Rozdział 36

2.3K 121 5
                                    

Obudził mnie Marcin który całował mnie po brzuchu

-Mhmmm -zamruczałam i przeciągnęłam się leniwie nie otwierając oczu

-Jak się spało? Jest dwadzieścia po dziesiątej kochanie

-Daj pospać jeszcze -obróciłam się na bok jednak nie na długo bo mój mąż mnie sprowadził na plecy od razu. Całował mnie coraz mocniej powoli ściągając mi spodenki od piżamy i koronkowe stringi, pieścił mnie a mi było jak w niebie. Po chwili sam się rozebrał i bawił się moją kobiecością po czym we mnie wszedł. Mocno i za szybko przez co się skrzywiłam, od razu zrobiło mi się słabo więc udawałam dłuższy czas że mi dobrze. Gdy doszedł nie chciałam już nic więcej. Wstałam i szybko pobiegłam do toalety bo musiałam zwymiotować. Minęło z dobre 10 minut gdy się ogarnęłam umyłam zęby i wyszłam. Wróciłam wykończona do sypialni. Marcin siedział w samych bokserkach i patrzył za okno, gdy popatrzył na mnie zobaczyłam że ma kwaśną minę. Po chwili się odezwał

-Nie podobało ci się... -nie było to pytanie, on to po prostu stwierdził

-To nie tak... -usiadłam na nim i się przytuliłam -po prostu jestem w ciąży... nie chce mi się seksu. Nie potrzebuję go... Ale rozumiem twoje potrzeby dla tego będę się starać  je spełniać... -patrzyłam na niego i miałam nadzieje że zrozumie. Ten jednak wstał potrząsł głową i powiedział że nie będziemy się kochać tak długo aż ja będę chciała

Poszłam zjeść śniadanie a on palił papierosa na balkonie... zaczynał mnie denerwować. Dąsał się bo nie miałam ochoty żeby się z nim kochać. Zrobiłam sobie kawę i grzanki z miodem. Nie robiłam mu śniadania. Niech sam sobie zrobi, zauważyłam że gada z kimś przez telefon, i nie jest radosny... wręcz wściekły. Gdy wrócił wziął mój kubek i się napił

-Zrób sobie swoją -wyrwałam mu go z ręki i poszłam jeść w spokoju do sypialni

Po kilku minutach przyszedł i zauważyłam że się ubiera

-Gdzie idziesz? -zapytałam

-A czy ja cię pytam gdzie chodzisz? -był złośliwy

-Nie pytasz bo nigdzie nie chodzę

-Nie zawracaj mi głowy do cholery jasnej! -krzyczał i zobaczyłam że jest wściekły

-Nie podnoś głosu

-Kurwa zejdź mi z drogi -wyszedł z sypialni i udał się do wyjścia. Poszłam szybko za nim a kawa wylała się na pościel

-Pytam ostatni raz gdzie wychodzisz -byłam stanowcza

-To się nie pytaj, zajmij się sobą i spierdalaj! -wyszedł i trzasnął drzwiami a ja zostałam w szoku...  Płakałam dłuższy czas. Było mi strasznie nie dobrze. Zadzwoniłam do mojej siostry by się uspokoić. Udawałam że wszystko okej, gadałyśmy o pierdołach oby tylko zająć mi głowę. Cały ranek kręciło mi się w głowie, wypiłam pół butelki wody mineralnej... zastanawiałam się czy do niego zadzwonić i powiedzieć że coraz mi gorzej. Jednak nie pozwoliła mi na to  moja duma. Poszukałam w pokoju Malwiny termometru. Miałam gorączkę 38,7... i wszystko się wyjaśniło. Z dalszym upływem dnia było coraz gorzej. Nie mogłam jeść tabletek bo ciąża ostro zabraniała. Położyłam się do brudnej od kawy pościeli traciłam kontakt z rzeczywistością. Bałam się... naprawdę się bałam. Ale nie byłam w stanie już wstać, chciało mi się pić ale butelka stała za daleko, trzęsłam się z zimna... I film się urwał.

Gdy ponownie się ocknęłam za oknem było ciemno i sypał śnieg. Zwymiotowałam, na podłogę obok łóżka... chciałam posprzątać ale nie czułam nóg. Usłyszałam zamek w drzwiach, ktoś je otworzył.

-Kurwa Julia! -Marcin przerażony stał w drzwiach i trzymał się za głowę

-Pomóż mi -wyszeptałam resztkami sił... brzuch zaczął boleć

-Pojedziemy do szpitala dobrze? Wezwać karetkę? -Trzymał mnie za rękę -Zadzwonię... kochanie wytrzymaj proszę -panikował... z jednej strony gdybym była zdrowa to bym się cieszyła ale w tamtej chwili nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Film się ponownie urwał i powrócił w szpitalu. Byłam podłączona do kroplówki. Marcin stał obok mnie i głaskał mnie po włosach

-Co się stało? -zapytałam ochryple

-Jest sobota wiesz? -w jego oczach widziałam łzy -Twoja mama dzwoniła, odebrałem i powiedziałem że nie możesz gadać tak ze dwa razy. Była podejrzana ale wybrnąłem... nie mówmy jej że tu jesteś dobrze?

-Ehe.. -wymamrotałam. Nie miałam sił na nic... chciałam tylko słuchać, nie umiałam mówić

-Masz zagrożoną ciążę... puki co sytuacja się stabilizuje ale zaczęłaś krwawić a twoje tętno mocno spadło, nie było prawie wyczuwalne. Nie wiemy czy dziecko będzie chore psychicznie... przez jakiś czas nie dostarczałaś tlenu, to wszystko moja wina... wybacz mi proszę cię -pierwszy raz zobaczyłam jak płacze, sama się popłakałam. Byłam załamana.... te wiadomości całkowicie mnie przytłoczyły... Nie chciałam dopuszczać myśli że moje dziecko będzie chore.


*********************************************************

                                                                   Moi kochani wierni czytelnicy! <3

Przede wszystkim dziękuję wam że czytacie, Jak wiecie albo nie wiecie moje L4 (zwolnienie lekarskie) skończyło się i zaczynam szkołę i pracę, od razu na starcie chciałam wam przekazać że w środę na 100% nie będzie rozdziału... chyba że coś się zmieni ale nie liczcie na to bardzo, w środę będę pracować 12 godzin. od 8 rano do 20 wieczorem. Wrócę koło 21 do domu i będę musiała odpocząć ponieważ w czwartek muszę wstać o 5 rano i iść do szkoły na egzaminy. Trzymajcie za mnie kciuki! Czwartek o 8.00! ;* Będę wstawiać po jednym rozdziale, przepraszam was za to z całego serca. Ale jest ciężko mi to wszystko pogodzić. Jutro postaram się napisać dwa abyście mieli coś na środę :) i teraz UWAGA

JEŻELI KSIĄŻKA ZACZNIE WAS NUDZIĆ, ALBO COŚ WAM SIĘ NIE BĘDZIE PODOBAĆ TO OD RAZU PISZCIE. KAŻDY POMYSŁ MOŻECIE NAPISAĆ W KOMENTARZU ALBO W PRYWATNEJ WIADOMOŚCI... BARDZO CHCĘ SIĘ Z WAMI INTEGROWAĆ WIĘC KAŻDY KOMENTARZ BIORĘ POD UWAGĘ. CHCIELIŚCIE ABY JULIA WRÓCIŁA NO WIĘC JEST, POCZĄTKOWE MOJE PLANY BYŁY NIE CO INNE ALE TO WY  MACIE BYĆ ZADOWOLENI! JA TO PISZĘ ABY WAM SPRAWIAĆ PRZYJEMNOŚĆ

DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA ZA KAŻDĄ GWIAZDĘ, DZIŚ JEST ICH RÓWNE 200 A KSIĄŻKA JEST JUŻ 812 W RANKINGU! I TO DZIĘKI WAM <3 JESTEŚCIE CUDOWNI :* Buziaki!




PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz