Rozdział 37

2.3K 112 4
                                    

Poprosiłam go aby poszedł do domu, i by nie wracał.... cała się trzęsłam. Nie chciał iść ale posłuchał mnie. Było ciemno kilka minut po 17.. zastanawiałam się co dalej.

-Dzień dobry pani Julio -lekarka w średnim wieku usiadła obok na krześle i patrzyła na mnie mile

-Przepraszam ale nie mam sił by rozmawiać -nie kłamałam, naprawdę byłam słaba i wykończona.

-To ja będę mówić bez pytań -uśmiechnęła się -jak wiesz jesteś w siódmym tygodniu ciąży, powtarzam że dalej jesteś... sytuacja była ciężka ale jakoś udało się opanować. Udało nam się podtrzymać ciążę ale nie możesz kilka dni wstawać, myślę że co najmniej 4 dni spędzisz z cewnikiem. Jest to przykre ale dasz radę, zapewne drażni cię że parę dni się nie myłaś. No i zmartwię cię ale nie możesz aż tak się ruszać by móc wsiąść prysznic. Będziemy ci pomagać... zobaczymy jak będziesz się czuła za dwa dni dobrze? w poniedziałek -patrzyłam na nią i byłam mocno załamana. Nie chodziło tu o wzięcie prysznica ale o to że nie potrafiłam wybaczyć Marcinowi że zostawił mnie gdy byłam w naprawdę złym stanie. Poprosiłam lekarzy by nie wpuszczali nikogo do mnie, nie chciałam się z nikim widzieć. Do mamy zadzwoniłam i przekonywałam że wszystko jest w porządku. Nie wiem czy mi uwierzyła ale obiecałam że zadzwonię jak poczuję się lepiej. Tak minęła mi sobota, w niedziele Marcin próbował się do mnie dostać. Jednak widziałam że ochrona go wyprowadziła. Gorączka spadła do 37,3 więc lepiej kontaktowałam, byłam trosze bardziej rozmowna. Odpięli mnie od kroplówki a wieczorem miałam już 36,8 więc czułam się naprawdę o niebo lepiej. Zjadłam pierwszy posiłek stały. Kanapkę z masłem... co prawda tylko tyle i aż tyle. W poniedziałek obiecałam że pozwolę Marcinowi wejść, gdy ochrona w końcu go wpuściła zobaczyłam że jest przerażony. Podszedł do mnie do łóżka i chwycił mnie za rękę, pocałował ją

-Kochanie... nie możesz tak robić -wyszeptał i głaskał mnie po moich tłustych obrzydliwych włosach. Odsunęłam jego rękę

-Nie wybaczę ci jak stracę to dziecko. Przez ciebie wszystko -byłam zła

-Julcia... nie chciałem wiesz przecież. Przepraszam kocham cie z całego serca... -pocałował mnie

-Marcin... jest lepiej ale wciąż źle -popłakałam się i schowałam twarz w jego ramionach

-Przecież lekarzom się udało... najgorsze za tobą... pomogę ci się umyć. I zajdę ci później po obiad

Tak jak obiecał tak zrobił. Pomógł mi dojść do łazienki choć potrafiłam sama ale czułam się pewniej jak mnie trzymał. Nogi mnie bolały bo dawno ich nie używałam. Weszliśmy pod prysznic i zaczął mnie mydlić płynem do kąpieli o zapachu lawendy. Umył mi włosy. Pomógł mi je wysuszyć i się ubrać w świeżą bieliznę. Kupił mi piżamę, bardziej koszulę nocną. Tak jakby niebieska długa bluzka do połowy ud a na środku miała czarne serce z białym napisem Love.

Później mnie nakarmił kremem z dyni z grzankami i sałatką z kawałkami kurczaka. Dostawałam cały czas jakieś leki i lekarze obiecali wypuścić mnie jutro do domu. Nie wiedziałam jak to będzie bo byłam słaba ale czułam że muszę dać radę dla tego maleństwa które gdzieś tam było.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz