Rozdział 107

408 24 2
                                    

Chodziłam na uczelnię i ciężko się uczyłam. Postanowiłam zrobić te egzaminy, oznaczało to że nie będę już w grupie z Grzegorzem Nadią i Sebastianem, ale przecież dalej będziemy mieli kontakt. Nie pojechałam do Gdańska. Nie widziałam Marcina od ponad miesiąca. Nie odzywał się... nie wiedziałam nawet czy żyje i czy już kogoś ma. Świetnie za to spędzało mi się czas z Grzegorzem. Nadszedł 15 października. Piątek... moje siostrzyczka wraca. Serce pękało mi z miłości. Byłam w siódmym niebie że chociaż na te trzy dni ktoś tutaj pomieszka. O 8 rano pojechałam na dworzec. Nie wiedziałam czy ma to sens bo miała dostać pieniądze na powrót. Ale mimo wszystko chciała pojechać. Czekałam i o 8.40 podjechał autobus. Wysiadło kilkanaście osób i nagle zobaczyłam Angelikę. Miała na sobie tylko luźną bluzę i legginsy a w ręce miała torebkę.

-Angelika! -zawołałam i podbiegłam do niej. Przytuliłyśmy się a ona płakała i przepraszała

-Dlaczego jesteś tak cienko ubrana? Przecież jest zimno -nie wyglądała jak by miała wiele rzeczy

-Bo muszę sobie jakieś ubrania i kurtki spakować. Teraz mam tylko jedną bluzę jeszcze na przebranie i dostałam trzy pary legginsów. Nie dali mi możliwości żebym coś jeszcze zabrała

-Moje biedactwo, jesteś głodna? Kupimy jutro jakąś walizkę i się spakujesz, jak ci tam w ogóle i do kiedy jesteś?

-Jeszcze 10 miesięcy... teraz wrócę dopiero 20 grudnia i 3 stycznia muszę jechać -westchnęła -od kąd tam jestem to prawie miesiąc to raz tylko przemyciłam zioło.

-Angela -popatrzyłam na nią spod byka -przestań ryzykować

-A wracając do tematu to pobudkę mam o 6.30 rano, o 7 jemy śniadanie i o 7.40 wychodzimy do szkoły. Z mojego budynku to pięć minut. Mam tam dwie koleżanki z którymi mam pokój obie mają po 17 lat więc spoko bo chodzimy do jednej klasy. Lekcje są od 8 do 15 zazwyczaj w czwartki mam od 8 do 17 bo dwie godziny basenu, w między czasie jak jestem w szkole to mogę zjeść obiad na stołówce albo poczekać i zjeść o 15.30 w domu. O 16 odrabiamy lekcje aż do 17.30 i się uczymy. Od 17.30 do 18.30 mamy czas wolny, te osoby które dostały piątki i szóstki z zachowania w tym czasie mogą rozmawiać przez telefon z rodzinami w każdy piątek. Ja jeszcze nie mam tego przywileju. Potem idziemy na kolacje o 18.30 do 19.15 zazwyczaj, do 20.30 musimy się umyć i od 21 mamy zakaz opuszczania pokoi.

-A co jak chcesz iść do łazienki? -zapytałam

-Łazienka jest jedna na 3 lub 2 osoby, zawsze łazienki są w pokoju, tam mamy taki kącik, no i mam swoje łóżko, szafkę nocną, biurko i taką szafę na ubrania... jest w niej miejsce tylko na 20 wieszaków... więc trochę mało -westchnęła Angelika

-A ty jadłaś jakieś śniadanie? -zapytałam

-Nie zdążyłam, głodna troszkę jestem

-No to może wstąpimy do maka na śniadanie?

-Chętnie

I po kilku minutach siedziałyśmy już z zestawem śniadaniowym przy jednym ze stolików.

-No a co ty z Marcinem? -zapytała, wiedziałam że kiedyś to pytanie padnie... musiałam jej powiedzieć

-Rozstaliśmy się, Marcin wyjechał... nie pytaj dlaczego i nie pytaj gdzie, od końca września nie mam już z nim kontaktu

-Marcin u mnie był tydzień temu -powiedziała cicho a mnie zamurowało i już miałam po jedzeniu

-Co chciał? Dlaczego u ciebie był?

-Nie wiem dlaczego go wpuścili... był taki przybity, pytał czy wiem co u ciebie słychać, powiedziałam że nie mogę dzwonić do domu, przywiózł mi jakieś kosmetyki bo nawet się nie miałam czym malować, pogadał ze mną może z piętnaście minut i pojechał, właściwie to nie wiele mówił, wypytywał jak mi tutaj jest

-Marcin podobno jest w Holandii... -wycedziłam przez zęby wspominając słowa Malwiny

-Mówił... ale powiedział że co jakiś czas przylatuje na jeden dwa dni i znowu leci

-Pewnie jesteś zmęczona... wracamy? -chciałam szybko zmienić temat

-Tak, wracajmy -powiedziała i już ani słowem się nie odezwała na jego temat

Do 12 siedziałyśmy w domu, ona wzięła kąpiel i się zdrzemnęła a ja zrobiłam obiad, rosół i potrawkę z kurczaka, kiedy zjadłyśmy postanowiłyśmy pojechać na cmentarz a potem na zakupy aby jutro mieć luźną sobotę.

o 17 poszłyśmy na kawę, Angelika kupiła sobie trzy nowe koszulki, kilka par nowej bielizny oraz zrobiła zapasy kosmetyków i walizkę do której będzie mogła na spokojnie się pakować. Ja też uzupełniłam braki kosmetyków jakich potrzebuję i na końcu zrobiłyśmy zakupy do domu. W domu byłyśmy dopiero po 19 bo były korki, dzień zleciał szybko i byłam szczęśliwa że mam ją przy sobie.


********************************************************************

Kolejny rozdział, jak myślicie? Co będzie jak Angelika znowu wyjedzie? Czy Julka da sobie radę że na kolejne dwa miesiące będzie sama?


PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz