Rozdział 33

2.6K 113 6
                                    

Nie mam pojęcia o której wstałam, telefon Marcina był już rozładowany a prądu dalej nie było. Podeszłam do okna i przeraziłam się... za całą noc napadało co najmniej ponad 20 cm śniegu. Linie energetyczne były poprzewracane na samochody na ulicach panował bałagan. Jacyś śmieciarze sprzątali chodniki, odśnieżali podnosili kubły. Strażacy cieli drzewa które zawiesiły się na liniach...  to temu nie ma prądu... śnieg sypał dalej ale już trochę mniej. Strach wychodzić z domu. Sklepy były zamknięte... środek tygodnia a wszystko stoi i jest sparaliżowany... za całe swoje życie nie miałam takiej środy. Jedyny plus to taki że włączyli z powrotem gaz i kaloryfery zaczęły grzać i podłoga podgrzewana która była w łazience, salonie i kuchni też działała. Przynajmniej jest przytulnie i ciepło.  Otworzyłam lodówkę i zastanawiałam się co by zrobić na śniadanie. Wyciągnęłam łososia wędzonego, majonez i śmietanę. W mojej głowie rodził się pomysł. Do tego z szafki wyciągnęłam bagietkę, awokado, czosnek, cytrynę, oliwę i koperek. Bagietkę pokroiłam ukośnie na cienkie plasterki, opiekłam w tosterze . Czosnek obrałam i przekroiłam na pół. Jedną połówką czosnku natarłam grzanki, następnie pozostały czosnek drobno starłam i wykorzystałam  do guacamole - pasty z awokado. Drugą połówkę czosnku również starłam  i wykorzystałam do sosu.Marcin się obudził i wyszedł by zobaczyć co tak pachnie... usiadł na jednym z krzeseł i patrzył co robię. Awokado przekroiłam wzdłuż na pół, wyjęłam pestkę, następnie wyjęłam miąższ łyżką, pokroiłam w kosteczkę na talerzu, dodałam czosnek, skropiłam łyżeczką soku z cytryny, łyżeczką oliwy, doprawiłam solą oraz pieprzem, wymieszałam i częściowo rozgniotłam miąższ widelcem. Pastę z awokado wyłożyłam na grzanki. Dodałam cząstki wędzonego łososia, skropiłam go sokiem z cytryny, doprawiłam świeżo zmielonym pieprzem. Majonez wymieszałam ze śmietaną, łyżeczką soku z cytryny, czosnkiem, solą i pieprzem. Następnie dodałam łyżeczkę drobno posiekanego koperku i wymieszałam. Polałam po grzankach  za pomocą pojemniczka z wąską końcówką. Udekorowałam koperkiem, zrobiłam herbatę z sokiem i podałam do stołu.

-Pyszne -Smakowało mu bo zajadał tak że uszy mu się trzęsły

-No... mi też smakuje ale nie dobrze mi -znowu nachodziły mnie mdłości, jednak zjadłam śniadanie i z pomocą Marcina pozmywaliśmy naczynia.

Poszłam się umyć do łazienki i pomalować. Ubrałam sweterek z opuszczanymi ramionami, i leginsy, do tego białe skarpetki.

-włączyli prąd -Marcin wskazał palcem na telewizor w którym leciało coś o autach

-Okej.. to niech działa. Ale my teraz musimy pogadać

-Nie... teraz to idę się myć...

-Marcin -zamknęłam oczy z rozdrażnienia. Czekałam na niego ponad 40 minut...Gdy wrócił nie zamierzałam odpuścić

-Chcesz wiedzieć czym się zajmuję tak?

-Owszem. Chce wszystko wiedzieć... więc mów

Usiadł obok i chwycił mnie za rękę

-Bogactwa dorobiłem się przez to że dałem na pewną aukcję 100 tysięcy... zaoszczędzone z kradzieży jakich się dorobiłem jak byłem młody i z handlowania nielegalnymi autami. Pieniądze tam sobie były i gdy miałem 20 lat okazało się że ta kasa ma wartość miliona... nie wahałem się ani sekundy. Wpłaciłem i już parę dni później miałem na koncie... dokładnie milion i czterdzieści jeden tysięcy. Ściągałem z zagranicy w cholerę drogie auta, najdroższe ściągnąłem to był Jaguar za 300 tysięcy i sprzedałem go za 350 bo trzeba było parę rzeczy w nim udoskonalić. Tak narodził się pomysł interesu. Mój kumpel Przemek... poznasz go jak wróci z Anglii bo tam siedzi i wysyła auta do Polski powiedział że możemy być wspólnikami. Jego rodzice byli nadziani... nie wiem skąd mieli pieniądze ale mieli bardzo dużo. Wybudowaliśmy warsztat... za 790 tysięcy razem z tymi maszynami... w tej chwili cały czas kupujemy jakieś nowe, lepsze nom stop coś zmieniamy... pracuje tam 86 pracowników... sami wyszkoleni mechanicy... nie ma mowy o zadnej pomyłce. Ja siedzę w biurze i wychwytuję różne auta. Moim celem są mercedesy, BMW i Jaguary a on siedzi w Anglii i wyszukuje TVR Chimaera, Maserati, Porsche, Ferrari... mało które auta sprzedajemy polakom, raczej sprzedajemy je za granicą czasami dwa lub trzy razy drożej niż co je kupiliśmy. Tutaj w Polsce je tylko naprawiamy, udoskonalamy, czasem malujemy, i zmieniamy cały środek. To właśnie jest mój biznes, jak wyjechałem do Holandii to tam mogę ogarniać auta i wysyłać je tutaj... tylko szukamy wciąż kogoś kto będzie tym zarządzał w Polsce i już chyba wiem kto to będzie ale nie mówimy tego głośno.

-I jesteś dumny z siebie i swoich pomysłów? -szczęśliwa byłam gdy dowiedziałam się ż e te pieniądze nie biorą się z kradzieży tylko z legalnej roboty... mafia musiała być dla Marcina zupełnie czymś innym i nie chciał jej wiązać do swojej pracy.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz