Rozdział 73

1.1K 72 7
                                    

Płakałam ze złości. Nie nawidziłam tego że jestem od niego uzależniona... nic nie mogłam sama zrobić. Do 16 nie piłam nic. Nawet nie jadłam. Ból jednak był nie do zniesienia... Marcin to widział i podszedł do mnie z kubkiem wody i pomógł mi się napić. Od razu gdy go zabrał odemnie ja szybko się odsunęłam by mnie nie dotykał


-Śpij w salonie. To dobry pomysł -powiedziałam obracając się na bok aby nie było słychać jak burczy mi w brzuchu

-Zjedz coś -nalegał

-Odejdź. Chcę odpocząć.

-Zjesz to odpoczniesz

-Marcin wynoś się! -krzyknęłam

Wyszedł z pokoju a po kilku minutach wrócił z sałatką owocową. Problemem było to że nie byłam w stanie jej zjeść. Nachyliłam się więc nad miską i tak jak pies zaczęłam jeść.

-Pomogę ci -widząc że sobie nie radze wyrwał się z miejsca i podbiegł do mnie

-To przez ciebie -powiedziałam gdy wsadził mi łyżkę pokarmu

-Wiem. -odburknął -nie wybaczę sobie tego do końca życia

-Mam do ciebie uraz. Dziecko wychowam sama -byłam oschła... a przecież wciąż go kochałam

-Nie możesz -na jego twarzy pojawiło się zmartwienie

-Mogę

-Nie zabieraj mi sensu życia

-Trzeba było myśleć wcześniej! -krzyknęłam

-Przecież mnie zdradziłaś! -wkurzył się

-A ty prawie mnie zabiłeś!

-Jedz sobie sama -odstawił miskę i łyżkę na ziemię i wyszedł z pokoju. Nagle dotarło do mnie że jestem bardziej głodna niż wcześniej i wkurzało mnie bo nachylając się ból w ramionach był nie do zniesienia. Nie ukrywając - nie byłam w stanie zjeść.

Czekałam długo. Nie przychodził, zaczęłam się miotać z klamką i nagle poczułam że ktoś otwiera drzwi. Nie ktoś  tylko Marcin... płakał.

-Co chcesz? -zapytał

-Idę wziąć kąpiel

-Nie możesz sama. Nie możesz moczyć opatrunku jaki masz na rękach...

-Opatrunku?! To jakiś kaftan bezpieczeństwa!

-Miałaś skomplikowaną operację rąk...

-Dzięki tobie -prychnęłam

-Pomogę ci proszę

-Nie chcę twojej pomocy

-To chociaż postoję w łazience i popatrzę czy sobie radzisz!

Nie odpowiedziałam nic. I szybko też zorientowałam się że bez rąk nie byłam w stanie nic zrobić... nie potrafiłam odkręcić wody, rozebrać się... zrezygnowana się rozpłakałam. Chciał mnie przytulić ale nie zgodziłam się. Musiał mi pomóc. Gdy skończyłam kąpiel nakarmił mnie i napiłam się. Około 20 zasnęłam. Obudziłam się o poranku, było może koło 7. Poszłam do kuchni po porcję leków i je "zlizałam" z talerza. Narobiłam przy tym dość dużo hałasu przez co obudziłam Marcina.

-Co się dzieje? -wyskoczył z łóżka jak poparzony i podbiegł do mnie podając mi szklankę z wodą. Widziałam że się starał ale ja nie potrafiłam mu tak łatwo wybaczyć.

Było sobotnie popołudnie kiedy przyszedł lekarz sprawdzić czy wszystko w porządku. Moje rany nie były już takie groźne. Odstawili mi całkowicie tabletki na podtrzymanie ciąży. Blizny po operacji rąk miały być nie widoczne za jakieś dwa miesiące pod warunkiem że będę stosowała bardzo drogie maści. Tubka na tydzień kosztowała aż 500$ Marcin jednak wykupił je na całe 8 tygodni. we wtorek miałam mieć ściągnięte bandaże i od razu miała być dwutygodniowa rehabilitacja. Gdy ona dobiegnie końca to i mój pobyt w Ameryce się skończy. Byłam trochę bardziej podbudowana na duchu jednak kiedy widziałam Marcina miałam ochotę usiąść i beczeć z bólu jaki mnie przeszywał...


***************************************************************

Kochani polecajcie książkę dalej! ;* Niech statystyki pójdą w górę <3

Dziękuję że wciąż jesteście i czytacie! :*

Buziaki! :* :* :*

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz