Rozdział 54

1.6K 80 23
                                    

-Obudź się ! -ktoś mocno szarpał mnie za ramiona. Ospała otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą panikującą matkę -Budź się Julia!

-Co się stało? -zapytałam i ziewnęłam

-Musisz mi pomóc! Tata zaprosił dziś biznesmena z Włoch na obiad do nas... od tego obiadu zależy czy uda nam się zgarnąć duże pieniądze rozumiesz? Musisz nam pomóc -mama roztrzęsiona patrzyła na na mnie a ja patrzyłam na nią jak na wariatkę

-I w czym ja ci mam pomóc?

-Musisz ugotować coś wyśmienitego... obiad, deser... jedź z Angelą do supermarketu i kupcie co potrzeba...

-Mamo... ja nie jestem kucharką tylko technikiem analityki medycznej... nie umiem gotować -wcisnęłam głowę w poduszkę

-Umiesz. Dobrze gotujesz... obdzwoniłam wszystkie restauracje i żadna nie chce nam pomoc na szybko

-Mamo..-jęknęłam

-Proszę... -mama wstała i podeszła do mojego biurka

-Co mi tam położyłaś?

-Kartę... masz na niej 3 tysiące... na zakupy. Ja wychodzę do pracy... Angela nie idzie do szkoły bo ma ci pomóc

-Mamo... -jęknęłam

Wstałam w końcu ze swojego "łóżka" i udałam się do łazienki. Codzienny makijaż ubrałam się wyjściowo i byłam gotowa. Na zegarze dochodziła 8.30 zawołałam Angele i pojechałyśmy do ogromnego sklepu spożywczego i nie tylko. Na pierwszym piętrze były produkty spożywcze a na drugim akcesoria kuchenne. Przez całą drogę myślałam co ugotować. Przy okazji dowiedziałam się od mojej siostrzyczki że mamy czas do 14 a od tego obiadu okaże się czy mój ojciec będzie mieć własną kancelarię. Zastanawiałam się co mam przyrządzić. W końcu stojąc przed regałem z tysiącem różnych makaronów postanowiłam co ma kupić. Zakupy zajęły nam godzinę. Wróciłyśmy dopiero o 10. 4 godziny to naprawdę nie wiele. Angelika zaczęła przygotowywać stół. Śnieżno biały obrus, serwetki, talerze i sztućce. Ja spięłam włosy w kucyk i zaczęłam przygotowywać sałatkę z paluszkami krabowymi. Chciałam podać to w małych miseczkach jako przystawkę. Po przystawce w moich planach miało być danie na które moja siostra reagowała negatywnie bo twierdziła że nikomu nie zasmakuje. Nasz gość jednak nie był polakiem a w jego narodowości takie coś się jadało i było to takie samo jak rosół dla polaka. Przygotowałam więc zupę z homara i zatkało mnie gdy na zegar wskoczyła 12.30

-Nie zdążę -wykrzyknęłam

-Musisz! Daj pomogę ci

Wskazałam jej co ma robić i szybko zabrałyśmy się za faszerowaną kaczkę w jabłkach i jak by ktoś wolał wersję dla wegetarianów zrobiłyśmy też roladki łososiowe z sosem serowym. Do tego sałatka grecka ze świeżych warzyw i szybko zabrałyśmy się za nakładanie na talerze. Ogarnęłyśmy kuchnię i nalałyśmy szampana do kieliszków. Do środka wrzuciłyśmy truskawkę w kostce lodu. Ostatnie 5 minut poświęciłyśmy na ubranie. Założyłam czerwoną koronkową sukienkę bez pleców sięgającą do połowy ud i czarne wysokie szpilki. Rozpuściłam włosy i do pokoju weszła moja siostra oznajmić że już przyjechali. Angelika założyła białą zwiewną spódniczkę i czarną bluzkę z krótkim rękawem włożoną do środka. 

-Idziemy? -zapytałam poprawiając usta różową szminką

-Tak... ale mam mówić po włosku?

-A umiesz? -zaśmiałam się patrząc na nią

-Nie.. -westchnęła

-To po co się pytasz -wyprzedziłam ją i poszłam wprost do salonu powitać gości.

Zobaczyłam faceta w średnim wieku w garniturze z ciemną karnacją rozmawiał z moim ojcem jak się okazało po polsku a moja mama pokazywała jego żonie i synowi kolekcję muszelek z różnych części świata. Widać było że między tym małżeństwem była spora różnica wieku... natomiast ich syn był przystojny jednak nie dałabym mu więcej niż 20 lat.

-To moje córki -tata uśmiechnął się i wyciągnął do nas ręce jak by chciał nas przytulić

-Dzień dobry -odpowiedziałyśmy i obie wyszczerzyłyśmy swoje jasno białe zęby

-To Julia -mama wskazała dłonią na mnie po czym odwróciła się do Angeliki i popchała ją do przodu -a to jest młodsza Angelika -widziałam że moją siostrę trochę to peszy więc stanęłam bliżej niej aby dodać jej otuchy

-Miło mi poznać takie piękności -odezwał się mężczyzna -nazywam się Gustavo a to moja żona Alice i syn Matteo -jego żona była piękną wysoką kobietą. Jasne długie blond włosy pofalowane, ciemna karnacja i idealna talia. Biała sukienka opinająca jej kształty idealnie na niej leżała, natomiast ich syn też był całkiem całkiem. Widać było że wysportowany, włosy postawione na żelu większy modniś niż Marcin -pomyślałam i poszłam po szampana. Gdy wypiliśmy tata zaprosił ich do jadalni gdzie podałyśmy przystawki. Dzięki Bogu to danie mi się udało sałatka rozpływała się w ustach a paluszki krabowe były idealnie doprawione. Zupa jednak wywołała łzy wzruszenia u Gustavo. Wystraszyłam się że mu nie smakuje przez co zamarłam. Okazało się jednak że pamiętał ten smak z dzieciństwa a tego dania nie jadł od kilku lat bo jego żona z karierą w modelingu nie chciała gotować na co on sam nie miał tyle czasu.

-Za to danie masz pewną kancelarię tatusiu -szepnęłam gdy przyszedł z talerzami do kuchni

-Dziękuję wam... postarałyście się. Doceniam -pocałował mnie w czoło i wróciliśmy do stołu

Rozmawialiśmy przy obiedzie o luźnych rzeczach takich jak wygląda życie we Włoszech, albo kto czym się zajmuje. Gustavo jak się okazało w Polsce był dopiero drugi raz a jednak język opanował do perfekcji tam jak jego żona. Tylko ich syn się za bardzo nie odzywał bo czuł się mocno nie komfortowo. Jeżeli coś mówił posługiwał się angielskim. Koło 16.30 na stół weszło ostatnie danie. I też się udało... dziękowałam sobie w duchu że Marcin był wybredny i musiałam się napocić by coś dobrze przyrządzić.

-Dobrze że zrobiłaś tego łososia... Panna Alice jest wegetarianką -stałam z moją siostrą w kuchni i wkładałyśmy naczynia do zmywarki podczas gdy rodzice ogarniali sprawy biznesowe.

-Tak... wyobraź sobie że tez o tym pomyślałam -uśmiechnęłam się

-A co z deserem? -usłyszałam szept mamy

-Boże -zamarłam... zapomniałam!

-Wymyśl coś na szybko... Julia załamujesz mnie -mama zmierzyła mnie wzrokiem i opuściła kuchnię a ja z siostrą zaczęłyśmy się głowić

-To może kieszonki z naleśników? Do środka owoce, bita śmietana i czekolada a na końcu ja złożymy na takie sakiewki i zwiążemy sznurkiem czekoladowym

-Czym? -patrzyłam na Angelikę i zastanawiałam się jak chce czekoladą związać naleśnika

-Patrz -wyciągnęła ze spiżarki opakowanie i udowodniła mi że jednak coś takiego istnieje

Po 40 minutach doniosłyśmy do stołu. Gustavo chyba nie smakowało bo całego nie zjadł jednak jego żona poprosiła o dokładkę. Jednak umiem gotować -pomyślałam i w duchu poczułam ogromną tęsknotę za Marcinem... jeszcze trzy dni i wracam do niego. Na tą myśl serce aż podskakiwało radośnie




PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz