3.21

89 9 0
                                    








— TO NIE JA, PRZYSIĘGAM! — powtarza zdesperowana KT. — To przecież cały czas była moja misja. Zatrzymać zło. Z tego powodu tu przyjechałam.

— A może od początku dla nich pracujesz, KT? Nie musisz być grzesznikiem, tylko zwykłą oszustką — stwierdza oskarżycielsko Patricia.

Mam wrażenie, że widzę Patricię z momentu, kiedy Joy zaginęła, a ona atakowała Ninę i podejrzewała ją o całe zło wszechświata.

— W końcu to potomkini Frobishera — dodaje Eddie, a we mnie coś wybucha.

— Ej, bez przesady... — odzywam się.

— Bronisz jej? — burzy się Patricia. — Mamy przecież dowody.

— Raz wykonane testy? Trudno w to uwierzyć... — wzdycham.

— Tak, ale mamy te testy — oznajmia Fabian Rutter, rozwijać kartki w folii. — Są tutaj i na pewno nie są złe!

— Nigdy nie zdradziłabym Sibuny — przekonuje KT. — To musi być pomyłka.

KT kieruje się w stronę wyjścia. Fabian ostrzega ją, że tylko pogarsza sytuację, ale dziewczyna to ignoruje i wychodzi.

Nie wiem, co myśleć o sprawie KT. W sumie zdrajca, czy też grzesznik raczej, by się nie przyznał, że nim jest. Wręcz by temu zaprzeczał, a jednak z drugiej strony... Wiem, że muszę też ufać głosowi w swojej głowie.

Jeszcze tamten napis na lustrze...

A co jeśli to był żart jak wtedy z Joy? Chociaż zniknął, kiedy byłam w toalecie... Nic nie rozumiem. Zresztą Alfie nie zrobiłby mi takiego żartu. Ta opcja odpadała.

Nikt się nie spodziewał dobrej atmosfery podczas śniadania. Nie trudno zauważyć, że samej KT jest ciężko. Jesteśmy względem niej podejrzliwa, ale to strasznie uporczywe. Nienawidzę tej sytuacji. Dlatego staram się odwzajemnić uśmiech. Wiem, że mogę dostać noża w plecy, ale nie mogę inaczej.

Nie wtajemniczeni do spraw Sibuny wydają się skonsternowani naszą reakcją.

Jerome szturcha mnie w ramię, żeby zapytać:

— Ej, o co chodzi z KT?

Wzruszam ramionami.
Co mu mogę powiedzieć?

— Dzień dobry, KT — zagaduje Jerome. — Co z wami? To przecież KT. To krępujące.

KT sięga po coś, a Patricia ją uprzedza.

— Dajcie dziewczynie zjeść śniadanie, co?

Patricia rzuca mi oskarżycielskie spojrzenie. To nie moja wina. Nie umiem być wredna. Chyba że podczas utarczek z Jerome'em, ale to wyjątkowe sytuacje. Coś innego.

— O to, to — zgadza się Jerome i wskazuje na mnie — wiedziałem, że moja przyjaciółka Apriliusia ma dobre serduszko i zlituje się w tej dziwnej... sytuacji, która tutaj zaistniała.

Marszczę brwi. Znów to samo. Musi ciagle powtarzać, że jestem jego przyjaciółką? Zgodził się na to. W czym problem?

— A ty Patricio mogłabyś poprosić o płatki, a może powiecie mi, dlaczego ignorujecie KT? Patricio?— dopytuje z zainteresowaniem Jerome i spogląda na mnie i tak się składa, że siedzę między nim, a Williamson.

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz