-Pamiętasz jak się załamałem kiedy Tomek zmarł? -Marcin leżał obok mnie na łóżku i trzymał moją dłoń
-Pamiętam.... każdemu było przykro -powiedziałam smętnie
-W tedy jakoś musiałem się pozbierać... potem okazało się że mam jeszcze po co żyć... potem znów kolejne dziecko odeszło... i teraz jest następne... myślisz że wiedziałem że nadejdą jeszcze lepsze dni? Cieszyłem się tylko z tego że jesteś obok i mnie wspierasz
Analizowałam w głowie słowa Marcina, nie odzywałam się tylko w ciszy ocierałam łzy.
Kiedy po paru minutach już się uspokoiłam mogłam wrócić do rozmowy
-Która godzina?
-Siódma dwadzieścia -odpowiedział zerkając na telefon
-Angelika pewnie jeszcze śpi... -westchnęłam
-Nie śpi... jak spałaś to słyszałem jak chodziła po kuchni
-To wstawajmy... żeby nie siedziała sama
Poszłam do łazienki by nałożyć podkład na swoją bladą twarz i sińce pod oczami, uczesałam włosy w koka i założyłam czarne dresy, na dworze padał deszcz i było zaledwie 8 stopni... zimno jak na tą porę roku a był już prawie maj. Kiedy weszłam do kuchni Marcin robił kawę dla wszystkich a Angelika siedziała przy stole z podkurczonymi nogami.
-O której wstałaś? -zapytałam ją
-Koło szóstej... mama mi się śniła -po tych słowach na nowo wpadła w płacz
-Jakoś sobie poradzimy -przytuliłam ją i pocałowałam w czoło głaskając po plecach
-Zjedzcie coś... zrobię tosty z szynką serem i pieczarkami -oznajmił Marcin
-Ja nie jestem głodna -Angelika wstała od stołu i wyszła do salonu
Oboje staliśmy i patrzyliśmy w bezruchu jak się oddala, w końcu Marcin przerwał milczenie
-Może powinniśmy ją zapisać gdzieś... psycholog... albo coś
-Nie obwiniaj jej że cierpi bo straciła rodziców... Ona skończy szkołę i kiedy będzie odbierać świadectwo pierwszy raz mama z tatą nie będą z niej dumni i nie przyjdą na akademie... będzie musiała nauczyć się żyć i radzić bez nich... nawet nie ma osiemnastki -westchnęłam i otarłam łzy
-A ty zjesz tego tosta?
-Nie na widzę jak odwracasz temat -zmierzyłam go wzrokiem -zjem... jej też zrób
-Okej -uśmiechnął się a ja poszłam pogadać przez telefon z Malwiną
Uspokoiłam ją że jakoś sobie radzimy, musiałyśmy też się zastanowić co z naszym mieszkaniem które od roku wynajmowałyśmy.
Kiedy wróciłam na górę udało nam się namówić Angelikę na śniadanie.
-Chcę wyjść z Moniką na spacer dzisiaj -powiedziała Angelika, Monika była sąsiadką rok starszą od niej. Dziewczyny złapały dobry kontakt i często się wspierały.
-To idź -powiedział Marcin spokojnie się uśmiechając -o której?
-Po czternastej
-Idź idź... lepiej ci to zrobi -dodałam biorąc głęboki oddech
-Wiecie co pomyślałem? Że tutaj będzie wam się wszystko..
-Nie sprzedam tego domu! -krzyknęła Angelika. Marcin otworzył szeroko oczy ze zdumienia i od razu zaczął mówić o co chodziło
-Nic z tych rzeczy... pomyślałem tylko o jakimś remoncie... odnowie całego domu... łącznie z dachem i pomalowaniem na nowo... wymienić panele, kafelki, balkony... drwi wejściowe...
-Sama nie wiem -westchnęłam
-Miała bym nowy pokój -Angelika powiedziała pierwszy raz coś z uśmiechem
-Najpierw trzeba by było zobaczyć jakie zasoby pieniędzy po sobie zostawili Marcin
-Przecież wiesz że ja mam pieniądze...
-Nie będziesz przecież płacił wszystkiego! -dodała Angelika
-Stać mnie...
-Skończ! -krzyknęłam i wstałam od stołu zabierając rzeczy do zmywarki
-Tata zawsze miał w domu schowane pięćdziesiąt tysięcy na czarną godzinę... może warto by było je znaleźć?
-Jakie pięćdziesiąt tysięcy? -nigdy nie wiedziałam nic o tym aby tata miał aż tyle gotówki w domu.
-W sypialni gdzieś.. tak ja je sama znalazłam kiedy wybuchnął ten problem z twoim porwaniem
-Gdzie je znalazłaś? -dopytywałam się
-Akurat w tedy to były w walizce w szufladzie z bielizną. Ale tata na pewno je przełożył
-Nie dowiemy się puki nie sprawdzimy! -Marcin wstał i poszedł do sypialni rodziców. Nie zastanawiałyśmy się długo i też tam poszłyśmy
-To ta komoda -powiedziała moja siostra wskazując palcem
-Jest walizka... -Marcin otworzył i zobaczyliśmy banknoty owinięte folią -Pakowane po tysiąc -stwierdził kiedy wziął jeden plik
-Nie wiesz po co mu te pieniądze były? -zapytałam swojej siostry jednak ta tylko wzruszyła ramionami
-Na czarną godzinę
-To w cholerę kasy... -stwierdziłam
-Wystarczy na pomalowanie domu i zmianę dachu.. -stwierdził Marcin. Faktem było że nasz dom nadawał się już do malowania od zewnątrz. Żółte ściany były brudne i widać było na nich zacieki. Dach w niektórych miejscach lubił przemakać... jednak nie było z tym aż tyle problemów, rodzice zawsze pracowali i byli zajęci... dopiero teraz nadarzyła się okazja... żałowałam tylko że po ich śmierci i nie zobaczą efektów. W domu potrzebny był nowy kominek w salonie ponieważ ten co był nie nadawał się już zbytnio. Wypadały z niego cegły a szklana szybka była sklejona taśmą bo odpadała. Kuchenne meble nie były najgorsze ale miały już 15 lat,w dwóch miejscach były ułamane kafelki. W pokojach robił się grzyb właśnie przez nieszczelny dach. Nie potrafiłam nigdy szczególnie zrozumieć dla czego moi rodzice mając tyle pieniędzy nigdy nie inwestowali w dom. Kiedy ktoś do nas przychodził mógł się poczuć na prawdę jak w pałacu mimo że dom nie był bardzo wielki, jednak przemawiał styl królewski który mama kochała.
CZYTASZ
Porwana
Teen Fiction-I jak się z tym czujesz szmato? -złapał mnie za włosy i rzucił na podłogę -Moi ludzie cię znajdą i zginiesz w cierpieniach... Obiecuję -nie bałam się go, byłam zbyt silna by się bać. -Gdy by nie ta twoja śliczna buźka, dawno byś nie żyła! -Oczy m...