-Są tu jakieś rzeczy do pościelenia łóżka? Może zrobimy zakupy bo lodówka jest pusta? -Marcin zadawał masę pytań a ja byłam zmęczona by myśleć
-Tak... -westchnęłam i poszłam do szafy w salonie gdzie trzymaliśmy pościele, nie było ich tam jednak. Przypomniało mi się że zabieraliśmy je do Polski... jedyne co nam zostało to jakieś dwa koce które nie pachniały najlepiej i było trzeba je wyprać
-Czyli ogrzejemy się sobą? -widziałam w jego oczach drapieżny błysk
-Nie mam jakoś ochoty -westchnęłam... -źle się czuję po podróży -położyłam się obok niego i mocno go przytuliłam, długo się nie odzywał. Gdy podniosłam głowę ujrzałam łzy na jego policzkach -ej, szturchnęłam go lekko... co się dzieje?
-Myślę o Tomku... co teraz robi jak myślisz?
-Nie wiem Marcin -wbiłam wzrok w sufit -ale wiem jedno... czuwa nad tobą i czeka aż ponownie się spotkacie
-Mam nadzieję że nie zapomni o swoim ojcu -uśmiechnął się smutno
-Nigdy nie zapomni...
Leżeliśmy jeszcze długo aż znużył nas sen i gdy ponownie się zbudziliśmy była już 7 rano. Może nawet spali byśmy dłużej ale obudził nas telefon... moja mama
-Halo -odebrałam zaspana
-Jak się czujesz w piękny środowy dzień? Jak pogoda?
-Nie narzekam... jest słońce... -westchnęłam i na nowo walnęłam się do łóżka
-Dziś przychodzą klienci... aby pooglądać domek... koło 16 mają być
-Mamo nie sprzedamy domu...
-Słucham?
-Nie potrafię... wynajmiemy go tylko
-Julia. Oni chcą kupić... żadnego wynajmowania... kupić... rozumiesz? -wiedziałam że mama jest wściekła ale ja byłam nie ugięta
-Powiedziałam jasno. Jak zależy wam na pieniądzach to damy wam pełną kwotę..
-Nie! Zwariowałaś? zależy nam na sprzedaży aby nie musieć płacić rachunków za ten dom
-Jak go wynajmiemy to nie będziemy musieli płacić rachunków...
-Ale kto będzie chciał dom za który będzie płacił wynajem i rachunki?
-Posłuchaj... będzie płacił wynajem... a rachunki będą w cenie. Przecież wiesz że obowiązuje tutaj wszystko na kartę... dostaje się kartę na wodę, prąd... mamo no mieszkaliśmy tutaj tyle lat
-Posłuchaj... załatwcie to jak chcecie... ale jak wrócicie tu za tydzień sprawy w Ameryce mają być pozałatwiane -rozłączyła się bez pożegnania a to oznaczało że jest wściekła
Zaraz po tym telefonie z mamą zadzwoniłam do kupców... byli wściekli gdy dowiedzieli się że to już nie aktualne... ale mi zależało na znalezieniu ludzi którzy to wynajmą
-Idę uporządkować ogród a ty zastanów się co dalej z tym domem... rozumiem że narzędzi ogrodowych typu kosiarka, sekatory... nie ma tu ?
-Nie ma... ale jest sklep który wypożycza ogrodowe przybory...
-Ogrodowe przybory? -Podniósł brwi i wiedziałam że w środku się ze mnie śmieje
-Tak pojechać z tobą?
-A ile ci zajmie umalowanie się i ubranie?
-Do godziny
-Znajdę na nawigacji jak się to nazywa?
-Garden house -uśmiechnęłam się
-Dobra.. jadę tam -obrzucił mnie wzrokiem i zniknął za białymi drzwiami
Postanowiłam w tym czasie zająć się robotą papierkową. Przeszukałam w internecie co muszę zrobić aby dom był do wynajmu, gdzie i do jakich urzędów się udać... i już wiedziałam że czeka mnie sporo roboty. Udało mi się samodzielnie za pomocą aplikacji internetowej wycenić ile mniej więcej powinno kosztować wynajem. Nie chciałam aby płacili co miesiąc bo wiedziałam że będzie wiele roboty... raz na pół roku miał być przelew na konto. Porobiłam zdjęcia domu oczywiście wcześniej troszkę go uprzątając i zorientowałam się że Marcin przyjechał nie tylko z narzędziami ale też ze śniadaniem. Byłam głodna a oprócz wody mineralnej i herbaty nic w domu nie było. Omlet z bitą śmietaną i bananami był pyszny i do tego kawa. Gdy nabrałam sił wiedziałam że musimy iść na zakupy. Jednak Marcin jak to stwierdził nie miał czasu iść ze mną bo pracy w ogrodzie było mnóstwo a pogoda mogła się zmienić. O 13 wyszłam do pobliskiego Brooklyn Sky Deil, czyli duży sklep spożywczy. Kupiłam jedzenie na najbliższe parę dni. Dawno już nie stałam w tych amerykańskich korkach z którymi Warszawa mogła się schować... te korki to naprawdę było coś... nie było mowy o tym aby rozmyślać o czymś innym kierując bo jechałam jedną z najbardziej ruchliwych dróg w tym stanie.
Gdy zrobiłam obiad, kurczaka w ziołach i gdy razem z Marcinem trochę odpoczęliśmy zabrałam się na nowo za papierki. On w tym czasie przycinał drzewa i krzaki. Wyrzucanie obumarłych roślin zostawiliśmy na jutro... najważniejsze aby skosić trawę i ogarnąć drzewa gdyż nie wpuszczały światła do domu.
Po długich namysłach wyceniłam i zaakceptowałam kwotę 15.000$ na 6 miesięcy co daje 30.000$ rocznie jak by ktoś wolał zapłacić za cały rok. Mieszkanie było nowoczesne mimo że 3 lata nikogo tutaj nie było, duże bo mieściło wielką kuchnię, salon, łazienkę i 3 sypialnie... choć z zewnątrz wydawało się naprawdę małe to środek wciąż zachwycał. Przygotowałam application fee, czyli taki formularz który musieli wypełnić przyszli potencjalni nabywcy. Dodatkowo obowiązkiem było wpłacenie 30$ zaliczki. Zaznaczyłam że jest też duży ogród z miejscem na basen i z możliwością posiadania zwierzaka, nazajutrz miałam udać się do urzędów by wszystko sformalizować, gdy wystawiłam ofertę do internetu udałam się na kolację... jajka z bekonem... nie lubiłam tego ale widziałam że Marcin wczuwa się w Amerykański klimat. Było już grubo po 21 więc ocenienie pracy w ogrodzie zostawiłam sobie na jutro. Wyczerpana poszłam wziąć kąpiel i zasnęłam.
CZYTASZ
Porwana
Teen Fiction-I jak się z tym czujesz szmato? -złapał mnie za włosy i rzucił na podłogę -Moi ludzie cię znajdą i zginiesz w cierpieniach... Obiecuję -nie bałam się go, byłam zbyt silna by się bać. -Gdy by nie ta twoja śliczna buźka, dawno byś nie żyła! -Oczy m...