Rozdział 5

4K 164 10
                                    

Pozostałe 4 dni spędziłam bez większych zmian... opuchlizna ładnie zaczęła schodzić i nawet ja czułam się lepiej na psychice. Marcin nie pojawił się już więcej... mogłam od niego odpocząć. Ja byłam dobrze odżywiana, dostawałam leki przeciwbólowe... dwa razy dziennie odwiedzał mnie doktor. I w końcu nadszedł ten dzień...

Pojawili się obaj, lekarz jak zwykle uśmiechnięty a Marcin miał poważną minę.

-Jest już twoja, podawaj jej tabletki jeszcze przez 8 dni -Traktowali mnie jak przedmiot... wstałam i w samym szlafroku wyszłam na pole, było zimno... bardzo zimno... Albo był wieczór albo wcześnie rano... szarzyło się. Jak dobrze było wziąć w płuca oddech świeżego powietrza. Nie wiem ile jechaliśmy... Ale w końcu zobaczyłam ten znajomy podjazd, po chwili pokazał się ogromny dom, wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do środka.

-chodź na górę do swojego pokoju -powiedział

-Znowu mnie zamkniesz? -zapytałam ze zmartwieniem w głosie

-siedź cicho nie mam ochoty na zabawy, idź tam. Zaraz tam przyjdę

Posłusznie poszłam na górę i udałam się do pokoju... otworzyłam drzwi i przeżyłam szok

Pokój był pomalowany na biało, podłoga była wyłożona lśniącymi panelami w lekko ciemnym kolorze, na przeciwko drzwi było białe łóżko dwuosobowe na którym leżała biała pościel i dwie szare poduszki. Miało też chowaną komodę, nad łóżkiem był plakat przedstawiający jakiś domek wyłaniający się zza drzew. Jedyne ożywienie tej ściany, widok jak prawdziwy. Naprzeciwko łóżka stała rogowa szafa... też biała. Ożywiało ją mnóstwo kolorowych książek. Połączone z szafą było biurko... białe. Stała na nim czerwona lampka, chusteczki higieniczne i jakieś pałki zapachowe w różnych kolorach wsadzone w przeźroczysty wazon. Do biurka było też krzesło, chyba z plastiku lecz było przeźroczyste co dawało efekt szkła. Na krześle leżała czerwona poduszka. Na ścianie po drugiej stronie wisiało lustro pod którym był szary duży worek do siedzenia... Nie poznałam tego pokoju... było w nim bardzo biało lecz czułam się w nim wspaniale... czyżby Marcin zrobił w tym domu kąt dla mnie?

-I jak się podoba? -zapytał wyrywając mnie zza myślenia

-Biało tu -odpowiedziałam

-Musi ci się podobać, jak nie to masz problem.. kiedyś może go przemalujemy

-Kiedyś?! -to słowo po prostu mnie zszokowało... planował mnie tu trzymać dłużej?! Czyżby chciał dotrzymać słowa? Słabo mi się zrobiło gdy o tym pomyślałam

-Weź tabletki i połóż się, potem przedstawię ci grafik

-Nie boli mnie aż tak bardzo

-Nie dyskutuj... -wyszedł z pokoju rozdrażniony zostawiając mnie samą

Zamknęłam brązowe drzwi z matową szybą przez którą nic nie było widać ale jednak była. Podeszłam do łóżka i się położyłam... Jak tu wygodnie! Patrzyłam na te książki... były podzielone na 3 części. Romans, przygody i science fiction... Nie nawidzę science fiction... ale możliwe że przeczytam z nudów. Leżałam tak bardzo długi czas aż w końcu znowu przyszedł z kartką

-Zapoznaj się, w biurku masz zegar żeby wiedzieć która godzina

Ponownie wyszedł a ja podeszłam i przeczytałam kartkę

6.00 -ŚNIADANIE

7.00 -WYCHODZĘ DO PRACY, POSPRZĄTAĆ DOM, UGOTOWAĆ OBIAD

12.00 OBIAD NA STOLE

13.00 CZAS WOLNY (ZALEŻY ODEMNIE NA CO BĘDĘ MIAŁ OCHOTĘ)

16.00 SPRZĄTANIE DOMU

17.00 ROBIENIE KOLACJI

18.00 KOLACJA NA STOLE

19.00 POSPRZĄTAĆ PO KOLACJI

20.00 CAŁKOWITE ODDANIE SIĘ MOJEJ OSOBIE

22.00 CZAS NA MYCIE

22.20 CZAS NA SPANIE

Co to ma być?! Codziennie mam robić to samo? I w ogóle co on sobie wyobraża?... to jest chore... Byłam załamana


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz