Rozdział 82

1.1K 69 15
                                    

Mój koszmar trwał do wtorku. Aleks w końcu dostrzegł że coś się dzieje i przerwał tą atmosferę między nami. Każdy jego ruch odbierałam jako atak. Czułam że zaczynam świrować.


-O co ci chodzi? Marcin zadzwonił?

-Nie, dlaczego pytasz? -aby uniknąć jego wzroku odwróciłam się do okna

-Myślisz że mam chorobę psychiczną? -głos miał spokojny lecz dziwnie przenikliwy

-Skąd wiesz? -zatkało mnie... nie rozumiałam skąd wiedział

-Bo Marcin dzwonił aby ci to powiedzieć... posłuchaj mnie uważnie. Zabili mi rodziców na moich oczach, jak ty byś się czuła?

-Aleks... Przepraszam. To nie moja sprawa. Omińmy ten temat -próbowałam się wymigać ale podszedł do mnie i położył mi ręce na ramiona, w jego głosie słychać było żal

-Leczyłem się... ale wyzdrowiałem. Przeżyłem traumę. Nie każdemu chcę o tym opowiadać... naszemu dziecku dam wszystko czego będzie potrzebowało. Proszę nie kontaktuj się już z Marcinem bo on nas rozdzieli. Nie pamiętasz już jak cię bił? Ciebie... dziecko... nie pamiętasz?

-Pamiętam Aleks -odwróciłam się w jego stronę i go przytuliłam. W moje serce znów został wbity miecz...

-Będzie dobrze... weźmiesz rozwód, potem my się ożenimy a potem urodzi się nasz wspaniały skarb

-Tak... Wiem to -zastanawiałam się czy naprawdę przerzuciłam uczucia z Marcina na Aleksa... był dla mnie ważny jednak tęskniłam za swoim mężem...

-Aby dać wiarę potrzebuję czegoś od ciebie -patrzył na mnie uważnym wzrokiem

-Czego?

-Krwi... twojej krwi

-Kurwa! Aleks -odepchnęłam do od siebie i nagle przypomniałam sobie telefon... "rób co ci każe, nie narażaj się"

-Tylko raz... przepraszam... ale taki jestem... posiadanie próbki twojej krwi daje mi wiarę...

-Dobrze... -westchnęłam w obawie że coś mi zrobi. Z kieszeni wyciągnął nóż i kiedy do mnie podszedł sparaliżowało mnie i uciekłam ze strachu do łazienki. Płakałam

-Wyjdź... -był opanowany w przeciwieństwie do mnie

-Nie! Jesteś psycholem!

-Proszę...

-Odejdź

Nagle usłyszałam głośny huk i zobaczyłam że otworzył zamek. Wszedł do łazienki z jakimś płynem i szmatą. Szarpałam się z nim ale przyłożył mi to do twarzy i zasnęłam.

Kiedy ponownie odzyskałam świadomość leżałam na łóżku. Z ręką przywiązaną do góry, bolało. Zaczęłam krzyczeć gdy dostrzegłam kilku centymetrowe rozcięcie.

-Mam bandaże... Przepraszam. Tak cię kocham że musiałem

-Zostaw mnie już!

-Więcej krwi ci nie zabiorę -delikatnie odkaził moją ranę. Następnie ją zakleił i opuścił rękę w dół

-Idź sobie -skuliłam się w kulkę i płakałam jak dziecko

-Nie bój się mnie -głaskał mnie po włosach

-Będę mieć bliznę?

-Blizna to pamiątka...



PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz