Rozdział 88

1.3K 72 13
                                    

Z samego rana bo już o ósmej wyjechaliśmy do mojego rodzinnego domu. Po drodze rozmawialiśmy o rozprawie, Aleks tłumaczył mi co mam mówić.

-Chcę aby sąd wydał orzeczenie o winie -przekonywał mnie uważnie patrząc na drogę

-Ale ja nie chcę

-Nie rozumiesz że to potrzebne?!

-Tak? A niby do czego? -nie dostałam odpowiedzi na to pytanie tylko usłyszałam niewyraźne przekleństwo

-Kiedy się pobierzemy w końcu? Ile mam czekać?

-Co?! -wykrzyknęłam -na razie biorę rozwód

-Za dwa miesiące będziesz moją żoną

-Aleks nie zapominaj się -powiedziałam te słowa i gorzko ich pożałowałam. Aleks zatrzymał się na poboczu i odwrócił głowę w moją stronę. Wzrok miał wściekły a jego twarz z spokojnego mężczyzny zrobiła się w twarz furiata nieobliczalnego i wyrafinowanego.

-Albo będziesz moją żoną albo zmuszę cię do wyjazdu do Arabii Saudyjskiej. Tam kurwa cię poślubię i będziemy tam sobie żyć. Żyć na moich zasadach -wycedził przez zęby i ruszył dalej w drogę. Do moich oczu napłynęły łzy -Za każde nie posłuszeństwo chcę krwi. Dotarło? Więc lepiej podwijaj rękawy i do tego pojemnika -wskazał palcem na schowek -masz mi nalać 6 mililitrów świeżej twojej krwi.

Naprawdę się go bałam. Zjechaliśmy w jakąś nieznaną uliczkę, szarpałam się z nim że nie dam mu swojej krwi... te zapędy stawały się już psychiczne. Wyciągnął mnie z samochodu i rozciął mi rękę sprawiając mi przy tym ból nie do opisania. Kiedy widziałam jak moja krew wlewa się do pojemnika porostu mdlałam. Wsadził mnie na pół przytomną z powrotem  do auta i opatrzył ranę. Do Warszawy dojechaliśmy o 15 ale ja byłam tam mocno wycieńczona że nie pamiętałam połowy trasy.

-Julka! -usłyszałam głos Angeliki i poczułam jak rzuca mi się na szyje. Ja nie potrafiłam nawet wysiąść z samochodu

-Julka źle się czuje i potrzebuje się położyć -tłumaczył Aleks udając że się mną opiekuje

-Strasznie blada jest... rodzice będą za godzinę bo jeszcze pracują -tłumaczyła moja siostra otwierając nam drzwi. On niósł mnie na rękach i położył mnie na materacu w swoim pokoju.

-Masz mnie kurwa słuchać i żadnych niebezpiecznych ruchów -wyszeptał mi do ucha i ja już wiedziałam że jestem w kłopotach. Kiedy w drzwiach stanęła Angelika ze szklanką zimnej wody wstał i głośno powiedział -kochanie napij się mam nadzieję że ci to pomoże. Bardzo źle znosi tą ciąże... mogła by już urodzić bo biedna się męczy -zwrócił się do mojej siostry

-On jest taki troskliwy... ale Marcin też był bardzo miły... ciężko mi uwierzyć że już nie będziecie razem -Angelika mówiła do mnie kiedy Aleks poszedł na kawę do salonu i byłyśmy same

-Tak... Aleks jest kochany -powiedziałam starając się nie płakać

-Ułożysz sobie z nim życie? Mam nadzieję że to ten jedyny już

-Angelika... zadzwoń do Malwiny niech do mnie przyjedzie błagam cię

-Eee -zdziwiła się -a coś się stało? Zadzwonię

Wstała i wyszła. Przez kolejne minuty leżałam sama i chyba zasnęłam. Ocknęłam się kiedy mama przemywała mi twarz wodą.

-Co się dzieje? Tak zbladłaś... to pewnie po tym szpitalu

-Tak mamo... po szpitalu... czuję się lepiej

-Malwinka tu jest... ale Aleks jej zabronił do ciebie iść... tata go zabierze do firmy żeby nie widział że się widzicie..

-Jak to? Poszła już?

-Tak poszła i wróci tutaj

Wstałam z łóżka i powiedziałam mamie że muszę wyjść do toalety. W łazience patrzyłam na swoja ranę z której dalej sączyła się lekko krew. Zastanawiałam się czy nie będziemy musieli tego szyć ale Aleks nigdy nie zawiózł by mnie do szpitala. To zbyt niebezpieczne.

-Ej to ja wyłaź -usłyszałam Malwinę

Szybko poszłyśmy do mojego pokoju

-Aleks jest jakiś popaprany! -krzyknęła -powiedział mi że nie mogę do ciebie wejść bo zbyt źle się czujesz aby przyjmować gości

-Bo wiedział że ci powiem

-Ale co powiesz? -usiadłyśmy na łóżku i opowiedziałam jej całą historię łącznie z tym co dziś się stało

-Potrzebuję dojść do jego papierów z psychiatryka... przeprowadzę może jakieś śledztwo na własną rękę... -przyjaciółka starała się mi pomóc

-To zbyt niebezpieczne

-Co o nim wiesz?

-To że nazywa się Aleksander Kownacki. Że ma 23 lata.. jest po rozwodzie. Nie ma dzieci. Rodzice jego nie żyją... i jest na czele gangu...

-A co z tego jest pewne?

Nic... -to był nasz najgorszy problem. Nie widziałam co jest prawdą a co kłamstwem

-Jeżeli wywiezie cię do Arabii... to po prostu nigdy nie odzyskasz wolności... będziesz dziwką lub ptaszkiem uwięzionym w złotej klatce

-Wiem -popłakałam się -Marcin nie może nic mi zrobić, nawet pomóc... bo mnie zabiją... a policja? Policja nie zdąży

Długo jeszcze zastanawiałyśmy się co dalej zrobić aż usłyszałam głosy taty i Aleksa

-Cholera wrócili ! -wykrzyknęłam -musisz się schować

-Nie martw się -Malwina starała się mnie uspokoić. Zaletą było w tej chwili że miałam pokój praktycznie w piwnicy. To właśnie tam ukryłam przyjaciółkę i jak gdyby nigdy nic poinformowałam że czuję się lepiej. Długo siedziałam z nimi i piłam herbatę. Ukradkiem informowałam Malwinę o tym żeby wyszła drzwiami garażowymi.

-Jest późno myszko... może będziemy wracać -Aleks troskliwie zwrócił się do mnie

-A która godzina?

-Dwudziesta -powiedziała mama -ale będzie nam miło gdybyście zostali do jutra

-Niestety... mam pracę i zaległości

-Szkoda -tata popatrzył ze smutkiem na herbatę którą pił -Julia mogła by zostać a ty byś wrócił... nie powinna odbywać takich podróży

-Nie... zabiorę... tutaj nawet nie ma łóżka... tam są leki... i ginekolog... gdyby coś się złego działo -Aleks kategorycznie nie chciał się zgodzić na to abym została

Wyjechaliśmy około 21. Całą podróż prawie przespałam. Obudziłam się dopiero o 2 w nocy kiedy dojechaliśmy do domu. Wyszłam na górę i tylko ściągnęłam płaszcz gdy ponownie zapadłam w sen.


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz