Rozdział 115

411 21 3
                                    

Miesiąc później. 23 grudnia.

Nadeszła kolejna bardzo chłodna zima. Równy rok temu uciekałam przed Marcinem, i równy rok temu przezemnie zginęło dwóch myśliwych... Mam nadzieję że chociaż ich rodziny mają się dobrze w nowym ciepłym mieszkaniu... i z zabezpieczeniem gotówki... jeśli nie wydawali na głupoty to powinno im zostać kilka tysięcy jeszcze. Ile rzeczy się zmieniło... w rok... jeden rok. Marcina znów nie było... od miesiąca kiedy wyszedł już nie wrócił... ja od grudnia pracowałam w klinice operacji plastycznych... na razie się uczyłam ale od nowego roku miałam zacząć działać... dalej studiowałam... co prawda tylko 2 dni w tygodniu ale od poniedziałku do piątku byłam zajęta. Pogorszyły mi się kontakty z Nadią i Sebastianem... przez Grzegorza... z którym już nie potrafiłam się dogadać. Kłóciłam się z nim codziennie aż w końcu 20 grudnia w dzień powrotu mojej siostry postanowiłam to skończyć. Rozmyślałam całe dni o Marcinie. Nie umiałam zapomnieć... mimo że już nie przysyłał kwiatów ani nie dawał żadnych znaków... bolała mnie myśl że przespał się ze mną i odszedł.

-Jedziemy na zakupy?! -z moich miłosnych rozmyślań wyrwała mnie Angelika. Miałyśmy pojechać na zakupy.. aby kupić produkty spożywcze na Wigilię. W tym roku przychodzi do nas babcia. I w trójkę miałyśmy spędzić tą wigilię z której chyba nikt się nie cieszył a brak rodziców nie polepszał sytuacji.

-Chodźmy jeszcze na cmentarz -powiedziałam jak wracałyśmy

-A nie wolisz jechać jutro? Dziś jest dużo pracy

-Angelika chciałabym dziś aby na jutro świeciła się świeczka chociaż... dziś możemy sobie przygotować produkty i jutro tylko usmażyć albo dziś sprzątamy a gotujemy jutro.

-Niech ci będzie... sprzątamy dzisiaj

Po powrocie tak jak było powiedziane weszłyśmy w wir sprzątania i strojenia choinki oraz ozdabiania domu. W tym roku postanowiłyśmy na białą choinkę i czerwone bombki oraz niebieskie światełka. Na balkonie też dałyśmy światełka, na kominku powiesiłyśmy skarpetę a na drzwi wejściowe dałyśmy świąteczny wianek. Na komodach dałyśmy różne ozdóbki związane ze świętami, w pokojach zmieniłyśmy firanki i zasłony a dodatkowo w sypialniach powiesiłyśmy sobie świecące kulki aby dodać klimatu. Wykończone skończyłyśmy o 20, miałam w planach ulepić jeszcze uszka i pierogi które jutro by się tylko usmażyło ale nie miałam już sił od 8 rano byłyśmy na nogach. Na kolację zrobiłam omleta na słodko z owocami i nie skończyłam jeść kiedy zadzwoniła Malwina.

-Hej co tam? Jak nastrój -zapytała

-No powiedzmy że jakoś... -westchnęłam czując jak łzy mi się pchają do oczu

-Kochana jak jutro stoisz z czasem po 21?

-O 21 musimy odwieźć babcię bo ona koniecznie chce iść na pasterkę ze swoją sąsiadką na 23. A o której wy jecie?

-No my o 17, będę u nas na Wigilii z Przemkiem... i myśleliśmy że wpadniemy po 21 i pójdziemy w czwórkę na pasterkę

-No pewnie... my o 16.30 zasiądziemy tak więc po 21 możecie przyjść... będę ci dzwonić z resztą

-No dobrze... a Marcin się z tobą kontaktował ?

-Dlaczego pytasz... nie wiem gdzie jest od miesiąca... -teraz już nie wytrzymałam i się popłakałam

-Julka... ja sama do końca nie wiem gdzie on jest... ale Przemek wie

-Malwina przepraszam cię ale jestem zmęczona, porozmawiamy jutro? -pociągałam nosem jak małe dziecko

-Pewnie... wypocznij, do jutra

Pożegnałyśmy się i posprzątałam po kolacji... znowu usłyszałam dźwięk swojej komórki... dostałam SMS

                                                   Od: Grzegorz

Wesołych świąt, mam nadzieję że jakoś się będziemy dogadywać.... te ostatnie 3 miesiące z tobą były dla mnie ważne

  Patrzyłam na tę wiadomość i nie wierzyłam... a myślałam że jest na mnie wściekły!

 Odpisałam mu

Ja też życzę Wesołych świąt. Pewnie... nie chciałabym abyś my byli skłóceni nie wyszło nam po prostu

Grzegorz już nic nie odpisał a ja poszłam zmyć makijaż i wziąć kąpiel... nawet nie wiem kiedy i już spałam.


                             

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz