Rozdział 22

2.7K 126 8
                                    

Siedziałam nad talerzem płatków owsianych i rozmyślałam nad swoim losem i nad tym co robi moja rodzina. Jak się trzyma i wiedziałam że na pewno mocno przeżyli moją śmierć a już na pewno Angelika.

-Smacznego -usłyszałam

-Wstałeś? -zapytałam smętnie

-No tak... a ty o której miałaś pobudkę?

-Nie wiem... przed 9-nie patrzyłam na niego tylko miałam zawieszony wzrok w jedno miejsce

-Pokaż mi telefon -powiedział

-Co? -zapytałam... po co mu mój telefon? Skąd wie?

-Telefon albo sam go wezmę -był stanowczy i robił się wściekły

-Proszę -wstałam i podałam mu

Przez dobre 3 minuty się nie odzywał a dla mnie to były najdłuższe 3 minuty życia

-Facebook! -Krzyknął wściekle

-eee -zatkało mnie... usunęłam historię przecież

-Posłuchaj... nie po to dostajesz telefon żeby się kurwa z Polską kontaktować!

-Marcin...-powiedziałam cicho

On jednak wściekle spojrzał na mnie i wyszedł... Nie zdążyłam nawet zastanowić się po co bo zdążył wrócić... trzymał coś w ręce. Podszedł do mnie i nawet wstać nie zdążyłam kiedy oberwałam czymś ostrym w twarz... prawy policzek zaczął mnie piec z bólu... Wyrzucił to coś na podłogę... nie wiedziałam nawet co to. Poderwał mnie za ramiona tak że musiałam wstać i zaczął mnie na przemian bić pięściami w twarz, czułam że krwawię... płakałam z bólu i błagałam by skończył. On jednak nakręcał się jeszcze bardziej... nie byłam w stanie stać, przewróciłam się na podłogę a on siadł na mnie okrakiem i pomimo że trzymałam się rękami za twarz on mnie i tak dalej bił... po głowie. Krew zalała mi oczy... traciłam przytomność. Po dobrych kilku minutach skończył... nie wiedziałam czy straciłam wzrok czy to krew, nie wiele widziałam.

-Żadnej ucieczki... zrozumiałaś? -nie byłam w stanie odpowiedzieć... ale on tego nie rozumiał krzyczał że mam mu odpowiedzieć a że nie byłam w stanie to zaczął mnie kopać w brzuch. I właściwie to już nie wiedziałam co dalej... nagle wszystko się skończyło i objęła mnie ciemność. Gdy na nowo odzyskałam przytomność nie potrafiłam wstać... leżałam dalej na podłodze... po wielu próbach doczołgałam się do wody i przemyłam oczy... Przeraziłam się... całe włosy były we krwi... ręce.. twarz choć nie widziałam się w lustrze to czułam. W miejscu gdzie leżałam była duża plama krwi... aż mi się słabo zrobiło, a całe ciało bolało pierwszy raz tak bardzo. Muszę się doczołgać na górę... i udało mi się to po chyba dobrej godzinie... ryczałam z bólu i błagałam o śmierć... w końcu udało mi się stanąć na nogi. Zostawiałam za sobą czarne ślady... Nie widziałam nigdzie Marcina. Chyba go nie było. Z biedą weszłam do łazienki i włączyłam prysznic. Nalałam letniej wody i gdy wanna była do połowy pełna weszłam tam cała z ubraniami... Woda automatycznie zrobiła się brudna... czułam się jak bym była po wojnie... i pewnie tak wyglądałam. Zanurzyłam się cała... Tak ze 3 razy... w końcu wyszłam i się rozebrałam... pełno krwiaków a twarz?... zmasakrowana... byłam nie do poznania... Półtorej godziny się ogarniałam. Prałam ubrania, myłam włosy... ściągałam sztuczne rzęsy... bo przy tak opuchniętych oczach i tak by same odpadły... Gdy wyszłam nie czułam się lepiej czułam się bezsilna. Gdy zobaczyłam Marcina wystraszyłam się, na mój widok się uśmiechnął... ja natomiast nawet nie potrafiłam na niego patrzeć

-Posprzątaj tą krew! Pasuje ci tak morda spuchnięta -powiedział

Chciałam odpowiedzieć ale nie mogłam... bałam się po prostu. Posłusznie posprzątałam i położyłam się w sypialni... On gdzieś poszedł... Byłam sama

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz