Rozdział 110

425 24 8
                                    

Oczami Marcina:

Od miesiąca staram się nie rozmyślać o mojej byłej żonie. Wciąż mi jej brakuje. Mimo tego że pewny byłem że jej nie kocham. Wstałem z łóżka i poszedłem się napić kawy do kuchni. Wtorkowy poranek w Holandii nie należał do przyjemnych. Na zegarze była 6.50 Spojrzałem na jej zdjęcie, które postawiłem na biurku. Przejechałem palcem po jej twarzy... A może bym tak dał jej jakieś przypomnienie że wciąż jestem? Nie zastanawiałem się nad tym długo i zamówiłem przez Polską kwiaciarnię piękną białą skrzynkę z czerwonymi różami. Podałem adres na jaki mają dostarczyć i zrobiłem opłatę przelewem.


Obudziłam się obok Grzegorza, była siódma. Pora wstać... mamy dzisiaj na dziewiątą. Pomalowałam się i była 7.45 kiedy weszłam do kuchni mój wspaniały chłopak robił jajecznicę.

-Kocham cię -wyszeptałam tuląc się do jego pleców

-Ja ciebie też perełko -pocałował moją rękę i się odwrócił. -dokończysz tutaj? Poszedłbym się ogarnąć

-Pewnie, idź -uśmiechnęłam się i dorobiłam śniadanie.

Usiedliśmy do stołu o 8.10 i kiedy skończyliśmy śniadanie była już 8.25 poszłam się ubierać a on posprzątał. Założyłam czarną bluzę i legginsy z nike. Do tego sportowe buty i byłam gotowa. Dziś na luźno, zauważyłam że wiele studentów właśnie tak przychodzi na zajęcia. Dotarliśmy wyjątkowo szybko bo była 8.45

-Hej Nadia zawołałam do niej widząc że idzie -gdzie Sebastian?

-Hej -dała mi buziaka w policzek i przywitała się z Grzegorzem -chyba jest chory... Nie umiał dzisiaj wstać z łóżka... -westchnęła

-Może powinien iść do lekarza? -zainteresował się Grzesiek

-Nie wiem... powiedział że sam się zdiagnozuje -Nadia się martwiła

-Lekarz sam siebie nie wyleczy... -powiedziałam

-Najwyżej wpadnę tam do niego dziś... i zobaczę co mu tam jest -zaproponował Grzegorz

-Nie jest to zły pomysł -Nadia nagle się ożywiła -może być rzucił na niego okiem... ja się obawiam że ma anginę....

-Zobaczymy, uspokój się... na pewno nic poważnego -uśmiechnęłam się do niej i weszliśmy do sali

Pierwsza lekcja była z profesorem i mieliśmy do zdania ustne odpowiedzi. Kiedy nadeszła moja kolej stresowałam się... mimo wszystko podeszłam do biurka.

-Julia tak? -nauczyciel poprawił okulary i spojrzał na listę

-Tak -odpowiedziałam

-Co wiesz na temat pobrania krwi.. pytam jak się to robi...

Westchnęłam... coś tam pamiętałam

-Krew do badań pobiera się z żyły, najczęściej ze zgięcia łokciowego, lub grzbietu ręki. Miejsce nakłucia jest odkażane, a powyżej miejsca nakłucia zakładana jest staza lub opaska uciskowa, aby zwiększyć napływ krwi -popatrzyłam na profesora bo nie byłam pewna czy oby na pewno taka odpowiedź go zadowala

-A co to jest ta staza? -zapytał mnie

-Ona pozwala na napełnianie żył krwią, jest to taka elastyczna gumka uciskowa

-Dobrze... a może teraz coś z innej bajki, wymień kończyny górne

-ramię, łokieć, przedramię, nadgarstek ręka

-Nie wymieniłaś dwóch -powiedział zmieniają ton głosu na ostrzejszy -nie wiesz tego że jest jeszcze coś takiego jak okolica naramienna i okolica pachowa?

-Zapomniałam panie profesorze -odpowiedziałam

-Zapomniałaś... -westchnął -ile kości ma nadgarstek?

-Osiem krótkich kości ustawionych w dwóch szeregach

-Okej... masz +3, daj dzienniczek

-Proszę -podałam mu i zapisał mi ocenę z podpisem.

Pierwszy egzamin ustny zaliczony... byłam dumna z siebie. Nadia z

Grzegorzem nauczyli się o wiele lepiej bo dostali oboje po czwórce albo dostali po prostu sprzyjające pytania. O 12 miałam przerwę na 30 minut, poszliśmy na zapiekankę. Nadia wyszła wcześniej aby wrócić do chorego Sebastiana

-Kochanie ja dzisiaj będę późno... idę do pracy bo kolega zachorował i muszę go zastąpić w zespole. A teraz prosto pojadę do Seby... zobaczę i może powiem co mu jest -powiedział Grzegorz

-Dobrze... weź samochód.. ja pójdę na siłownię i wrócę autobusem albo metrem

-Na pewno?

-A czemu by nie? -zapytałam

-Teraz mamy dwa wykłady -westchnął

-Nie lubię wykładów...

-Ja też

I tak jak się spodziewałam wykłady były nudne. Każdy trwał godzinę... potem 15 minut na zapisanie notatki 10 minut przerwy i powtórka. Wyszłam z uczelni o 15, odprowadziłam Grzegorza do samochodu i pocałowaliśmy się na pożegnanie, ja udałam się natomiast prosto na siłownię. Po 15 minutach byłam na miejscu. Przebrałam się w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach która kończyła się odsłaniając pępek. Pierwsze 10 minut przeznaczyłam na rozciąganie. Potem 20 minut robiłam schody, następnie zrobiłam 3 serie przysiadów po 50, pobiegałam z 15 minut na bieżni i ostatnie pół godziny byłam na rowerku. Wykończona ćwiczeniami wzięłam prysznic i wyszłam do domu. Byłam totalnie zaskoczona jak zobaczyłam skrzynkę z czerwonymi różami... Od kogo to?! Wzięłam ją do domu i przeczytałam liścik...

Pamiętam wciąż o tobie... nie zapomnę chyba nigdy.

Marcin xxx

Do moich oczu napłynęły łzy. Gdzie jesteś....? czemu jak układam sobie życie to pojawiasz się jak zły sen? Bardzo chciałam z nim porozmawiać chociaż chwilę... i wszystko sobie wyjaśnić... jednak on jedyne co robił to podrzucał jakieś kwiaty... Grzegorz się wkurwi jak to zobaczy... zapaliłam papierosa i zastanawiałam się co z tum zrobić... Liścik wyrzuciłam do kosza a skrzynkę postawiłam w salonie na komodzie. Powiem że kupiłam w kwiaciarni. Do 21 się uczyłam. Potem zjadłam płatki z jogurtem naturalnym i kawałkami banana oraz malin. Wzięłam kąpiel i poszłam się położyć do spania. Miałam w planach poczekać na Grześka ale zasnęłam.


**************************************************

Jak wam się podoba taka wzmianka "oczami Marcina"? chcielibyście tego więcej?



PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz