Rozdział 101

461 23 2
                                    


6 września... przeglądałem swój kalendarz... właściwie nic tutaj nie ma. Pierwszy raz od kiedy uwięziłem tutaj Julię nie miałem ochoty wciągnąć kreski, czułem moralnego kaca... kurwa co mi jest... nie kocham jej już... chyba nie kocham...

Wyszedłem z domu i pojechałem na siłownie.... powoli wracała mi zdolność zdrowego myślenia... właściwie to dziwne uczucie uśmiechnąłem się sam do siebie. Wróciłem chwilę po piętnastej z nadzieją że Julia się już podniosła. Jednak kiedy otworzyłem drzwi rzeczywistość była inna. Bałem się... pierwszy raz w tedy zacząłem się bać że zabiłem swoją żonę. Jutro mamy rozwód... jak wytłumaczę że na rozprawie rozwodowej że nie ma mojej żony... chciałem tego rozwodu... bardzo chciałem być już wolny i na nią nie patrzeć. Zadzwoniłem do Olka. Gościa który fałszował wszystkie dokumenty i zawsze wiedział jak i co wymyślić aby było dobrze. Obiecał mi że rozwód zostanie dokonany nawet dzisiaj bez naszej obecności ale będzie mnie to kosztować aż 50 tysięcy. Zgodziłem się i już po 16 miałem w ręce papiery o zamkniętym rozwodzie. Czułem ulgę... nie wiedziałem jak ten gościu to zrobił ale dziękowałem mu. Całe moje życie to jeden wielki fałsz. Wziąłem ślub z Julią bez jej wiedzy a teraz biorę rozwód bez jej wiedzy... Postanowiłem wsiąść ją na łóżko  trochę ją obmyć... może wpadnie mi do głowy czemu od wczoraj jest nie przytomna... Mm nadzieję że obejdzie się bez karetek szpitali i ciekawskich lekarzy. Dopiero kiedy rozłożyłem ja na łóżku zobaczyłem jak zmasakrowałem jej twarz... była cała spuchnięta. Miała mnóstwo krwiaków, przebrałem ją w inne ubrania z przerażeniem odkrywając rany jakie jej zadałem. Wcześniej ją umyłem i zmoczyłem jej usta wodą... nic to jednak nie pomogło. Nie chciałem wzywać pogotowia ale musiałem, udawałem przerażonego... mówiłem że Julia jest bokserką i jak wróciłem do domu dzisiaj to była już taka i że próbowałem ja ratować... Nie wiem czy ratownicy mi uwierzyli bo popatrzyli na mnie z litością. Jej stan musiał być chyba poważny bo podłączyli ją do tlenu i miała pełno kabelków. Kiedy wyszli pojechałem do szpitala i dowiedziałem się że Julia ma pęknięta czaszkę i jej stan jest krytyczny  lekarze ostrzegli mnie że w każdej chwili może umrzeć. Po kolejnych minutach okazało się że jest poważny wstrząs mózgu oraz ma pęknięte jelito i połamane prawie wszystkie żebra. Jej ręce i palce nad którymi często się znęcałem były ewidentnym dowodem że w domu była przemoc. Lekarze też o tym wiedzieli jednak nikt mnie o to nie zapytał.

-Może pan pojechać do domu bo operacja będzie długa, pana żona ma uszkodzone płuca... nie wiemy jak bardzo ale przez niedotlenienie mózg może być uszkodzony... proszę być pod telefonem bo w każdej chwili może być telefon o niestety tragedii... -pielęgniarka poinformowała mnie i odeszła

Roztrzęsiony zadzwoniłem do Przemka

-Jest bardzo źle -powiedziałem

-Co? Jak bardzo źle? -dopytywał się -Malwina do niej pojechała już

-To dobrze... -opowiedziałem mu o wszystkich diagnozach i ryzyku jakie dotyczy jej życia -Przemek ja muszę zniknąć... nie chcę aby ona mnie jeszcze kiedy kolwiek zobaczyła. Wracam do Holandii... Proszę cię tylko abyś dał mi znać jak się to skończy

-Kochasz ją jeszcze? -zapytał mnie niespodziewanie

-Nie wiem... żałuję wszystkiego... ale myślę że gdybym drugi raz miał wybierać poznanie się z nią to poszedł bym w drugą stronę -rozłączyłem się... nie wiedziałem co czuję. Chciałem być sam.... ale gdzieś w sercu miałem nadzieję że ona ułoży sobie życie, a Angelika? Jak Julka umrze to Angela zostanie sama... nie myślałem nad tym... w ogóle nie przeszło mi to przez myśl..

Pojechałem nad grób Tomka i zapaliłem mu znicza oraz położyłem nowy samochodzik oraz białą różę.... Kocham cię synku... -tego byłem pewien na pewno.


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz