11.

195 18 0
                                    











IMIONA I ICH ETYMOLOGIA TO CAŁKIEM CIEKAWA SPRAWA. Wiecie, jakoś nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego mama nazwała mnie April. Kwiecień. Kto normalny daje dzieciakowi imię po miesiącu? W sensie nie ma w tym niczego złego, ale ludzie z ogółu nadają imiona po kimś z rodziny. Babci, ciotce i tak dalej. Z tego, co wiem, sama początkowo miałam nazywać się Cassandra po prababce albo Meadow. Lubię swoje imię, nie jest złe, ale jego historia mnie ciekawi. Zawsze ciekawiło, czy coś w ogóle się za tym wyborem kryje. W każdym razie z tego, co wiem; Victor i damski odpowiednik tego imienia, oznacza zwycięzcę. Zastanawia mnie czy to jest równoznaczne, z tym że ostatecznie odniesie zwycięstwo? Mam nadzieję, że tak nie będzie. Zwłaszcza że prawdopodobnie jest długowiecznym wampirem. Chociaż nie mam pewności co do picia krwi. Cały opis oraz głos, wszystko, co usłyszeliśmy z wałków, pasuje do niego.

Przerażające.

Czuję, jak ktoś mnie szturcha w bok, ale nie reaguje. Jestem zbyt pochłonięta myśleniem o nagraniu z fonografu oraz innych bzdurach, by zwrócić uwagę na to, co dzieje się wokół mnie.

— Ape? Ape? April?! — syczy na mnie Amber.

Nawet nie zauważyłam, że tutaj weszła.

— Co się stało Amber?

— Pożyczysz płyn do demakijażu? — pyta. — Skończył mi się, a Nina nie za bardzo używa takich rzeczy.

Sięgam do małej szuflady umieszczonej w toaletce i podaje jej małą, przezroczystą buteleczkę. Dziewczyna uśmiecha się z wdzięcznością. Wstaje, zbieram swoje rzeczy i kieruje się do toalety.

— Uważaj, w środku jest Patricia — ostrzega mnie Nina, która właśnie wychodzi z pomieszczenia.

Nie rozmawiałam z Williamson od momentu naszego spotkania w lesie. Wiem, jednak, że to nieuniknione, bo obawiam się kłopotów z jej strony i to nie byle jakich.

— Znowu się pożarłyście? — pytam Ninę.

— Nie, po prostu... no wiesz to Patricia... — mamrocze niepewnie Nina.

— Rozumiem — mówię. — Czyli to, co zwykle.

Po krótkiej rozmowie z Niną oraz upewnieniu się, że Patricia wyszła z łazienki, biorę prysznic i idę spać. Następnego dnia czuję zażenowanie o chęć mordu w kontekście Fabiana, który odsłuchuję nagrań na lekcji francuskiego. Normalnie, nic tylko mu przyklasnąć za brak instynktu przetrwania. Andrews oczywiście, nie słuchając tłumaczeń, zabiera Fabianowi mp3 i mamy krótko mówiąc; przerąbane. Nie wiem, jak to odkręcą, ale życzę powodzenia.

Podczas przerwy rozwiązuje zadania, gdyż zapomniałam je wczoraj zrobić.

— Plan poderwania Amber nie jest jeszcze stracony, zwłaszcza że zerwali — słyszę za sobą głos Jerome'a.

Odwracam się i posyłając jednemu i drugiemu pobłażające spojrzenia.

— Nawet na to nie liczcie, bo się możecie ostro przeliczyć.

— Reed, czy ty zawsze musisz się wtrącać? — syczy na mnie Jerome. — Zostaw te swoje pesymistyczne gadki na inny dzień.

— Dobra skarbeńka wy moje, wyrywać to wy możecie chwasty w ogródku — mówię. — Żadna mądra babka nie spojrzy na was, chociażby ktoś by jej zapłacił.

Uśmiecham się sztucznie. Wyjmuje z kieszeni słuchawki i puszcza sobie muzykę. Po chwili jednak niestety komórka mi się rozładowuje, więc siedzę tak bezsensownej ciszy ze słuchawkami w uszach.

— Ona ma rację, stary. Nie mamy szans.

— Od kiedy zgadzasz się z tym, co mówi Reed? — pyta go Jerome.

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz