Rozdział 40

2.1K 105 0
                                    

Siedzieliśmy w jednej z kawiarenek gdy mały zadał mi pytanie które zwaliło mnie z nóg

-A kiedy wróćę do mamusi?

-Jakiej mamusi? Chcesz pojechać na cmentarz? To troszkę daleko -nie rozumiałam o co mu chodzi

-Mam mamusie -popatrzył na mnie i zaczął jeść ciastko rękami robiąc przy tym bałagan

-Jaką mamusie? Jak się nazywa? -z Lucyną była zawarta umowa że nie może traktować Tomka jako syna, miałam nadzieję że mały nie powie ze chodzi o nią... jednak stało się to

-Lusi -uśmiechnął się -hćem na basen!

-Pojedziemy z tatusiem... Tomek ciocia Lucyna to nie jest twoja mama rozumiesz?

-Jest! -był uparty... po tatusiu

-Wracamy do domku, chodź -zaczęłam go ubierać, później siebie. Chwyciłam go za rękę i poszliśmy do domu. Po drodze zbierał śnieg i rzucał go do góry. Nie było nas 2 i pół godziny.

-Wiecie która godzina? -Marcin patrzył na mnie i pomagał Tomkowi się rozebrać

-Dwunasta? -zapytałam dając mu buziaka w policzek  przeszłam do łazienki myć ręce

-Dwunasta czterdzieści, pizze zamówiłem... sam musiałem jeść -przyczłapał ze swoim synkiem za mną do łazienki i podniósł go do kranu by mógł umyć ręce tak samo jak ja... byłam pod wrażeniem jak się nim zajmuje -i powkładałem rzeczy już... -uśmiechnął się

-No brawo... w końcu coś zrobiłeś -uśmiechnęłam się złośliwie -Tomek nałożę ci kawałek i możesz iść zjeść do nowego pokoju dobrze?

-Chcem jeść! -popisywał się

-A my Marcinie musimy pogadać -popatrzyłam na niego i poszłam do kuchni by nałożyć mu jedzenie. Wyciągnęłam plastikowy talerz i odkroiłam kawałek i zaniosłam mu do pokoju gdzie już czekał, przy okazji sprawdziłam jak to wygląda. Podobało mi się

-Pić -zawołał

-Co chcesz do picia?

-Cole! -krzyczał i się dalej popisywał

-Sok pomarańczowy... -przyniosłam mu i poszłam do sypialni gdzie wylegiwał się mój mąż

-Zaproszenia przyszły, tam są -wskazał palcem na pudełko kartonowe na biurku

-Jutro wezmę małego i pojadę do Warszawy żeby wypisać... zrób listę swoich gości

-90 osób.. z czego tylko 12 to rodzina

-Eh.. okej jest większy problem -położyłam się obok niego i przytuliłam

-Co się zaś dzieje... czy cały czas muszą być jakieś komplikacje?

-Uspokój się! -uderzyłam go w udo -Miałeś z Lusi uzgodnione że nie może się podawać za mamę Tomka nie?

-No tak... a co?

-Zapytał mnie dziś kiedy wróci do mamy... zapytałam go jakiej mamy a on powiedział że Lusi to jego mama

-Żartujesz sobie... nie może tak być, pogadam z nim a potem z nią... nie ma podawania się kurwa za matkę której nie ma do chuja! -wkurzył się

-Dobra, spokojnie... co ci mówiła jak go zabierałeś?

-Że nie mogę... że tam ma życie. Ale jasno powiedziałem... jestem jego ojcem ona jest zwolniona już... Choć mała... ciężko mi o tym mówić ale może lepiej jak by ona została jego opiekunem prawnym? -patrzył na mnie i widziałam mętlik w jego oczach

-Co ty mówisz? -dziwiłam się

-No jakoś taki pomysł mi wpadł wiesz...

-Oddasz swoje dziecko?

-Masz rację... głupi pomysł -pocałował mnie i siedzieliśmy w ciszy. Każdy miał własne przemyślenia w własnej głowie.


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz