-Jak się czujesz -jechaliśmy autem i wracaliśmy do domu, byłam zmęczona szpitalem. A po za tym była 17.30 a ja niewiele jadłam
-Bywało lepiej -odburknęłam i odwróciłam głowę w stronę szyby
-Cieszę się że maleństwu nic nie jest i sobie żyje dalej tam w tym twoim brzuszku -uśmiechnął się gdy to mówił a ja byłam zaskoczona jego słowami
-Ja też się cieszę, ale może być upośledzone Marcin. Nie zdajesz sobie sprawy jak mi teraz ciężko -Wiem kochanie -położył swoją rękę na moim kolanie i westchnął - jeżeli będzie chore to wydam wszystkie pieniądze by go wyleczyć
-Nie zapominaj że masz też swoje dziecko którym w ogóle się nie interesujesz -zmiażdżyłam go wzrokiem
-Julia -wkurzył się ale udawał że panuje nad sobą -jak to się nie interesuję?! Jeżeli chcesz to możemy sobie go razem wychowywać... ciekawy jestem tylko jak dasz sobie radę z dwójką małych dzieci, ja nie będę mógł zawsze być cały dzień w domu. Ktoś musi zarabiać!
-Dobrze! Odwieź mnie do domu i jedź po Tomka! -nie zastanawiałam się nad tym co mówię, hormony zaczęły mi buzować
-Okej! -nie odzywaliśmy się do siebie. Tak jak mu kazałam odwiózł mnie i pojechał, nie wiedziałam nawet jak długo go nie będzie... przecież musiał jechać do Gdańska... a byliśmy w Lublinie... to jednak 6 godzin w jedną stronę.
Zjadłam sałatkę owocową i zaczęłam się uspokajać, Wzięłam ciepły kojący prysznic i usłyszałam swój telefon. Pomyślałam że to Marcin ale nie to jednak Malwina
-Halo -odebrałam i usłyszałam szloch w słuchawce
-Kochana ja mama ma operacje za tydzień, ja muszę tu zostać dłużej -była załamana
-Mysza nie martw się... ja jestem z Marcinem więc nie siedzę sama
-Ale Julia... z mamą jest źle, lekarze nie dają jej szans.. nie mogę wrócić do Lublina... a jak mama odejdzie to mieszkanie tak daleko od domu będzie nie będzie możliwe... -zaczęła płakać jeszcze bardziej a mi zrobiło się słabo
-Jezu... tak mi przykro -wiedziałam że wszystko spadnie na jej głowę gdy jej matka nie będzie w stanie jej pomóc
-Jeśli chcesz to wyślę jutro Marcina żeby odwiózł twoje rzeczy... myślę że meble będziesz musiała zabrać...bo przecież nie masz nic w swoim pokoju
-Wiem, ja nie wierzę że jeszcze wrócę... przepraszam, inaczej miało być -nie byłam na nią zła... chciałam jej pomóc ale nie za wiele dało się zrobić
-Nie martw się... wszystkie rzeczy jutro do ciebie pojadą... kocham cie
-Jesteś cudowna, ja ciebie też... na pewno będę tu ze dwa miesiące... wiesz to wszytko długo trwa.
-Jasne że wiem... chemia nie jest łatwa
-Muszę kończyć, młody chce jechać gdzieś na mecz i truje mi dupę że mam go zawieść
-Hah, jasne zawieź go uważajcie na siebie pa -pożegnałyśmy się i rozłączyłyśmy
Od razu zadzwoniłam do kuriera od mebli i umówiłam się z nim żeby je odwiózł do Warszawy. Na początku mówił że ma termin za dwa tygodnie najbliższy ale gdy powiedziałam mu że zapłacę mu 500 zł które mu się należą i dołożę 3 i pół do pełnych 4000 tysięcy to stwierdził że jeszcze dziś je zabierze i że weźmie pomocnika który te meble rozbierze. Bo łóżka i szafy nie dało się przewieź. Tak więc czekałam na nich do 17.30 i gdy skończyli była 19. Spisaliśmy wszystkie potrzebne dane, zapłaciłam mu i o 6 rano jutro miał wyjechać. Zadzwoniłam do Malwiny by jej powiedzieć, była w szoku że tak szybko ale nie mówiłam że zapłaciłam więcej by szybciej je dostała. Gdy wygodnie rozsiadłam się na kanapie dotarło do mnie że Marcin pojechał po Tomka... a ja nie mam nic na przyjęcie dziecka... nawet pościeli czy miejsca do spania. Przebrałam się, poprawiłam makijaż i wiem że nie powinnam ale pojechałam do Jysku. Wybrałam do niego szary dywan, jasne łóżko z szufladą na dole, obiecali że jutro z rana ktoś je przywiezie i zamontuje, do tego mały stolik i dwa krzesełka. Duża szafa i komoda drewniana w zestawie. Wszystko mieli przywieźć do 10 rano jutro. Miałam materac do łóżka który mogłam zabrać od razu. Więc o miejsce do spania byłam spokojna. Kupiłam mu pościel z autkami. I wróciłam do domu była 21.43... zaczynałam źle się czuć. Wypiłam ciepłą herbatę, zjadłam grzanki z miodem, umyłam się, zmyłam makijaż. Przebrałam się w ciepłą piżamkę i położyłam się spać.
*********************************************************************
OBIECAŁAM ŻE NIE BĘDĘ PISAĆ ROZDZIAŁÓW NA PRZÓD ALE WYJĄTKOWO TO ZROBIŁAM... MIAŁAM DUŻO NAUKI NA DZIEŃ DZISIEJSZY. JUTRO EGZAMINY... :// I DOPIERO TERAZ JESTEM WSTANIE WCISNĄĆ GUZIK UDOSTĘPNIJ :D ROZDZIAŁ CZEKAŁ NA SWÓJ POKAZ OD WCZORAJ WIĘC MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ WAM SPODOBA
CZYTASZ
Porwana
Teen Fiction-I jak się z tym czujesz szmato? -złapał mnie za włosy i rzucił na podłogę -Moi ludzie cię znajdą i zginiesz w cierpieniach... Obiecuję -nie bałam się go, byłam zbyt silna by się bać. -Gdy by nie ta twoja śliczna buźka, dawno byś nie żyła! -Oczy m...