Rozdział 70

1.2K 63 11
                                    

W czwartek wstałam specjalnie o 7 bo o 8.30 otwierali urząd a mi zależało na jak najszybszym załatwieniu spraw. Gdy wróciłam była 13 zadzwoniłam do domu by poinformować o sprawach, zorientowałam co dzieje się u Malwiny i gdy upewniłam się że wszystko jest w porządku udałam się do kuchni gdzie czekał Marcin i obiad. Hamburger i frytki... ciężko było mi to zjeść bo w ogóle nie należało to do mojego jadłospisu ale przełknęłam.

-Idź się przebrać i zabieramy się za dokończenie ogrodu

-Pewnie zaraz tam przyjdę

Ledwo co wyszedł do ogrodu usłyszałam dzwonek do drzwi, pomyślałam że to on i otworzyłam bez zawahania. Przeraziłam się gdy w progu zobaczyłam Bartosza. Rzucił się na mnie z namiętnym pocałunkiem, nie pozwalając mi na ucieczkę... problem był w tym że ja go nie odpychałam nawet. Jego ręce powędrowały na mój tyłek, po krótkiej grze wstępnej wziął mnie na ręce i namiętnie całując przeszedł do sypialni. Poczułam nagle mocne szarpnięcie i zobaczyłam Marcina który dostał furii. Dopiero teraz do mnie dotarło co się stało. Marcin obkładał Bartosza pięściami a ten się już nawet nie bronił. Jego twarz była jedną wielką plamą krwi. Wziął go za ubrania i wywlókł za drzwi. Podłoga była zakrwawiona, wiedziałam że ze mną może być podobnie. Gdy wrócił ja już byłam zapłakana i żałowałam.

-Ty kurwo -wysapał

-Przepraszam

-Zamknij się

-Marcin uspokój się proszę

-Ty pierdolona dziwko! -podszedł do mnie i uderzył w twarz, zabolało, za szczypało a ja z trudem złapałam oddech

-Bolało

-I dobrze ci tak! -warknął -zabiję cię... urodzisz i cie zajebie!

-Bałam się go bardziej niż kiedykolwiek indziej

Zrzucił mnie na podłogę i zaczął bić pięściami w twarz i klatkę piersiową. Nie potrafiłam łapać tchu. Zaplątał rękę w moje włosy i zaczął uderzać moją głową o podłogę. Kiedy przestał poczułam wielką ulgę.

-Rozwód... nie bierzemy ślubu. Bierzemy rozwód

Wpadłam w histerię... błagałam go aby nie robił niczego złego, on jednak nie patrząc na mnie wyszedł i nie wiedziałam gdzie poszedł. Resztę dnia przepłakałam... byłam wściekła sama na siebie.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz