Rozdział 63

1.5K 73 7
                                    

Kolejnego ranka znów obudziłam się sama w łóżku i znów Marcin był w salonie przed laptopem.

-Wiesz która godzina? -zapytał mnie podnosząc na mnie wzrok

-Nie wiem... wiem że znowu mnie zostawiłeś -ominęłam go i poszłam sobie zrobić kawę

-10.50! -podkreślił tą godzinę jak by była jakaś szczególna

-To nic... lubię się wyspać -odburknęłam

Zjadłam na śniadanie kanapkę z serem twarogowym i przebrałam się w to samo co wczoraj

-Marcin -stanęłam przed nim rozdrażniona

-Co? -zamknął laptopa i odstawił go na stół

-Co się dzieje? -usiadłam obok i czekałam na odpowiedź. Dopiero teraz zauważyłam że jest przybity

-Twoi rodzice... -westchnął -Tomek... twój były...

-Poczekaj -zatrzymałam go gwałtownie łapiąc za rękę

-Co? -patrzył na mnie a na jego twarzy malowało się mieszane uczucie. Lekki zarost dodawały mu urody a ciemne oczy dopełniały jego doskonałość

-Że Tomek to rozumiem... -wzięłam oddech... bałam się wypowiadać to imię bo nigdy nie wiedziałam jaką reakcję otrzymam -nie rozumiem co moi rodzice i mój były mają wspólnego...

-Dwie osobne historie -uciął krótko i wbił wzrok w okno

-Ej -potrząsnęłam nim -jak zacząłeś do dokończ

-Angelika powiedziała twoim rodzicom że zamierzamy mieszkać w Holandii... ich reakcja była taka że zadzwoniła do mnie twoja matka z pretensjami, że mi nie ufa wiesz? -popatrzył na mnie a mi z twarzy odpłynęła cała krew

-I co dalej?

-I dalej -wypuścił powietrz z ust -zabraniają mi cie zabrać, myślą że jak wyjedziesz to sprzedam cię i będziesz dziwką a oni nigdy cię już nie zobaczą

-Kurwa -wycedziłam przez zęby -ona nie miała prawa...

-Nie ufają mi to zrozumiałe

-Marcin! -podniosłam głos -oni nie muszą... ja się przekonałam że nie jesteś taki jaki byłeś...wierze ci... i to się liczy

Pocałował mnie i przytulił mnie do siebie. Nie zaczynaliśmy tematu pod tytułem "mój były" choć bardzo mnie ciekawiło co to ma do rzeczy. Zrobiłam makijaż i ubrałam czarne legginsy i białą luźną tunikę coś w stylu przedłużanego grubego sweterka, włosy lekko pofalowałam i koło 13 pojechaliśmy na obiad do restauracji by trochę odetchnąć. Marcin założył czarne spodnie i koszulę w kratkę która bardzo opinała jego bicepsy co strasznie mnie podniecało. Ja zamówiłam homara i sok wieloowocowy a on zjadł sushi z serkiem i awokado a do tego zamówił sobie lampkę miodowego piwa co jak się okazało było "piwem dla kobiet". Po tym wszystkim zrobiliśmy zakupy w największym centrum handlowym jakie jest w Lublinie. Mieliśmy do niego prawie dwadzieścia minut jazdy samochodem. Na koniec koło 17 gdy załatwiliśmy już jedzenie na resztę miesiąca, kupiłam sobie kosmetyki i oboje po kilka ubrań, poszliśmy na długi spacer jakąś alejką dla zakochanych. Od długiego czasu mrożenia  termometr w końcu pokazał 6 stopni... wydawało nam się że jest ciepło a mimo to gdy wróciliśmy do domu to najpierw wypiliśmy herbatę z imbirem i mój ulubiony koktajl którego nie wypiłam rano.

-Marcin... były już fajne chwile trochę odpocząłeś a teraz czekam na drugą część tajemnicy -przytuliłam się do niego na łóżku

-Jaką tajemnicę -jego dobry nastrój dalej gdzieś latał w powietrzu

-Powiedziałeś mój były

-Ah tak... muszę zadać ci pytanie skarbie -odsunął mnie od siebie na tyle żeby widzieć moją twarz. Widziałam że się zaczyna denerwować -Miałaś chłopaka?

-Tak miałam... ale nigdy nie w Polsce... dalej nic nie rozumiem

-Bartosz Smith? -zatkało mnie... z kąd wiedział...

-Tak... nie rozumiem... jak się o nim dowiedziałeś? Przecież byłam z nim w stanach...

-Jego ojciec jest Amerykaninem? -wypytywał mnie a ja dalej nie widziałam celu -A matka rodowitą Polką ... stąd nazwisko... i polskie imię... 

-Tak Marcin ale co z tego?

-No wiesz... powiedz mi jeszcze jedno. Ile miałaś lat i ile z nim byłaś?

-Boże... -westchnęłam -Rok i 4 miesiące... miałam chyba 16 lat... był moim ostatnim chłopakiem jakiego miałam w Stanach...

-Dowiedział się o naszym ślubie

-Co?! -wykrzyknęłam -a co mu do tego?

-Zadzwonił do mnie... nie wiem skąd ma mój numer... przebywa obecnie w Polsce. Dalej cie kocha i nie zamierza pozwolić nam się pobrać -Marcin się śmiał a ja zostałam w totalnym osłupieniu. Wiedziałam że Bartosz to okropny nerwus... i wiedziałam że jest agresywny... zostawiając go w okresie w którym najwięcej ćpał i był nie do wytrzymania wykrzyczał mi że zniszczy mnie kiedyś... jednak później już nigdy go nie widziałam. Dokładnie pamiętam... zostawiłam go w jego urodziny... miał w tedy 19 lat. 19 lipca... 4lata temu... więcej go nie widziałam. Teraz musiał mieć 23 i zastanawiałam się czy się zamienił... czy dalej jest taki agresywny... jak teraz wygląda. Dalej ma takie powodzenie? Czy może jest już zniszczonym alkoholikiem i ćpunem?


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz