2.17

197 16 2
                                    

JESTEM ZŁA, BO VICTOR nas przejrzał i zdobył to, czego chciał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.





JESTEM ZŁA, BO VICTOR nas przejrzał i zdobył to, czego chciał. Czy ten człowiek nie może dać sobie spokój z rzucaniem nam kłód pod nogi? Niestety nie znaleźliśmy ich, a swędzących proszek okazał się prawie nieprzydatny. Najpewniej nie, aczkolwiek wpadliśmy na jeszcze inny, genialny plan.

Trzymam się wiary, że nic nie przeszkodzi nam w wykonaniu go. Jak wiadomo, wszystko uwielbia pieprzyć się w niespodziewanych momentach. Brak mi słów.

— Czy zjawa nie mogłaby na czas poszukiwań sprawić, aby Victor zniknął? — zastanawiam się na głos. — No wiecie, Poof.

Poof, Poof, Poof.

— No to by ułatwiło sytuację, ale raczej wątpię, aby było takie proste do uzyskania — stwierdza naukowym tonem Fabian.

— Ta, przecież nie mogli nam tego ułatwić... — smęcę z niezadowoleniem, a Fabian spogląda na mnie znacząco. — Rozumiem za wielkie ryzyko. Beznadzieja!

Poprawiam bransoletkę, która mi się zsunęła.

Mamy plan do obgadania i nie ma czasu na marudzenie.

— Jeśli nie odbierzemy Victorowi amuletów, nie mamy po co wracać na dół — zauważa z niebywałą powagą Patricia.

— Z maską możemy się pożegnać — burczy przygnębiona Nina.

Amber obejmuje dziewczynę.

— Nie martw się, nie jest tak źle — pociesza wybraną. — Jest bardzo źle — dodaje szeptem. Wywracam oczami.

Victor ostrzega nas przed szpilką i musimy się rozejść. Znaczy, oni muszą. Ponieważ jesteśmy w pokoju moim, Niny i Amber.

— Poczekajcie! — zatrzymuje ich Fabian. Patrzymy na niego wyczekująco. — Wiem, jak je odzyskać.

— Coś jaśniej, Fabes? — dociekam szczerze zaciekawiona. — Jak możemy go zmusić, aby zdjął super ważne amulety?

— Na chwilę to zrobił, ale straciliśmy szansę — przypomina Patricia.

— Victor wcale nie musi ich zdejmować — mówi nagle Fabian, a ja patrzę na niego, jakby mu na głowie wyrósł wielki kaktus. — Gdyby był super śpiący, tak śpiący, jak jeszcze żaden człowiek nigdy nie był.

— Wlejemy mu środki nasenne do szklaneczki mleczka na dobranoc? — unoszę brew i trochę ironizuję.

— Nie — mówi Nina. — Przytrzymamy go przez całą noc, a kiedy wreszcie zaśnie...

— Będziemy liczyć na cud, że to się uda.

— To nic go nie obudzi — dokańcza równocześnie ze mną Fabian. — Twój pesymizm, April jest straszny.

Uśmiecham się niewinnie.

Gdy nadchodzi odpowiednia pora, cieszę się, że wypiłam tyle kofeiny. Rozbudzona i pełna motywacji, melduję gotowość zrobienia zamieszania. Mam nadzieję, że Victor mnie nie przyłapie, zanim zdołam zrobić to, co zaplanowałam. Już i tak mam za wiele kłopotów. Chociaż powinnam się do tego przyzwyczaić. Jestem tak zamyślona i skupiona na ostrożności (co za ironia), że nie patrzę, gdzie idę, to skutkuje tym, że na kogoś wpadam. Czyjeś ręce przytrzymują mnie przed upadkiem. Podnoszę głowę i dostrzegam Jerome'a, a obok niego także Alfiego.

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz