Rozdział 4

4.3K 169 5
                                    

Wybudziłam się, nikogo ze mną nie było... paliło się delikatne światło lampki, byłam podłączona do kroplówki... Kręciło mi się w głowie, chciało mi się wymiotować... zobaczyłam nagle sylwetkę mężczyzny, gdy się zbliżył rozpoznałam Marcina.

-Jak się czujesz?

-Nagle się troszczysz? -odpowiedziałam złośliwie

-Nie pyskuj. Zdałem ci pytanie.. Nie chcesz nie odpowiadaj... zawszę mogę uderzyć cię w żebra... myślę że nie wytrzymasz z bólu

-Jak mam się czuć?! -gdy uniosłam głos przez moje ciało przeszedł niesamowity ból

-Myślę że dobrze, przynajmniej masz zdrowe żebra... Tydzień czasu ci daję... potem ustalimy pewne zasady

-Jakie zasady? -zaczęłam się na nowo denerwować

-Dam ci grafik... wrócę po ciebie za tydzień -skierował się w kierunku drzwi, po czym gwałtownie się odwrócił. Podszedł do mnie chwycił moją twarz i mocno mnie pocałował przy okazji gryząc w wargę tak że zaczęła krwawić, dopiero po tym wyszedł. Jeżeli nie zadałby mi jakiś czas bólu, to nie byłby sobą. Byłam cały czas w pozycji pół leżącej.

Pierwsze dwa dni byłam cewnikowana bo nie mogłam wstawać do toalety... Miałam kroplówkę, i nie widziałam się w lustrze. Doktor mówił że jak Marcin mi nie dokłada nowych ran i siniaków to od razu lepiej wyglądam... podobno opuchlizna powoli zaczęła schodzić, była to zasługa przede wszystkim maści które "nielegalnie" mi dał. Marcin co prawda zabronił ale nie było go. Więc nie widział. Na trzeci dzień mogłam zjeść pierwszy stały posiłek, na śniadanie miałam kanapki z serkiem topionym i herbatą, na obiad sałatkę grecką z łososiem a na kolację sałatkę owocową. Między tym piłam dużo wody i pierwszy raz o własnych siłach poszłam do łazienki... Zadrapania i otarcia prawie się zagoiły... Łazienka była mała, niebieskie kafelki na ścianach i białe na podłodze, sufit biały, w kącie stał prysznic... mogłam puścić sobie radio które było w niego wbudowane i się zrelaksować, po drugiej stronie stała umywalka wbudowana w blat który był z marmuru, powyżej wisiało lustro oświetlane pod spodem białymi ledami, obok toaleta. Stałam nago i patrzyłam na swoje ciało, pierwszy raz od 3 dni... moja twarz w końcu przypominała moją twarz. Wzięłam długi prysznic... słuchałam swojej ulubionej muzyki i wiadomości... dowiedziałam się że jest 21 października godzina 17.45... fantastyczna wiadomość... dowiedzieć się jaka jest data i czas... mniej więcej mieć pojęcie co się dzieje. Gdy wyszłam z łazienki okazało się że nie mam żadnych ubrań tylko bieliznę. Założyłam ją więc i ubrałam satynowy różowy szlafrok. Nagle zobaczyłam że na kanapie siedzi Marcin... co on tutaj robi?! Miał być dopiero za 4 dni. Bacznie mi się przyglądał

-Masz fantastyczne ciało wiesz? -powiedział, widział mnie w samej bieliźnie jak się ubieram

-Mogłeś mi przywieźć jakieś ubrania z łaski swojej -powiedziałam

-Po co? Podniecasz mnie bardziej bez -Miał nieczyste myśli wobec mnie, jednak mi nie w głowie było rozmyślać o podniecaniu kogo kolwiek... bolały mnie żebra, musiałam przyjąć kolejny zastrzyk przeciwbólowy

-Zrobię ci go -wziął odemnie strzykawkę i pomógł mi się położyć do mojej pozycji, następnie rozwiązał mi szlafrok i wbił igłę w brzuch. Przejechał mi ręką po twarzy, zabolało trochę, złapałam jego rękę i osunęłam od siebie... Byłam zła na siebie... ulegałam temu człowiekowi i powoli narastała między nami chemia... To nie mogła być prawda... Przecież to tyran

-Cii -powiedział i pocałował mnie... pierwszy raz normalnie... Złapał mnie za pierś, skrzywiłam się z bólu, całował mnie po całym ciele... miałam jeszcze mokre włosy po myciu... Błądził w nich ręką, drugą pieścił moją kobiecość... po kilku minutach gry wstępnej niespodziewanie we mnie wszedł

-Dobrze ci?-zapytał

Nie odpowiedziałam tylko zajęczałam z rozkoszy... Nasze miłosne uniesienia trwały kilkanaście minut, przeszłam silny orgazm... on doszedł chwilę później

-Po co to zrobiłeś -zapytałam gdy się ogarnęłam

-A co? Nie chciałaś? -uśmiechnął się, wstał i zaczął się ubierać

-Chciałam... -wyszeptałam

-Bolało cię?

-Trochę...

-Nie będę cię bił jeżeli nie będziesz robiła nic złego...

-Dlaczego zrzuciłeś mnie ze schodów? -zdobyłam się na odwagę by go zapytać gdy usiadł obok

-Ponieważ... nie powiedziałaś mi wszystkiego

-To znaczy?

-Twój tata to ceniony adwokat?

-Tak... -odpowiedziałam bardzo niepewnie

-Wsadził moich kumpli do pierdla -zobaczyłam że na nowo rodzi się w nim gniew

-Jak to wsadził? Za co? -mogłam się ugryźć w język

-Nie twoja sprawa... możesz tylko wiedzieć że już go pobili

-Jak to pobili?! -zamarłam... nic mu nie zrobili?! żyje?... zaczęłam się bać że już nigdy go nie zobaczę

-Zamknij się -tym odpowiedział na wszystkie moje pytania

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz