Rozdział 24

2.8K 116 9
                                    

Wejść?... czy mam tam wejść? A co jak pomyślą że to nie ja?... A co jak za chwile pojawi się Marcin lub jego wysłannicy i mnie zabiorą? Będę sobie pluła w brodę że byłam tak blisko a nie zdążyłam... Nie pewnie wpisałam kod który otwierał bramkę. Zzzz -usłyszałam i popchałam ją do przodu... weszłam... udało mi się. Poszłam wprost do drzwi i serce biło jak oszalałe...

Moja twarz jest zmasakrowana... ledwo co potrafię chodzić co jak mnie nie poznają? Mimo to jednak weszłam do środka... niewielki salon, biała podłoga, szaro-białe ściany, szara kanapa, telewizor na ścianie... stolik na kawę i na nim gazeta dla taty.. Porozrzucane kosmetyki Angeliki.. Nic nie zmienili... oprócz tego że na ścianie nad kominkiem w formacie A3 było moje zdjęcie... Płakałam... od wczoraj prawie cały czas, nie czułam głodu. Chciałam się przytulić do moich najbliższych... poszłam w prost do kuchni... Zawsze mama tam była... dbała o kuchnie i zawsze był porządek. Dziś jednak gdy weszłam nie było tam nikogo, białe lakierowane blaty były całe brudne... brązowe płytki podłogowe które wyglądał jak panele były zabrudzone... Jedzenie porozrzucane...  w zlewie pełno naczyń a zmywarka nie była opróżniona  pomimo że naczynia już się umyły... Liczyłam na to że gdy wejdę to kogoś zobaczę jednak w domu panowała totalna cisza... koło kuchni były drzwi prowadzące do piwnicy i.. mojego pokoju. Poszłam tam... Gdy weszłam do swojego pokoju zauważyłam że nic nie było przestawione... wszystkie ubrania zostały na swoim miejscu... kosmetyki, perfumy... nic nie zmienili. Fioletowe ściany i ogromne łóżko "dla księżniczki" z białymi rurkami... nad łóżkiem wisiały moje zdjęcia z Angeliką i Malwiną... i jedno z Danielem... Aż mi się nie dobrze zrobiło gdy o nim pomyślałam... Położyłam się i przytuliłam się do kołdry... Tęskniłam....

Dłuższą chwilę miałam zamknięte oczy.... gdy w końcu postanowiłam wstać podeszłam do biurka... zostawiłam otwartego laptopa? To całkiem możliwe... Pewnie był włączony.. ale zapewne się rozładował lub go wyłączyli. Zauważyłam że kurze są starte... Postanowiłam się w końcu przełamać i iść poszukać rodziny... Miałam wrażenie że czas się zatrzymał, gdy weszłam z powrotem do salonu zobaczyłam mamę... Stała tyłem... nie widziała mnie a ja nie wiedziałam co zrobić bałam się że pomyśli że zwariowała... że się wystraszy. Podeszłam do niej po cichu i położyłam jej rękę na ramieniu...

-Zaraz ci zrobię.. -powiedziała... pewnie myśli że to Angelika... jednak chwyciła moją rękę i nagle struchlała i szybko ją puściła... odwróciła się i gdy mnie zobaczyła zrobiła krok w tył...

-Mamo -odezwałam się

-Jul... Julia, Angelika! Angelika! Pomóż mi... kim jesteś?! To nie możliwe... widzę ducha... Angelika! -mama cała się trzęsła a chciałam ją uspokoić ale bałam się że to wszystko pogorszy Postanowiłam od razu powiedzieć prawdę

-Nigdy nie byłam martwa! Oszukali was a mnie porwali!

-Co?! -i nagle usłyszałam krzyk mojej siostry

-Julia?! to nie możliwe... podbiegła i mnie przytuliła jednak za mocno... zabolało mnie to przez co głośno wrzasnęłam Ała!

Kilka minut upłynęło nim sytuacja w miarę się unormowała...

-Usiądź... -powiedziała mama -i wyjaśnij proszę o co tu chodzi... kto ci to zrobił?

-no więc tak... -nie wiedziałam co im powiedzieć ale cieszyłam się że już ich widzę... Nagle z góry zszedł tata i zamurowało go

-Julka! Dziecko! Ty żyjesz! Nie wierzę -podbiegł do mnie i mnie przytulił

-Daj jej się wypowiedzieć! -Skarciła go mama

-dobrze... opowiem wam to ale nie przerywajcie... -patrzyli na mnie jak by nie mogli uwierzyć... i w sumie nie dziwiłam się, mama płakała a Angelika nie wiedziała co robić... widziałam to po jej oczach -Pamiętacie Daniela?

-Pamiętamy -powiedziała cicho mama

-Daniel nie żyje kochanie... -powiedział ojciec...

-Co?! -to mnie zaszokowało... -Jak nie żyje?

-Ktoś mu poprzecinał kable hamulcowe jak brał udział w rajdzie... końcem listopada zginął -wyjaśniła Angelika

-Nie wiedziałam... No ale dobrze bo to Daniel mnie zaprowadził w ślepą uliczkę... pojechałam z nim bo podobno dom miał kupiony... no i owszem. Ale dom nie był jego... tylko takiego Marcina... bogatego gościa który postanowił mieć niewolnicę i kogoś nad kim może się znęcać... cztery dni temu wywiózł mnie do Holandii, znowu miał dom na pustkowiu... wiele razy mnie pobił... miałam operację składania żeber bo mi je połamał... Gdy mnie znajdzie to mnie zabije... -zatrzymałam się na tym na chwilę... i pomyślałam że na pewno mnie już szuka albo trzeźwieje...

-Nie damy cię już... -powiedział tata.. będziesz bezpieczna

-Nie mogę tu zostać... gdy mnie znajdzie to zabije was przy okazji... przezemnie jesteście w niebezpieczeństwie -zaczęłam płakać

-Nie bój się... jak będzie potrzeba to wyjedziesz do babci na 2-3 miesiące... tam cię nie znajdzie nikt -uspokoiła mnie mama

-On zorganizował moją śmierć... pochowaliście sztuczne kości... sekcja zwłok też była sfałszowana jeśli była... on śledził każdy wasz ruch i sprytnie je krzyżował... Byłam gdzieś w Gdańsku chyba... przynajmniej tak wywnioskowałam. A udało mi się wrócić tylko i wyłącznie dla tego że się upił... i gdy wyszłam z domu on był w jakiejś dyskotece... kilka razy próbowałam uciec jeszcze jak byłam w Polsce ale zawsze mnie złapali... gdy raz jacyś leśnicy mnie znaleźli i ukryli w ich domku myśliwskim to i tak mnie znaleźli... nie wiem jak ale wiem że dzień przed wigilią oboje zginęli.... -popłakałam się ale mama szybko mnie przytuliła...

-Zapomnij o tym koszmarze... damy sobie radę... zrobię coś do jedzenia -powiedziała Angelika i poszła do kuchni a ojciec za nią... chyba chcieli o czymś pogadać.


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz