Rozdział 66

1.3K 72 5
                                    

-Co tam się stało? -Marcin dopadł mnie od razu gdy tylko wyszłam z toalety

-Nic -odburknęłam przemywając twarz

-Coś chyba jednak musiało się wydarzyć -Marcin stał z założonymi rękami i spoglądał na mnie z góry

-Zachciało mi się rzygać takie to trudne dla zrozumienia? -ominęłam go i wyszłam z łazienki udając się wprost do  podziemnego parkingu. Gdy chciałam usiąść za kierownicę sprytnie wyrwał mi kluczyki z ręki i wepchnął na miejsce pasażera

-Nie możesz jeszcze jeździć autem -powiedziałam najwredniej jak tylko umiałam

-A ty zasłabniesz i zginiemy w naszą zajebistą trójkę -ton miał lodowaty, przez resztę drogi ze sobą nie rozmawialiśmy. Gdy wróciliśmy od razu weszłam pod prysznic i siedziałam tam z dobrą godzinę. Zmyłam makijaż przebrałam się w piżamę i zjadłam dwa naleśniki owocowo-czekoladowe. Taka bomba kaloryczna nie będzie dobra dla mojej tkanki tłuszczowej ale miałam na to ochotę. Marcin był na balkonie, palił papierosa, pił piwo i rozmawiał chyba z Przemkiem.

Usiadłam w salonie okryłam się kocem i zabrałam się do czytania książki. Z zamyślenia wyrwał mnie telefon. Była 22.10 nieznany numer gdy odebrałam przekonałam się że to Bartosz nie dawał za wygraną

-He can not take you away from me (on nie może mi cię zabrać) -mówił ściszonym głosem jak by się obawiał że ktoś go usłyszy. Bałam się

-Where did you get my number? You can not do it to me (skąd masz mój numer? nie możesz do mnie dzwonić)

-I can not control myself. I get in attack when you see you. I am not going away from me... I will give you everything I promise you. (nie potrafię się opanować, na twój widok dostaję ataku. Nie oddalaj się odemnie. Dam Ci wszystko... obiecuję ) -jego słowa mnie zamroziły, zamarłam.

-You do not call me again anymore. I do not let you understand? Leave me alone! I hate you! (nie dzwoń do mnie już nigdy więcej! Nie pozwalam Ci! Rozumiesz? Zostaw mnie w spokoju, nie nawidzę cię!) -zakończyłam tą rozmowę i wyłączyłam telefon. Przerażona szybko udałam się do sypialni gdzie leżał już Marcin  

-On nigdy nie da mi spokoju -wybuchnęłam płaczem

-Bartosz? -Marcin podniósł na mnie wzrok spod ekranu laptopa

-Tak... To jest psychiczny człowiek... dzwonił do mnie teraz... skąd miał numer?

-Nie odbieraj już go nigdy... Zaczynam rozumieć że każąc ci się z nim spotkać popełniłem błąd... myślałem jednak że to zwyczajny chłopak... kazałem ci się spotkać i załatwić wszystko żeby się odjebał... -utkwił we mnie wzrok i widziałam że martwił się -Julia przepraszam

-Nie przepraszaj tylko nam pomóż... on nie wie że jestem w ciąży, jak się dowie to nie chce myśleć co mi zrobi -przytulił mnie do siebie

-Obiecuję ci że ze mną jesteś bezpieczna skarbie -pocałowałam go w czoło i położyłam się obok

Zasnęliśmy.

O poranku zbudziło mnie jasne światło, była 9.15 Marcin siedział obok mnie na łóżku i rozpracowywał mój telefon.

-Co robisz? -zapytałam

-Dzwonił do ciebie jeszcze 4 razy, zmieniłem ci numer i poinformowałem już wszystkich że mają nikomu nie podawać nowego numeru... zablokowałem też z Aleksem funkcję która pozwala cię namierzyć... było to trudne i nielegalne ale się udało. Nie wiedziałem że tak się da... tylko nie wchodź na internet bo zabezpieczenie może się uszkodzić i będzie można cię namierzyć. W kuchni masz śniadanie i kawę...

-Zjedzmy razem -objęłam go od tyłu rękami i nogami.

-To idź zaraz tam przyjdę -pocałował mnie i jak obiecał tak zrobił

Na stole były grzanki z twarożkiem, szczypiorkiem i rzodkiewką. A w dzbanku ulatniał się zapach świeżo parzonej kawy. Nalałam nam do filiżanek a on w tym czasie nałożył mi dwie grzanki na talerz. Rozkoszowaliśmy się tą chwilą aż do 10. Byłam spokojniejsza bo miałam pewność że ten wariat mnie nie namierzy. Bałam się Bartosza bo wiedziałam co potrafi. Nie wierzyłam że więzienie go zmieniło.


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz