Rozdział 6

3.8K 160 15
                                    

-Zejdziesz na kolację? Ostatni raz wykonana jest przezemnie

-Przynieś mi tutaj -powiedziałam, pierwszy raz rozkazującym tonem i od razu tego pożałowałam, uderzył mnie mocno w twarz

-Nie masz prawa mi nic mówić, możesz tylko błagać o litość -był wściekły a jego oczy pociemniały

-Przepraszam... -wyszeptałam i przyłożyłam rękę do pulsującego policzka

-W tej chwili złaź na dół... jak nie to nie zjesz kolacji. Gówno mnie obchodzi czy jesteś głodna

Zeszłam tak jak mówił i zobaczyłam na stole talerz z kurczakiem i jakąś sałatką, bez słowa to zjadłam i czekałam co powie

-smakowało? -zapytał wycierając usta serwetką

-Tak

-Wypieprzaj do pokoju -wstał zabierając talerze i udał się w kierunku zmywarki. Ja jak najszybciej mogłam udałam się do swojej sypialni... Żebra zaczynało boleć na nowo jednak ten ból już był coraz słabszy . Zjadłam lekarstwa i nie wiedząc która godzina przykryłam się kołdrą aż po sam czubek głowy. Nie mam pojęcia ile tak leżałam ale nagle poczułam że ktoś mi ją wyszarpuje. Jak się mogłam spodziewać był to Marcin.

-Zimno ci?

-Nie

-To po cholerę leżysz cała przykryta?

-Bo tak mi było najlepiej

-Mój syn tu zaraz przyjdzie, zostanie z nami 2 dni... Ogarnij się -wyszedł z pokoju a ja zostałam kolejny raz w ogromnym szoku... SYN?! on ma jakiekolwiek dzieci?! Wszystkiego bym się spodziewała ale nie tego że w tym domu będzie jakieś dziecko. Wstałam i wyjęłam z szafy czarną bluzę z napisem na złotym tle "LEWIS" i białe leginsy... Poczesałam włosy i posmarowałam twarz maścią żeby rany szybciej się goiły o której Marcin nie miał w dalszym ciągu pojęcia... Założyłam czarne skarpetki i wyszłam z pokoju

-Masz tu kosmetyki, musisz się pomalować Tomek ma dopiero 3 lata, wystraszy się jak zobaczy taki ryj -podał mi czarną torebkę z kosmetykami z Sephory

-Dzięki -ucieszyłam się bo w końcu mogłam się pomalować

Poszłam do łazienki i po kolei zaczęłam wyciągać to co mi dał

2 paletki jedwabistych cieni do powiek, w jednej było 6 jasnych kolorów w drugiej 6 ciemnych

Czarny eyeliner w płynie i czarny tusz do rzęs

Puder do brwi i paletkę cieni

6 opakowań ze sztucznymi rzęsami wraz z klejem

Bazę do powiek

Kompaktowy puder Ultra HD

Korektor w kremie

Bazę wygładzającą

3 rodzaje korektorów pod oczy

2 flakoniki z pudrem w płynie

Mineralny puder sypki

Zestaw do cieniowania twarzy i róż na policzki

Do tego wszystkie możliwe pędzelki do makijażu, które by mogły mi się przydać. Musiał naprawdę sporo za to zapłacić... Kosmetyki były najwyższej jakości, wiedziałam to bo się na tym znałam. Moją pasją były właśnie kosmetyki. Zaczęłam się malować... całość zajęła mi ze 30 minut, zakryłam siniaki i zadrapania, wyglądałam naprawdę dobrze. Na końcu dokleiłam sztuczne rzęsy i lekko pomalowałam je tuszem.

Gdy ponownie zeszłam zobaczyłam małego chłopca, miał czarne włosy z tyłu obcięte na krótko a góra zostawiona dłuższa i ułożona na żelu w bok, czarne spodnie i rozpięta czarna kurtka ze skóry a pod nią białe t-shirt. Na nogach miał buty za kostkę całe białe... można by powiedzieć że dziecko model. Był bardzo podobny do ojca powoli jak dwie krople wody.

-czesc! -zawołał do mnie radośnie podnosząc ręce do góry

-Hej -przywitałam się uśmiechając

-Kto to tato? -zapytał malec, jakie to było dziwne słyszeć jak ktoś woła do niego tato... widziałam pełno miłości w oczach Marcina, pierwszy raz

-Moja pani -odpowiedział mu biorąc go na ręce -pójdziemy się umyć i spać bo już późno -zaczął go gilgotać radośnie się śmiejąc, pierwszy raz go takiego widziałam. Zostawili mnie samą w salonie i nie wiedziałam co mam robić, zostać i czekać czy iść do pokoju. Wybrałam opcję numer dwa.

Czytałam książkę wylegując się w łóżku gdy znowu do mnie przyszedł

-Już śpi? -zapytałam nie patrząc w jego kierunku

-Tak, zostaniesz z nim jutro sama dwie godziny bo ja muszę wyjść -powiedział siadając na worku do siedzenia obok łóżka

-No dobrze, a dlaczego nie możesz go dać na te dwie godziny do jego matki? -zapytałam

-Na cmentarzu go nie zostawię chyba -powiedział uśmiechając się

Już raz wspominał że zrobił coś swojej narzeczonej, czyżby chodziło o matkę Tomka?

-Dlaczego? -zapytałam odkładając książkę

-Bo moi ludzie ją po prostu odstrzelili -mówił to bez żadnego smutku, jak by było mu to obojętne, Zaczęłam się bać o siebie

-Dlaczego? -kolejny raz zadałam to pytanie

-Bo była w 3 miesiącu ciąży -westchnął -ale to nie było moje dziecko, zapłaciłem więc jakiemuś gościowi żeby do niej strzelił dałem mu kasę na broń, jednak nie miał żadnych dowodów na to że mnie zna. Ja się wyparłem a tamten dostał dożywocie. Wszystko dobrze planowałem, nie dzwoniliśmy do siebie, nie pisaliśmy... tylko słowa. A tamten debil zbierał wszystkie informacje na jej temat... i gdy przeszukiwali mu dom to działało tylko na jego niekorzyść... ja udałem załamanego, sztuczne łzy, wkrapiałem sobie coś do oczu żeby były czerwone, spuchłe i łzawiły... ludzie mi współczuli a ja miałem to gdzieś.

Ta historia mnie po prostu zaszokowała, jak wszystko dobrze sobie przemyślał... wszystko wręcz idealnie...

-Kiedy ją zabił?

-Z jakieś 14 miesięcy temu, pomnik jej zrobiłem miesiąc temu, i to tyle bo więcej nawet nie przyjdę na ten grób, posuń się -powiedział do mnie wchodząc mi do łóżka

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz