O poranku zbudziłam się z bólem głowy ale to nie był kac. Nic przecież nie piłam, kiedy spojrzałam na telefon zobaczyłam że jest 6 rano... miałam też 21 połączeń nie odebranych od Angeliki. Kiedy do niej oddzwoniłam odebrała zapłakana
-Co się stało? -w telefonie był tylko płacz i słyszałam jak bierze oddech aby się uspokoić. Przeczuwałam że coś okropnego musiało się wydarzyć
-Musisz przyjechać -powiedziała w końcu
-Ale dlaczego! Co się stało? -dopytywałam się bo chyba przecież nie dzwoni do mnie o 6 rano zapłakana by powiedzieć mi że mam wracać do domu
-Rodzice mieli wypadek -kiedy usłyszałam te słowa nie wiedziałam jeszcze jak bardzo od tej chwili zmieni się moje życie, zrobiło mi się słabo
-W jakim są w stanie? i z kim ty w ogóle jesteś?
-Sama w szpitalu... tata jest reanimowany a mama ma operację.. krwotok do mózgu
-Kochanie dzwonie po Marcina i jadę tam!
Nie czekając na odpowiedź skontaktowałam się z ukochanym i w pośpiechu zaczęłam się pakować.. nie docierało do mnie to co się wydarzyło. Wszystko opowiadałam Malwinie która koniecznie chciała wrócić ze mną
Nie specjalnie zaskoczyło mnie to kiedy o 8 rano byliśmy na polu gdzie stał helikopter ten sam którym wcześniej byliśmy w Gdańsku. O 10 byliśmy w Warszawie i w pośpiechu biegłam do szpitala. Na korytarzu siedziała załamana Angelika i babcia- mama mamy.
-Co się dzieje? -przytuliłam Angele i próbowałam uspokoić choć sama byłam w potrzasku i bolał mnie brzuch
-Tata od nas już odszedł... -czas stanął w miejscu.... wybuchnęłam płaczem a Marcin schował twarz w dłoniach. Babcia też zaczęła płakać
-o 11.15 zmarł... był bardzo dobrym człowiekiem i kochał was nad życie -powiedziała babcia która próbowała być spokojna
o 13 lekarz z sali operacyjnej do nas przyszedł i poinformował że możemy wejść do mamy ale tylko dwie osoby. Poszłam więc ja i moja siostra. Babcia dała nam tą chwilę byśmy pobyli sami.
Mama leżała podpięta do tysiąca różnych kabelków i dziwnych sprzętów. Miała pocięta i posiniaczoną twarz, zabandażowaną głowę i unieruchomiony obojczyk.
-Co z tatą? -zapytała nas ochrypłym głosem
-Mamo... tata już odszedł -wybuchnęłyśmy płaczem
-To moja wina... tak bardzo moja wina... -mama była załamana
-Kto kierował? -zapytała Angelika...
-Ja kierowałam, tata krzyczał cały czas że mam zwolnić ale ja jak na złość żeby mu pokazać że kobiety też potrafią, jechałam 160 na godzinę... nie zobaczyłam tego tira.. nie było szans
-Mamo jakoś sobie poradzimy..
-Muszę wam coś powiedzieć.. ja też powoli umieram... mam 10% szans na przeżycie.. i lekarz powiedział że to cud że mam jeszcze możliwość pożegnania się z wami... zawołajcie mi babcie..
Kiedy weszła babcia ja musiałam wyjść, stałam wtulona do Marcina i usłyszałam nagle głos babci...
-Julia chodź -nie zastanawiałam się nad niczym tylko od razu poszłam
Angelika przytulała mamę i płakała a mama głaskała ją ręką po plecach ja też się do nich przytuliłam
Ostatnimi słowami mamy było tylko to że nas kocha i żebyśmy się nie załamywały bo ona będzie z nami cały czas, w dobrych i złych chwilach... będzie obok ale jej nie zobaczymy już nigdy i nie usłyszymy..
o 14.12 zmarła
CZYTASZ
Porwana
Teen Fiction-I jak się z tym czujesz szmato? -złapał mnie za włosy i rzucił na podłogę -Moi ludzie cię znajdą i zginiesz w cierpieniach... Obiecuję -nie bałam się go, byłam zbyt silna by się bać. -Gdy by nie ta twoja śliczna buźka, dawno byś nie żyła! -Oczy m...