam najwygodniej -usłyszałam nagle dzwonek mojej komórki. To Aleks

-Przepraszam cie Matteo ale muszę odebrać a to będzie długa rozmowa -wstałam i popatrzyłam na niego przepraszająco

-Nic nie szkodzi, trafię do domu -odwzajemnił uśmiech i poszedł

-Halo -odebrałam

-Złe wieści -zamarłam słysząc te słowa...

-Co z Marcinem? -wycedziłam przez zęby i czułam że zaraz upadnę

-Z Marcinem wszystko w porządku... ale wiesz Tomek i Lucyna... -usłyszałam załamanie w jego głosie jak by powstrzymywał łzy

-Co się stało? -powtórzyłam pytanie jeszcze raz i po chwili usłyszałam

-Dziś o 15 znaleziono ciało Lucyny, była martwa... a Tomek został poraniony nożem... helikopter transportuje go do specjalistycznego szpitala w Słupsku... Marcin jest załamany... a Tomek może umrzeć... bo rozległe rany i w ogóle -popłakałam się...

-Kto mógł ich tak skrzywdzić? Jak ich znaleźli?

-Tomek płakał... sąsiedzi to usłyszeli i weszli do środka... wezwali służby dla Lucyny było za późno... ktoś ją udusił a na koniec podciął gardło, A tomek ma 5 ran od noża... -westchnął i słyszałam jak wciąga dym z papierosa... sama musiałam zapalić. Wyciągnęłam zapalniczkę i drżącymi rękami odpaliłam fajkę -dwie w brzuch... obrażenia wewnętrzne... uszkodzone żebra... pęknięte jelita... jedną mu zadali w płuca... przez co nie oddycha samodzielnie jedna w plecy i jedna w  lewe ramię...

-Aleks.. sąsiedzi mówili że usłyszeli płacz Tomka? -Zapytałam

-Tak...

-To nie możliwe...

-Dlaczego? -uczyłam się medycyny i wiedziałam

-Tomek mając przebite płuco nie był by w stanie płakać... sąsiedzi się czegoś boją

-Myślisz że to Kuba?

-Nie pilnowaliście go?... -zapytałam i nabierałam złości a zarazem czułam ogromny ból... nie wyobrażam sobie jak Marcin się musi czuć... jedno dziecko poroniłam a drugie mu umiera

-Kuba poszedł na policję... i zgłosił że go nękamy... musieliśmy zaprzestać... nawet Marcin kazał odpuścić... jest teraz załamany że poddaliśmy się....

-Jak mój mąż się trzyma? Mogę z nim porozmawiać?

-Nie, pogadasz na żywo za 4 dni... dostań się do szpitala w Słupsku... ja tam jadę właśnie... Marcin tam zostanie przewieziony do 4 dni

-Jeżeli operacja się nie uda to do 4 dni będzie pogrzeb -popłakałam się jeszcze bardziej i wyłączyłam telefon. Roztrzęsiona wróciłam do domu i wszystko opowiedziałam rodzicom... decyzja była tylko jedna... musieliśmy tam pojechać i być z małym bo nie miał nikogo więcej.



PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz