Rozdział 84

1.2K 56 5
                                    

Było coś po czwartej nad ranem kiedy wstałam spod drzwi. Bolało mnie całe ciało, wzięłam gorący prysznic i wypiłam kubek z mlekiem. Nie mogłam znieść myśli że on spał w mojej pościeli z tą zdzirą. Nie miałam ochoty spać. Żeby odciągnąć myśli zaczęłam sprzątać. Pierwszą rzeczą jaką wykonałam to zmiana pościeli. Wymieniłam wszystko. Ubrania których nie zabrał spakowałam do kartonowego pudła, do kolejnego dałam wszystkie nasze zdjęcia i pamiątki oraz rzeczy które dostałam od niego. Umyłam porządnie wszystkie naczynia i kiedy skończyłam była 8 rano. Położyłam się do łóżka zamknęłam oczy i zasnęłam.

Mój sen nie potrwał jednak długo bo o 13 obudził mnie Aleks

-Wstawaj już -głaskał moje włosy

-Nie... -wydusiłam z siebie. Nie miałam chęci by żyć nie mówiąc nic o wstawaniu

-Musisz znaleźć siły... zrobię ci kawę

Kiedy wyszłam z łóżka było mi bardzo zimno i czułam się nie swojo, nie zjadłam nic ale wypiłam kawę. Było mi nie dobrze

-Wyprowadzimy się do czegoś większego? -to pytanie wyrwało mnie z zamyślenia

-Dlaczego? Mi tu dobrze... dziecko będzie miało pokoik obok

-A Malwina?

-Praktycznie tutaj nie mieszka... jej mama ma raka i umiera... musi być w Warszawie i kontrolować sytuację z młodszym bratem

-Wczoraj mówiłaś

-Wczoraj to było co innego -przerwałam mu i wstałam od stołu udając się do łazienki. Umyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż i zadzwoniłam do ginekolog... chciałam sprawdzić czy z dzidziusiem wszystko w porządku. Udało mi się dogadać że przyjdę na siedemnastą. Uwielbiałam to że zawsze miała terminy. Zrobiłam z Aleksem na obiad rybę z warzywami i poszłam na umówione spotkanie. Uspokoiłam się gdy usłyszałam że ciąża przebiega prawidłowo, był to 6 tydzień. Przepisała mi parę rzeczy które mam robić by poczuć się lepiej i o osiemnastej mogłam wrócić do domu. Jakie było moje spotkanie kiedy zobaczyłam Malwinę, Aleks pojechał do siebie a ja rzuciłam się na przyjaciółkę w mocnym uścisku.

-Jak się trzymasz? -dopytywała się

-Kiepsko... biorę rozwód -popatrzyłam na nią ze łzami

-Angelika coś wspominała... dlaczego? Wylatywaliście z Polski to się kochaliście

-Tak... kiedy byłam w Stanach Bartosz do nas przyszedł... nie miałam pojęcia że wyjechał z Polski... wiesz zaczęliśmy się całować... i Marcin nas zobaczył -wstrzymałam powietrze po czym gwałtownie je wypuściłam -pobił jego i pobił mnie

-Czyli operacja z rękami to nie był wypadek?

-Nie... to była gadka dla rodziny i niech tak zostanie

-Nie płacz już -przytuliła mnie mocno -a co teraz?

-A teraz... teraz jestem z Aleksem a on z Patrycją... jakąś blond dziwką

-I tak szybko się związałaś z kimś nowym? -patrzyła na mnie nie wierząc mi

-Tak... ale to nie jest miłość tylko wypełnianie pustki i wmawianie że tak będzie lepiej... on wychowa ze mną dziecko

-A co z dzieckiem? -wykrzyknęła przerażona

-Pływa -uśmiechnęłam się na myśl o tym że jest ze mną i że będzie jedyną pamiątką po Marcinie -W porządku... teraz od ginekologa wróciłam... na razie jest tylko plamką... ale może za miesiąc będą jakieś fajne zdjęcia USG. A ty dziś tu śpisz mam nadzieję -popatrzyłam na nią błagając by mnie nie zostawiła

-Tak... jutro o 17 dopiero wracam -ścisnęła moją rękę i gadałyśmy do późna jedząc pizzę i pijąc bezalkoholowe drinki

-Co powiesz na dyskotekę? Poszalałabym a tobie jeszcze brzucha nie widać -zaśmiała się

-Jest już po 23 -wskazałam jej na zegar...

-To nie gadaj i idź się zbierać!

Nie wiedziałam czy to dobry pomysł ale założyłam krótką czarną sukienkę która kończyła się powyżej kolan i miała długie rękawy bez ramion , do tego wysokie czerwone szpilki, mocny makijaż czerwone usta by mieć kontrast i byłam gotowa. Malwina natomiast założyła czarną bluzkę i skórzaną luźną spódnicę która też kończyła się powyżej ud. Do tego tak samo jak ja szpilki tylko że czerwone. 20 minut po północy podjechała po nas taksówka i udałyśmy się do klubu. Na początku było kiepsko... Tańczyłyśmy ale czegoś nam brakowało

-Mam dwa skręty -powiedziała mi do ucha

-Jestem w ciąży.. -westchnęłam próbując opanować pokusę

-Nie zaszkodzi ci... parę buchów na rozluźnienie...

Długo walczyłam ale w końcu nie wytrzymałam i zapaliłam. Nie skończyło się na tych dwóch. Czułam się o niebo lepiej i wszystko wyglądało na łatwiejsze niż jest. W końcu zaczęli się kręcić obok nas jacyś faceci który jak się okazało byli dilerami. Zapaliłyśmy z nimi po dwa skręty i poczułam się gorzej. Do mieszkania wróciłyśmy po piątej rano. Zjarane i nie wiedziałyśmy co robimy, cudem doszłyśmy do łóżka i zasnęłyśmy.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz