Niedzielny ranek mogę zaliczyć do jednego z najgorszych w moim życiu. Czułam się słabo i pierwsze co zrobiłam to zwymiotowałam. Dopiero w tej chwili zaczęłam sobie uświadamiać że mogłam narazić swoje dziecko. Chwyciłam się za brzuch i zwinęłam w kłębek. Leżałam na zimnej podłodze bo nie miałam sił wstać.
-Co ty robisz? -Malwina stała nademną i wyglądała jak trup
-umieram -powiedziałam resztkami sił
-Przecież nie piłaś...
-Nie wiem co to za gówno z nimi paliłyśmy
-Wiem. Mi też po tym źle -Malwina podeszła do lustra i zaczęła nakładać krem na twarz
-Która godzina? Pomóż mi wstać -ledwo co z pomocą się podniosłam i prawie upadłam. Wspólnie doszłyśmy do łóżka i traciłam siły w nogach, były jak z waty.
-Napij się wody -przyniosła mi kubek i podała, mimo to że wypiłam cały mój stan nie poprawiał się. Ona czuła się już lepiej a ja dalej zdychałam.
-Która godzina? -zapytałam ponownie
-Eee... -nerwowo odwróciła się w poszukiwaniu telefonu... -czternasta! -wykrzyknęła
-Zostaw mnie na chwilę samą... chcę odpocząć
-No dobrze... zawołaj mnie jak będziesz się gorzej czuć -wyszła za drzwi i słyszałam że przygotowywała sobie coś do jedzenia
Przed oczami miałam gwiazdki, a w głowie mi wirowało i miałam ochotę na nowo się wyrzygać.
Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam. Ale gdy się już obudziłam byłam w karetce a nademną stał ratownik medyczny
-Jest pani w karetce i jedziemy do szpitala, zemdlała pani -powiedział spokojnym głosem podpinając mi kroplówkę
-Po co -wycharczałam... naprawdę straciłam siły
-Przypuszczamy u pani silne zatrucie organizmu... jeżeli nasze obawy się potwierdzą to będzie pani mieć podawane odtruwanie... możliwe że będzie też płukanie żołądka...
-Jestem zmęczona -moje oczy same się zamykały i chciałam zasnąć
Kiedy znów się obudziłam leżałam sobie w szpitalnym łóżku, obok mnie stali rodzice. Widziałam ich zmartwione miny
-Jak się czujesz -mama głaskała mnie po włosach, widziałam że płakała
-Lepiej... ale nie mam sił na nic..
-Prawie się zabiłaś... i dziecko też -tata miał grobową minę
-Skąd w twoim organizmie były dopalacze?! -głos mamy był pełen wyrzutów
-Ehh... -westchnęłam -nie wiem co mi odbiło
-Malwina też wylądowała w szpitalu -oznajmił mój ojciec
-I jak ona się czuje? -zapytałam wystraszona
-Miała tego w organizmie znacznie mniej... jedno oczyszczanie jej wystarczy... maksymalnie we wtorek wyjdzie do domu... a ty? ty może dopiero pod koniec tygodnia... ledwo co ci dziecko uratowali... jesteś taka nie odpowiedzialna -tata był tak wściekły że wyszedł z sali
-Nie przejmuj się nim... odpoczywaj proszę... -mama była bardzo wystraszona
-Która godzina? Pić mi się chce...
-Powiem pielęgniarce żeby ci dała się napić... jest po dwudziestej drugiej... nie możemy tu być, przyjdziemy z rana dobrze?
-Dobrze mamo
Czekałam jeszcze z dobre piętnaście minut kiedy lekarka podała mi nową kroplówkę i kubek wody. Wyjaśniła co mi jest i ostrzegła że zachowałam się skrajnie nie odpowiedzialnie
Koło północy włączyłam telewizję i oglądałam jakiś film do drugiej. Później zasnęłam i obudzili mnie o 7 rano. Nowa kroplówka i jakieś obrzydliwe lekarstwo do wypicia. Później miałam badanie USG.. i ginekolog poinformowała mnie że nie wie jak to jest możliwe że nie widzi żadnych zmian... jednak mogły one wystąpić dopiero za jakiś czas. Później miałam śniadanie. Kanapki z miodem i kawa zbożowa. Było koło dziesiątej kiedy jedna z pielęgniarek poinformowała mnie że mam gościa. Byłam pewna że to rodzice albo Aleks więc bez wahania zgodziłam się go wpuścić. Mój szok był nie do opisania kiedy w drzwiach stanął Marcin
-Co ty robisz w szpitalu?! -był przerażony i wściekły w jednym
-Wyjdź mi stąd... -powiedziałam surowym tonem nie patrząc na niego
-Prawie umarłem jak się dowiedziałem...
-Skąd wiedziałeś? -zerknęłam na niego i w moim ciele pojawiło się uczucie nie do zwalczenia... chciałam go dotknąć i pocałować... tęskniłam za nim
-Angelika... nie umiałem się do ciebie dodzwonić i zadzwoniłem do niej
-Nie potrzebnie ci mówiła. Nie chcę cię tutaj -skłamałam i poczułam łzy w oczach
-Nie płacz -powiedział spokojnie. Mówił takim samym tonem za każdym razem kiedy informował że mnie kocha. Cholera... zauważył moje łzy
-Idź stąd... proszę -wyszeptałam rozpłakując się już do reszty
-Chcę wracać do domu... do ciebie... tęsknię... szukam cię w każdej możliwej dziewczynie, ale żadna nie potrafi mnie zatrzymać
-Przestań... -moja urażona duma nie pozwalała mi się ugiąć
Nie wiem kiedy mnie pocałował. Wbiłam palce w jego włosy i mocno je trzymałam. Nie chciałam by ten pocałunek się kończył. Głaskał mnie po plecach i delikatnie pieścił moje wargi
-Jestem tutaj... uspokój się -wyszeptał -nie chcę nigdzie iść... tutaj jest moje miejsce.
CZYTASZ
Porwana
Teen Fiction-I jak się z tym czujesz szmato? -złapał mnie za włosy i rzucił na podłogę -Moi ludzie cię znajdą i zginiesz w cierpieniach... Obiecuję -nie bałam się go, byłam zbyt silna by się bać. -Gdy by nie ta twoja śliczna buźka, dawno byś nie żyła! -Oczy m...