Rozdział 35

2.6K 122 3
                                    

Wieczór nie był ciekawy, Marcin pił 3 piwo ja robiłam sobie paznokcie hybrydowe. Poszliśmy spać o 22, to znaczy ja poszłam bo on przeglądał internet i nie wiem dokładnie o której zasnął. Ranek był ciężki bo w nocy mocno sypało. W wiadomościach była nawet pokazana nasza okolica i było pokazane jakie są zniszczenia. O 8 pojechaliśmy do Wawy, specjalnie tak wcześnie bo wiedzieliśmy że bez korków jedzie się 2 godziny i 30 minut... ale pogoda robiła takie figle że na drodze zrobiła się "szklanka". Jechaliśmy 30, 40 na godzinę a najszybciej było 60. Byliśmy dopiero o 12.45 w centrum Warszawy a od centrum do mojego domu było 20 minut. Panowały tu co prawda lepsze warunki ale całe kochane miasto stało zakorkowane, 13.20 dopiero byliśmy pod domem... po 5 godzinach i 20 minutach... tragedia jakaś.

-Siema! -na przywitanie wyszła nam uradowana Angelika.

-No hej -przytuliłam ją -to jest Marcin -wskazałam ręką na niego po czym wskazałam ręką na Angelikę -a to moja siostra Andzia

-Cześć -młoda zmroziła go wzrokiem

-Hej -podał jej rękę na przywitanie i pomimo rozdrażnienia uśmiechnął się serdecznie.

Poszliśmy do domu i przedstawiłam go rodzicom, byli mili ale widziałam że biorą go mocno na dystans... i w sumie co się dziwić.

-może kawy, herbaty? -zaproponowała mama

-Może być kawa -powiedział Marcin uśmiechając się... powoli czarował moją mamę i siostrę tylko tata zostawał obojętny

-Kawa parzona mamo z dwoma łyżeczkami cukru i dla mnie rozpuszczalna z jednej -powiedziałam

-Panie Marcinie -zaczęła mama gdy wróciła z kuchni z kawami

-Proszę mi nie mówić przez pan... po prostu Marcin jestem -zaśmiał się

-No dobrze... Marcinie -przerwał tata i zaczął on kontynuować tak jakby za mamę -nie jesteśmy co do ciebie przekonani sam wiesz czemu, niby owszem Julka tłumaczyła nam że tak naprawdę ją wybawiłeś bo inaczej jakiś idiota by ją zabił ale... -przerwał i popatrzył na mnie -ale gdybyś jej nie porwał i nie więził ani jednego dnia to ona by była szczęśliwą kobietą... żyła by sobie dalej bez przeszkód... i nie musiała by cierpieć

-Niech pan zrozumie że więzienie jej było cholernym błędem... ale kochamy się... ona i ja i tak będzie, czy wiedzą państwo o ślubie?

Zamarłam, Rodzice pozostali w szoku a moja siostra najszybciej ogarnęła sytuację

-Jak to ślub?... macie już coś załatwione?

-Tak, 12 maja. W willi Zagórze... nie mamy jeszcze księdza. ale wszystko jest do ogarnięcia

-To miło że nam mówicie -powiedziała mama

-Sami od niedawna to wszystko wiemy, jesteśmy odpowiedzialni i wszystko załatwimy

-A goście?

-Zaproszenia wybierzemy dziś jak wrócimy do domu... w poniedziałek będziemy wypisywać i wysyłać chyba pocztą... bo planujemy 250 gości -Marcin był śmiertelnie poważny a ja popatrzyłam na niego z otwartymi ustami

-To bardzo duże to wesele -moja mama patrzyła na mnie i doszukiwała się wyjaśnień

Tłumaczyliśmy im że nie mogą nam zabronić się pobrać... zjedliśmy obiad który mama zrobiła. Rosół i kotlet schabowy z sałatką i frytkami. Marcin czarował moją rodzinę i pod koniec jedli mu z ręki. W szoku byłam że ma takie zdolności. Postanowiliśmy że wspólnie wybierzemy zaproszenia. Marcin oznajmił że mam to zrobić z mamą i siostrą. No więc wybraliśmy Białe z fioletowymi dodatkami rozkładane na 3 skrzydła. Była 18 gdy postanowiliśmy jechać i odwiedzić Malwinę. Jej mama była w szpitalu a ona całymi dniami opiekowała się 14-letnim bratem. Mieszkała 10 minut odemnie jadąc autem, w połowie drogi do centrum, zmęczyliśmy się bo winda była zepsuta a mieszkała na 12 piętrze. Prawie ostatnim bo blok miał 13.

-Hejjj! -zapiszczałam gdy zobaczyłam ją stojącą na klatce i czekającą na nas

-Hejo -dała mi buziaka w policzek i podała rękę Marcinowi -Malwina -zaśmiała się.

-Marcin -obdarzył ją promiennym uśmiechem i odwzajemnił uścisk

-No więc co tam, ile jechaliście? -pytała nas gdy byliśmy już w środku

-Prawie sześć godzin, okropna trasa, a Lublin wygląda masakrycznie -odpowiedział za mnie

-O kurde... ja jechałam 3 pociągiem -uśmiechnęła się

-Gdzie masz brata? -zapytałam jej

-Siedzi u babci na pierwszym piętrze chyba, wyjebane mam na gnoja -wyszczerzyła do nas swoje białe zęby

-Wkurza cię co? -Śmiałam się. Mikołaj potrafił dać ostro popalić... palił papierosy, pił, jarał... a dopiero ukończył 14 lat

-Spoko się dogadujemy, ale no jego styl mnie wkurza...

-Nie ma się czym przejmować, przejdzie mu ale musi się wyszaleć -Marcin go bronił... od razu pomyślałam że on w jego wieku w cale nie był lepszy

-Niby tak no... -powiedziała ponuro, chyba chciała coś dodać ale się wycofała

Powiedzieliśmy jej o ślubie, ucieszyła się ale jej mina była podejrzana. Opowiedziałam jej też jak się czuję, i że chcę już być po porodzie. Malwina tylko udawała się że cieszy się z wiadomości o mojej ciąży ale wiedziałam że jest jej żal straconych imprez. Pojechaliśmy o 20.20 do domu, byliśmy o północy... tylko się umyliśmy, i od razu poszliśmy spać.



********************************************************************

Nasza książka jeszcze wczoraj była 721 w rankingu "dla nastolatków" dzisiaj już spadła niżej i jest gdzieś za tysiącem... Uratujecie sytuacje? :D




PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz