Rozdział 97

441 19 1
                                    


Muszę przyznać że czas leciał bardzo szybko. Przy remoncie domu było dużo pracy i mimo tego że w każdą niedziele odwiedzaliśmy rodziców na cmentarzu i siedzieliśmy z babcią powoli zaczęliśmy się oswajać z sytuacją. Często w myślach rozmawiałam z mamą. Nigdy nie pogodzę się z ich odejściem ale mogę się przyzwyczaić. Właściwie sprawy zaczęły się komplikować pod koniec czerwca. Byłam w drugim miesiącu ciąży i Marcin otaczał mnie wielką opieką a Angelika zaczynała żyć swoim życie. Całe dni spędzała z nowym chłopakiem, myślałam że to dobrze bo przecież dobrze że nie jest sama. Wszystko zmieniło się pewnego piątkowego wieczoru. Moja siostra poprosiła abym zawiozła ją i jej chłopaka Dominika na imprezę. Nie chciałam się zgodzić bo po pierwsze Angela ma dopiero 17 lat a po drugie jej chłopak ma już prawo jazdy i jest od niej 5 lat starszy. Skoro zabiera ją ze sobą niech weźmie odpowiedzialność. Ostatecznie się zgodziłam. Właśnie byłam na ostatniej prostej do domu kiedy zadzwonił wściekły Marcin

-Gdzie jesteś?! -warczał

-Za 2 minuty będę co się stało?

-To szybko. Jestem w pokoju u Angeliki

-A co ty tam robisz? -zapytałam zdziwiona

-Się nie pytaj tylko przyjedź -rozłączył się a ja w nerwach dojechałam do domu i szybko pobiegłam na górę do jej pokoju.

Stanęłam obok mojego męża i w osłupieniu patrzyłam na biurko

-Co ta dziewczyna wyprawia? -pytał mnie. Wiedziałam że nie kontrolujemy do końca tego co robi moja siostra ale nigdy bym nie powiedziała że będzie miała u siebie takie ilości marihuany.

-Pokaż mi to pudełko co jest na biurku -wskazałam palcem na różowe okrągłe pudełeczko w kwiatki. Otworzyliśmy go i odkryliśmy jej skarby.

-6 lufek, 4 gramy zioła, bletki... i -Marcin wysypał na rękę biały proszek a ja zaczęłam powoli słabnąć... w końcu się zaśmiał i popatrzył na mnie

-Co to do jasnej cholery jest?! -Byłam wściekła

-Spokojnie... to tylko tytoń

-Biały?! -prawie to wykrzyczałam

-No są też i białe... zresztą mogę wciągnąć i zobaczysz że nic mi nie będzie

-Nie chcę sprawdzać... zresztą nie masz pewności że to tytoń

-Mam... poznaje... -spojrzał na mnie z uśmiechem - nie zmienia to faktu że w jej pokoju jest aż 15 gramów... na pewno wzięła też coś na imprezę. Kiedy ona to pali? -westchnął -a poza tym jak wleci tu policja to bekniemy za to wszyscy

-Trzeba coś z tym zrobić... teraz zaczęły się wakacje zdajesz sobie sprawę jakie ona ma pole do popisu?!

-Najpierw moja droga to musimy rozpoznać jaki ona ma problem... jeżeli zapali sobie raz na jakiś czas to nie ma obaw do nie pokoju choć patrząc na te ilości to chyba...

-Dobra nie kończ! -przerwałam mu -idę się uspokoić a rozmawiać z nią będziemy jutro rano

Wyszłam z pokoju i udałam się do łazienki. Nalałam sobie do wanny płynu jagodowego i woda zrobiła się przyjemnie fioletowo-niebieska. Włączyłam sobie bąbelki i na kolejne pół godziny wylogowałam się z życia. Kiedy wróciłam nie wiedziałam gdzie jest Marcin, poszłam więc zrobić sobie kolację. Akurat kończyłam jeść płatki kiedy się pojawił

-Coś ty robił? -zapytałam widząc jego zjarane oczy

-Hahahhahahahaha -śmiał się

-Kurwa musiałeś?! -wydarłam się

-Cii... patrz jak jest fajnie -szeptał

-Odpierdala ci kurwa. -wstałam nerwowa od stołu i włożyłam talerz do zmywarki

-A jak tam mój syneczek? -zapytał

-Może córka?

-Oooo -zaciął się w bezruchu po czym się uśmiechnął i dotknął mojego brzucha -ona do mnie woła hahahahha

-Ona do ciebie woła że jesteś jebnięty! -była już 22 więc poszłam się położyć do łóżka. Chwilę później przyszedł i wchodząc do łóżka udawał że nurkuje głośno się śmiejąc. Mimo wszystko patrząc na jego zachowanie chciało mi się śmiać. Do 23 przeglądałam internet i słuchałam tego co do mnie mówił... a właściwie to bredził aż w końcu nadeszła ta ukochana chwila i faza minęła pozostawiając zmęczenie. Zasnął. Ja też się położyłam i poszłam spać. 


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz