2.38

160 10 0
                                    

WRACAMY DO DOMU ANUBISA PÓŹNYM WIECZOREM

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



WRACAMY DO DOMU ANUBISA PÓŹNYM WIECZOREM. Jak się dowiaduje, wiele mnie przez ten czas ominęło. Zwłaszcza to, że Vera była w stanie zamrożenia, gdy Amber i Alfie przeczesywali strych.

Obiad z Jerome'em i moim ojcem była całkiem w porządku. Mamy za sobą spotkanie zapoznawcze. Długo to nie trwało, bo do ojca zadzwonił ważny telefon.

Nic, co mogłoby mnie zaskoczyć. Jedynie zaskoczyło to, że był przyjazny wobec Jerome'a, o co się martwiłam. Choć oczywiście ojciec musiał mylić jego imię. Przymknę na to oko za dobre chęci.

— Mówię ci, Vera była przerażająca — stwierdza Amber. — Szliśmy po odblaski z naszego pokoju, a ona nagle wyszła ze strychu. To było straszne!

Stało się to chwilę przed moim przyjście do domu, mieliśmy się spotkać i razem przejść zadanie w piwnicy. Nic z tego.

— Wierzę na słowo — oznajmiam.

Przekładamy to na jutrzejszy ranek. To źle. Zegar tyka, jeśli księżyc przesłoni słońce, będziemy mieć problem. Fabian idzie zagadać do Joy, a ja już wiem, o co chce zapytać. Niech to zrobi. Lepiej, żeby się z nią skonfrontował, niż abym ja potwierdziła te przypuszczenia. Chociaż nie jestem pewna, czy naprawdę mam rację.

Szybko okazuje się, że Joy sama podkopała pod sobą dołki i próbując oszukać Fabiana, przyznała się do winy. Jestem w stanie usłyszeć jedynie rozczarowany głos chłopaka, po czym z resztą przysiadam się do stołu.

Naradzamy się w kwestii szukania maski.

Następnego ranka, wstajemy wcześniej, niż zwykle, aby zdążyć przed wybiciem godziny.

Kładzie u odblaski, zostało nam kilka sekund, ale coś jest nie tak. Spóźniamy się, a konstelacja upada.

— Nie!

— I co teraz? — pyta spanikowana Patricia.

Nie znamy odpowiedzi.

Jesteśmy w beznadziejnych nastrojach. Jednak musimy iść na lekcje, jak na sumiennych uczniów przystało. Do tego wszystkiego, Vera zabiera Ninę na słowo, co wzbudza moje złe przeczucia. Jakby stało się coś naprawdę złego.

— Pojedziesz ze mną? — pyta Jerome, gdy siadam obok niego w ławce. Zamieniam się miejscami z Alfiem. — Potrzebuje cię tam, gdy będę, wyznam mu w końcu prawdę o kamieniu.

— Pewnie — odpowiadam. — Ale już ci coś mówiłam na temat martwienia się o to.

— Tak, ale wyobraź sobie, że ostatnia nadzieja na pokonanie twojego pecha nagle przepada i to przez twojego syna — zauważa zgryźliwie.

Przewracam oczami.

— Daj spokój, zrobiłeś, co mogłeś, aby go odzyskać — zapewniam. — John nie będzie miał ci tego za złe.

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz