Rozdział 44

2K 85 4
                                    

Jako że miałam ciężkie załamanie nerwowe lekarze przepisali mi aby przez dwa tygodnie jadła silne leki na uspokojenie. Po których ja zasypiałam. Więc tak naprawdę od momentu powrotu do domu aż do soboty nie zrobiłam zupełnie nic... no może nie zupełnie nic. Moja siostra przyjechała i pomogła mi wypisać zaproszenia ślubne... było ich prawie 250. Marcin załatwił księdza i upewnił się że willa w której ma być przyjęcie na sto procent jest nasza w tym dniu. Dużo było za nami... tylko moja depresja mocno dawała się we znaki...


Sobotnie popołudnie godzina 16, Marcin oglądał coś w telewizji a ja siedziałam wtulona w niego i owinięta kocem... i oczywiście beczałam

-Przypomnij mi kochanie którego dziś mamy -popatrzył na mnie i się uśmiechnął

-Czternastego lutego a co?

-Idź proszę, ogarnij się... jedziemy na romantyczną kolację -patrzył na mnie z błyskiem w oczach

-Nie, nie mam ochoty na jakieś romantyczności... 5 dni temu straciłam dziecko -poryczałam się jeszcze bardziej

-Myślisz że mi nie jest ciężko? -Widziałam tylko raz żeby płakał... wiedziałam że może i nie jest mu łatwo ale świadomość że Fredo nie żyje łagodziła ból

-Wiem.. możemy posiedzieć w domu? Proszę -pociągałam nosem

-Kategoryczne nie -pocałował mnie w policzek i zniknął za drzwiami sypialni

Poszłam do łazienki i wzięłam kąpiel, ogoliłam nogi, pachy i wyrwałam sobie brwi... Patrzyłam w lustrze na swoją twarz... okropna, cała blada... jak Marcin może w ogóle mnie przytulać? Wyglądam beznadziejnie. Umyłam zęby i weszłam z ciekawości na wagę... 45 kilo... Schudłam... i w sumie widziałam to po swoich wystających żebrach... kiedyś takie nie były. Muszę zacząć chodzić trochę na solarium... jeszcze nigdy nie byłam taka blada. Nałożyłam bazę wygładzającą... żeby troszkę zakryć też to że mój nos dalej nie był do końca zdrowy. A poza tym miałam dość dużo siniaków na twarzy i ogólnie na ciele... ale pod ubraniem nie były widoczne, najgorzej twarz. Gdy odczekałam 2 minuty aż baza wchłonie, korektorem zamalowałam miejsca które były w gorszym stanie niż twarz. Nałożyłam dwa rodzaje podkładu, jeden to był zakrywający a drugi żelowy który dodawał skórze koloru. Na to puder. Później baza pod cienie do powiek. Wytuszowałam rzęsy, troszkę je wydłużyłam i podkręciłam. Brązowe cienie do powiek i kreska. Później pomalowałam brwi i wykonturowałam twarz... poczułam się o niebo lepiej... suszarką wysuszyłam włosy i wsuwką spięłam lewy kosmyk włosów do boku. Poszłam poszukać w co się ubrać i tu pojawił się duży problem. Marcin dwa razy przyszedł mnie poganiać żebym się pośpieszyła ale ja stałam jak głupia i nie wiedziałam co dalej... była już 17.30 ostatecznie wzięłam rajstopy w cielistym kolorze, krótką spódniczkę czarną w kolorowe kwiatki, kończyła się jakieś 15 cm nad kolanem. Do tego sweterek czarny z rękawem 3/4. Włożyłam ją do spódniczki, jeszcze bardziej podkreślało to moją talię, Do tego koturny czarne... w końcu byłam prawie tego samego wzrostu z Marcinem, sięgałam mu do połowy czoła. Pojechaliśmy do jakiejś restauracji i nie miałam tak naprawdę pojęcia że on coś planuje.



**********************************************************

Krótki rozdział dziś, ale nie miałam za wiele czasu ;*




PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz