Leżał obok mnie długi czas i nic nie mówił, jedyne co powiedział że zapas płynów micelarnych mam w łazience w dolnej szafce pod lustrem i że gdy jakiś kosmetyk mi się skończy to mam mu zapisać na kartce albo zamówić przez internet... choć sama nie wiedziałam jak bo przecież nie miałam dostępu do internetu. W końcu wstał i bez słowa wyszedł, wrócił jednak po chwili... z liną.
-Nie proszę, nie wytrzymam tego -jeżeli teraz zwiąże mnie liną chyba umrę z bólu, lina mocno naciska na żebra co było by bólem nie do zniesienia
-Lubisz erotyczne tortury? -uśmiechnął się figlarnie a ja poczułam że mi słabo, szybko do mnie podszedł i chwycił moje dwie ręce unosząc je do góry, związał je mocno. Następnie wyszedł aby wrócić z jakimiś dziwnymi kajdankami na nogi, które sprawiały że nie mogłam ich złączyć. Zapiął mi je przy kostkach mocno zaciskając. Jednym ruchem obrócił mnie na brzuch i zaczął mnie rozbierać. Dał mi mocnego klapsa w goły tyłek, aż zabolało, następnie pocałował to miejsce i uderzył jeszcze raz i tak kilka razy... Gdy skończył wysapał
-Podoba ci się?
Nie odpowiedziałam... byłam dziwnie podniecona... niby mi się to podobało ale jednak nie
-To jeszcze nie koniec
Zawiązał mi na oczach jakąś czarną opaskę i obrócił na plecy. Poczułam jak jeździ palcem po mojej kobiecości silnie pobudzając moje zmysły, zajęczałam. Nagle poczułam jak włożył we mnie coś dziwnego i bardzo długiego, domyśliłam się że jest to pewnego rodzaju jakiś wibrator... na początku wibracje były delikatne potem jednak się nasiliły i zaczęłam się zwijać z rozkoszy. Niespodziewanie to wyciągnął i zaczął mnie pieścić językiem... Czułam że zaraz dojdę. Całował mnie w usta, mocno i namiętnie... chciałam go. Wszedł we mnie... czułam że to on. Poruszał się szybko i mocno... w przód i w tył... głośno jęczałam on też... trwało to kilka minut. Osiągnęliśmy orgazm prawie w tym samym momencie... poczułam tylko przyjemne pulsowanie w pochwie. Kilka chwil tak stał potem odwiązał mi ręce, zdjął kajdanki i opaskę.
-To tylko pierwsza faza tortur, jak widać za słaba dla ciebie -powiedział uśmiechając się
-Takie tortury to ja lubię -odpowiedziałam wracając do siebie
-Następnym razem przygotuję ci coś takiego że nie wytrzymasz długo, dobranoc -wyszedł z pokoju a ja przebrałam się w piżamę i poszłam spać.
Obudził mnie głośny budzik i płacz dziecka.... co tam się dzieje? Zjadłam tabletki przeciwbólowe, poczesałam włosy, ubrałam satynowy szlafrok i wyszłam
-Na chwilę wychodzę, uspokój się -Marcin trzymał na rękach rozpłakanego Tomka, który mocno się go trzymał -Julia! Weź go!
-Chodź ze mną wymyślimy coś fajnego -zachęcałam malca, w końcu odwrócił główkę w moją stronę
-A cio? zapytał pociągając noskiem
-Wykombinujecie coś -Marcin postawił go na ziemi i bardzo szybko wyszedł
-Jesteś głodny? -zapytałam
-Tak
-No to chodź -wzięłam go za rękę i poprowadziłam do kuchni
-Co byś zjadł? -nie dostałam odpowiedzi wiec zapytałam jeszcze raz... tylko inaczej? -hmm? Kanapki, płatki?
-truskawkę! -wrzasną nagle
-Truskawkę na śniadanie? Może sałatkę owocową?
-Truskawkę!
Posłuchałam go więc i wyciągnęłam owoce z lodówki, umyłam i włożyłam mu do miski. Tomuś zajadał się nimi łapczywie i aż byłam w szoku że chce jeść truskawki na śniadanie. I co ja mam robić z tym dzieckiem?
-Zrób koktaj -powiedział z pełną buzią
-Jak się ma za dużo truskawek w buzi to się nie gada! -upomniałam go uśmiechając się żeby go nie zrazić
-Koktaj! -wrzasną ponowie. Ewidentnie ma temperament po ojcu, nie ma co....
-Dobrze, ale truskawkowo-bananowy
-Jak muśiś -powiedział to tak słodko że aż się zaśmiałam. Zaczęłam otwierać wszystkie szafki w poszukiwaniu blendera. Gdy już go znalazłam obrałam owoce ze skórek umyłam i zblendowałam, podałam mu napój i sama sobie też nalałam... byłam trochę głodna. Najlepsze było to że nic nie bolało... W końcu. Naglę przez głowę przebiegł mi pewien plan! Tomek może mnie uratować! Może będę w stanie wyjść na dwór z jakiegoś powodu związanego z nim.
-Tomuś może chciałbyś iść pobawić się na pole? -zapytałam głaskając go po główce
-Tak! -Krzyknął
-A wiesz jak się stąd wydostać?
-Dźwiami -odpowiedział pijąc... też mi odpowiedź
-Ale drzwi są zamknięte a nie mamy klucza jest jeszcze inne wyjście? -w duszy błagałam aby powiedział tak
-W moim pokoju z tatuśem bawimy sie ze wycionga mie przez okno -Wyciąga przez okno... musi być nisko...
-To wyjdziemy oknem? -uśmiechnęłam się, zaprowadź mnie do swojego pokoju
-Klucz mam w plecaczku
-Ok, chodź ubierzemy się -Założyłam mu buty i kurtkę. Sama założyłam na siebie leginsy buty nike i bluzę -zaprowadź mnie do twojego pokoju
Mały podał mi klucz z plecaka i pobiegł a ja szybko udałam się za nim. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się prześliczny pokoik. Brązowa jasna podłoga, ściany waniliowe a na górze niebieski pasek... okno nad ziemią a pod oknem idealnie szafka nocna, obok łóżko i oczywiście naprzeciwko meblościanka założona zabawkami. Podeszłam do okna otworzyłam i stając na komodę po prostu wyszłam. Mały wspiął się na łóżko i wyciągnęłam go. Trzymając go na rękach nie zwracając uwagi na ból biegłam przed siebie. Udało nam się przedostać przez płot. Teraz muszę uciekać...
CZYTASZ
Porwana
Teen Fiction-I jak się z tym czujesz szmato? -złapał mnie za włosy i rzucił na podłogę -Moi ludzie cię znajdą i zginiesz w cierpieniach... Obiecuję -nie bałam się go, byłam zbyt silna by się bać. -Gdy by nie ta twoja śliczna buźka, dawno byś nie żyła! -Oczy m...