19.

184 18 0
                                    











Zawożę Rufusa pod podane przez Patricie miejsce. Dziewczyna już tam na mnie czeka.

— Powariowałaś, prosząc mnie, żebym robiła coś takiego — mówię, podwożę Rufusa do środka jaskini.

— Reszta zaraz przyjdzie — powiadamia Patricia.

Unoszę brwi, ale przemilczam brak odpowiedzi. Nagle przypominam sobie, że nic nie powiedziałam Clarke'owi. Trudno, najwyżej wyprostuje swoje nagłe zniknięcie później.
Staram się zachować spokój. Porwałam człowieka, ale nic złego się nie dzieję. Co nie?

Fabian, Nina i Amber pojawiają się jakiś czas później. Do tego momentu Rufus jedynie coś tam mamrotał pod nosem, ale nadal pozostawał zamroczony.

— Zwariowałyście — stwierdza Fabian.

— Macie pewność, że żyje? — zastanawia się niepewnie Amber. — Bo jeśli nie, nie jestem pewna, czy chce chować trupa pod łóżko.

— Nie dobijajcie mnie bardziej, dobra? — wybucham. Mistrzowie dramatu. — Nikt nie będzie chować żadnego trupa pod łóżko!

— No, ale to ważne pytanie, co jeśli się nie obudzi? — podejmuje Nina.

— Przez chwilę był nawet przytomny — wzruszam ramionami. — Nafaszerowali go jakimiś lekami... Nic mu nie będzie. Chyba. Zresztą, uspokójmy się, wystarczy poczekać, aż dojdzie do siebie i się ocknie.

— A co jeśli nie? — pyta zaniepokojona Nina.

— Cóż... — zaczynam, nabierając powietrza i wypuszczając go z płuc. — Mam w rodzinie prawników, dla utrzymania pozorów idealnej rodzinki i troski o mnie, napewno nam pomogą, spokojnie. Wyluzujcie. Będzie dobrze.

To chyba nikogo nie pociesza, a ja sama zaczynam coraz bardziej panikować. W środku wręcz wariuje. Porwałam nieprzytomnego mężczyznę ze szpitala i nawet Jerome Clarke, tego nie przebije swoimi durnymi pomysłami. Nawet on.

— April? Dowiedziałaś się czegoś od Alfiego? — szepczę do mnie Nina.

— Niewiele — mówię.

Nagle, jakby nie wiadomo skąd Amber podchodzi do Rufusa i uderza go w twarz. Tak mocno, że aż roznosi się echo.

— Amber! — krzyczy Patricia.

Rufus zaczyna coś jęczeć, prawdopobnie się przebudza, albo Amber uszkodziła mu mózg. Któż to wie, ale lepsze byłoby to pierwsze. Patricia nachyla się do niego, a ja przesuwam się nieco i staję za dziewczyną. Nadal sceptycznie podchodzę do Rufusa. Nie mam do niego zaufania. Kiedy był nieprzytomny nie czułam tej dziwnej niepewności, ale teraz to, co innego. Muszę zachować czujność, zwłaszcza, że Williamson tak mu ufa.

— Proszę pana? Słyszy mnie, pan?

—Może jeszcze raz go walnąc, tak dla poprawki? — zastanawia się Amber, szybko łapię ją za rękę i powstrzymuje.

— Jeszcze mu głowa odpadnie — zastrzegam cicho. Amber jedynie wzruszyła ramionami, uśmiechając się niezręcznie. Jeśli miałabym się nastawiać na mordobicie, wzięłabym ze sobą Amber. Na sto procent.

— Gdzie...? — mamrocze Rufus.

— To ja Patricia. Słyszy mnie pan? Jest pan bezpieczny

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz