2.18

178 17 5
                                    

Gąsko, Gąsko do domu!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Gąsko, Gąsko do domu!


OD RAZU Z CAŁĄ świadomością stwierdzam, że popełniłam poważny błąd. Zawierzyłam pomysłowości Alfie'ego Lewisa i teraz po szkolnym korytarzu biega gęś.

Tak, gęś. Biały, wodny ptak. Chciałoby się powiedzieć kurczę pieczone! Choć to nie kurczę, nieistotny szczegół.

Cofnijmy się jednak do momentu sprzed wypuszczenia ptactwa z klatki.

— Alfie gdzieś ty był? — pyta Jerome, gdy woła nas Alfie. Wybałuszam oczy słysząc gdakanie. — Co ty tu przyniosłeś? Błagam nie mów tego, co zamierzasz powiedzieć.

— Chciałeś mieć polowanie z pościgiem. Mam dziękuje ptactwo! — oznajmia uradowany i dumny z siebie Alfie. — To znaczy w klatce.

Jerome wydaje się spanikowany. Cóż, nawet nie chce myśleć, jakie kłopoty z tego będą.

— Zapytam tylko, jak? — drga mi powieka.

— Mistrz Alfredo ma kontakty — odpowiada uradowany Alfie. Rzucam mu pobłażające spojrzenie swoich brązowych tęczówek. Mistrz robienia problemów chyba. No, ale chciał dobrze, więc mogę mu to wybaczyć. Wkrótce.

— Kolego drogi nie miałem na myśli dosłownie polowania — przypomina Jerome.

— Ale to mnie natchnęło dosłownie — oznajmia Alfie. — Wyobraźcie sobie, jak zaczniemy biegać po szkole...

— Wybuchnie histeria, panika — dopowiada Jerome. Alfie uśmiecha się z tym znaczącym błyskiem w oku, a ja już wiem, że pożałujemy.

— A kto wybiegnie ją gonić? — podpuszcza chłopak, dobrze znając odpowiedź.

— Dyrektor Sweet — odpowiadamy w wspólnie z Jerome'em.

— I pewnie nie zdąży zamknąć drzwi — zauważa Alfie. Jerome chyba załapał, bo ma ten swój wyraz twarzy.

— Nie wierzę, że to mówię, ale skorzystajmy z tego co już mamy — proponuję i jestem przerażona własnymi słowami. — Tylko błagam Alfie, ostrożnie.

— W takim razie zaczynajmy — ogłasza Jerome, a ja znów wracam do teraźniejszości.

Wracając do teraźniejszości. Rzeczywiście Sweet wybiega z gabinetu, a ja i Jerome ukradkiem przemykamy się do środka. Odgłosy z zewnątrz są przerażajace.

— Wow, miałaś rację, Maro — mówię do siebie, gdy Jerome zdejmuje płaszcze okrywające zbroje.

— Mam! — mówi Jerome i zanim zdołam zareagować zbroja spada na niego i rozwala się w części.

— Nie mogłeś delikatniej?! — syczę, klamka zaczyna się ruszać, słyszę głos dyrektora, krótko mówiąc mamy problem. Staram się jakoś poskładać zbroję, ale to trudniejsze niż mogłabym się spodziewać.

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz