Rozdział 98

445 24 3
                                    


Obudziło mnie mlaskanie. Marcin zajadał się jogurtem naturalnym i truskawkami.

-Która godzina? -zapytałam podnosząc się z trudem

-Po 6 jest

-A ty oszalałeś? o 6 rano wcinasz śniadanie? czemu nie śpisz?

-Bo już się wyspałem -powiedział przełykając głośno większe kawałki 

-Skończ mlaskać i daj mi spać

Kiedy znowu się obudziłam on spał obok mnie a była już 10.40 Nie chciało mi się wstawać ale wiedziałam że czeka mnie ciężki dzień. Nie mogłam podarować Angelice, że pali zioło. Wstałam z łóżka i poszłam do jej pokoju. Spała ze swoim chłopakiem

-Śpiąca królewno pobudka -powiedziałam szarpiąc ją za ramię

-Daj się wyspać. Idź stąd -powiedziała nie otwierając oczu

-W tej chwili proszę się obudzić! -wrzasnęłam budząc przy tym Dominika któremu było nie na rękę że szykuje się kolejna awantura

-Wynoś się -powiedziała a ja wybuchłam

-Wyrzucam twoje roślinki. I w dupie to mam! -wzięłam do ręki zioło i w tej samej chwili poczułam jak ktoś rzuca mnie na podłogę i jedyne co widziałam to pięść Dominika na mojej twarzy. Potem kiedy się ocknęłam bardzo bolał mnie brzuch. Marcin i Dominik szarpali się a Angelika płakała

-Julia! -usłyszałam jak moja siostra woła moje imię. W tej samej chwili poczułam dotyk Marcina jak tuli mnie do siebie. Nie ogarniałam co się dzieje... wszystko jakby przez mgłę

-Dzwoń na karetkę! -usłyszałam jego przeraźliwy krzyk

Kiedy ponownie się ocknęłam byłam już w szpitalu pod jakimś monitorem który pikał i kroplówką. Marcin trzymał mnie za rękę

-Jak się czujesz? -zapytał odgarniając mi włosy z twarzy

-Dziwnie... nie wiem co się stało... -powiedziałam z trudem -brzuch mnie boli -wyszeptałam

-Straciliśmy go -otarł łzę która płynęła po policzku... Przeraziłam się

-Kogo... ?! Tylko nie mów że nasze dziecko -błagałam aby to był sen

-Poroniłaś kochanie... a potem cały czas spałaś....

Zaczęłam płakać. Ten skurwiel zabił mi dziecko... znowu ktoś zabił moje dziecko... tym razem już nie odpuszczę i złoże zeznania na policji... mojej małej kruszynce by się to należało!

-Jest już sobota 19 wieczorem... lekarze do dwunastej walczyli ale nie dało się podtrzymać ciąży bo uderzył cię 5 razy w brzuch. -tłumaczył mi. Dominik jest zatrzymany do wyjaśnienia. Czyli do rozprawy.

- A co z Angeliką? -zapytałam... czułam narastający stres

-zabrali ją... do ośrodka... ale w środę się okaże na jak długo i gdzie...

-Marcin ja nie wytrzymam... -płakałam... same problemy cały czas...

-Jakoś wyjdziemy na prostą... obiecuję -pocałował mnie w czoło i siedział przy mnie całą noc.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz